czwartek, 22 grudnia 2011

Rozdział 1: "Some surprises"

Po 2 godzinach rozmowy z Pawłem przeplatanej czytaniem książki i słuchaniem muzyki, dolecieliśmy do Londynu. Tak właściwie to ten obóz nie był typowy. Mieliśmy mieszkać w hotelu po 4 osoby w pokoju, a rano szliśmy na śniadanie, a potem do studia, sali prób czy co tam jeszcze wymyślą. A przynajmniej tak było w broszurce… W każdym razie wylosowałam numer pokoju – 2013 – i poszłam do niego ze wszystkimi „klamotami”. Zobaczyłam, że na jednym łóżku siedzi dziewczyna kilka lat starsza ode mnie i SMS-uje.
- Hmm… cześć – uśmiechnęłam się nieśmiało, opierając gitarę w futerale o ścianę. Oczywiście mówiłam po angielsku.
- A tak, cześć – mruknęła z irlandzkim akcentem. Do pokoju weszła druga – a właściwie trzecia – dziewczyna. Uśmiechnęła się do mnie, postawiła torby pod ścianę i wyciągnęła do mnie rękę:
- Jestem Nina. Szkocja, ale mama była z Detroit w Stanach – przez jej twarz jakby przebiegło niemiłe wspomnienie, ale szybko wróciła do swojego uśmiechu.
- Margaret. Polska. A ty? – spojrzałam na SMS-ującą brunetkę. Podniosła n mnie spojrzenie zimnych, niebieskich oczu.
- Bridget Horan. Jeśli chodzi o kraje to północna Irlandia. Co roku przyjeżdżam na ten obóz, ale nigdy nie widziałam takich… dzieciaków – spojrzała prosto na mnie. No bo w końcu Nina… wyglądała na jakieś 15-16 lat, miała ciemną, gładką cerę, ciemnozielone oczy, a jej włosy były dość krótkie i czarne.
- Wiesz, nie wiem jak w Irlandii, ale w Polsce kiedy dziewczyna dostaje okres, to przestaje być dzieciakiem… - powiedziałam po prostu, a Nina parsknęła śmiechem. A Bridget tylko wywróciła oczami i wróciła do swojej komórki. Po tej scenie w pokoju pojawiła się… Devonne, moja najlepsza przyjaciółka. Miała całe mokre, blond włosy, krzywkę prawie wepchniętą do niebieskich oczu, ale się uśmiechała. Byłam w takim szoku, że musiałam wyglądać, jakbym zobaczyła ducha. Ale po chwili podeszłam do niej i ją wyściskałam:
- Co ty tu robisz, wariatko?! – spytałam po polsku.
- Żartujesz? Wakacje bez siostry? – zaśmiała się.
- Hmm… Ale wiesz, że to obóz muzyczny, tak? – spojrzałam na nią podejrzliwie. Nigdy nie miała jakiś muzycznych zainteresowań, wolała rysować… O tak, to jej wielki talent.
- Oj wiem. Ale mam tamburyn! – pogrzebała w torbie i wyjęła instrument, a ja zaczęłam się śmiać.
- A to jest Nina, a ta paniusia to Bridget. Nina, Bridget, this is my best friend, Devonne.
- Miło mi – podała jej dłoń ciemnoskóra, a brunetka tylko spojrzała na nią.
Gdy już wszystkie się rozpakowałyśmy, usłyszałyśmy komunikat, że mamy zejść do holu i poznać sławnych instruktorów obozu.
- Czyli to ONI i jest ich KILKU – uniosła brwi Devonne, jak zawsze, gdy ma jakieś podejrzenia.
- Ale o co ci chodzi? – spojrzałam na nią.
- Oj ty już wiesz, pani Styles – dała mi kuksańca w bok, mówiąc po angielsku, a ja miałam w głowie tylko 2 słowa: ONE DIRECTION!
- Niee! – pisnęłam.
- No ja myślę – wtrąciła Nina. – Chodźcie, bo się spóźnimy. Zeszłyśmy wszystkie trzy na dół. Bridget już tam była. Wypatrzyłam w tłumie Pawła i pomachaliśmy sobie z uśmiechem.
- No nie, nie ma mnie pięć minut, a ty już masz adoratora! – oburzyła się Devonne.
- To tylko Paweł, kumpel z samolotu. Cicho siedź, dyrektor obozu coś mówi – uciszyłam ją i usiadłyśmy na krzesłach. Na małej scenie stały 4 mikrofony… Zaraz… 4, nie 5… Nadzieja stracona .Westchnęłam. Dyrektor mówił coś o gościach, jacy to oni nie sławni i bla bla bla.
- … więc przywitajcie gorącymi brawami ONE DIRECTION! – i wtedy zachłysnęłam się powietrzem i zaczęłam kaszleć. Zza zasłony wyszli Louis, Zayn, Liam, Niall i.. Harry. Na widok Styles’a zaparło mi dech – na żywo był jeszcze przystojniejszy. Widać było, że Devonne czuje to samo na widok Niall’a. W ogóle wszyscy byli świetni: przystojni, utalentowani... Dyrektor przekazał swój mikrofon Harry’emu i teraz wszystko się zgadzało: 5 mikrofonów. Usłyszałam pierwsze takty „I Want”. Siedziałam w pierwszym rzędzie i cały czas patrzyłam w oczy Harry’emu. W końcu to zauważył i odwzajemnił mój uśmiech. Śpiewał do mnie...
"I want, I want, I want, to be loved by you..."
I wtedy uświadomiłam sobie, że przez cały występ szczerzyłam się jak głupi do sera. I jeszcze coś: że Bridget stoi sobie obok schodów prowadzących na scenę. Po występie chłopcy ukłonili się, zebrali aplauz i zeszli ze sceny. Po średnim entuzjazmie na sali widać było, że albo większość osób widziała ich już na żywo, albo po prostu – zwłaszcza chłopcy – nie byli fanami. Niall podszedł do Bridget, uśmiechnął się do niej i pocałował ją w policzek. No tak! Nazwisko, naturalny kolor włosów, oczu, ten akcent, pochodzenie. Bridget Horan, siostra Niall’a… Dyrektor ponownie wszedł na scenę:
- Chłopcy, chodźcie tu na chwilę – i wrócili tam. – A więc, jak mówiłem, zostaliście poproszeni do prowadzenia zajęć… - wyjął jakąś kartkę z kieszeni. – Liam Payn i Zayn Malik – śpiew. – Spojrzałam na Ninę. Miała wyraz twarzy, jakby zjadła tęczę… - Louis Tomlinson – taniec i tak zwane „postępowanie z fanami”. Harry Styles i Niall Horan… - patrzyłyśmy z Devonne na dyrektora błagalnie - … instrumenty strunowe i perkusyjne. Resztę zajęć poprowadzą zwykli instruktorzy. Dziękuję za uwagę, możecie iść do swoich pokoi – zszedł ze sceny, a One Direction za nim.
- Dev, idziemy? – spojrzałam na nią znacząco.
- Nie, o niee, na pewno NIE! – skrzywiła się.
- I tak jutro mamy z nimi zajęcia. Po co do cholery ten stres, co?
- Nie wiem o czym rozmawiacie, ale idziecie po autograf? – spytała po angielsku Nina. Kiwnęłam głową, a moja BFF westchnęła i poszła za nami. Wokół 1D było kilkanaście dziewcząt, ale jakoś się dopchałyśmy, jako ostatnie. Po autografach od czterech na środku mojego senniko-pamiętnika, spojrzałam z uśmiechem na Harry’ego:
- Podpiszesz się pełnym imieniem? – poprosiłam. – Podoba mi się imię Harold. Nazwałam tak moją maskotkę Ciasteczkowego Potwora – wypaliłam. Chłopak zaśmiał się. I uśmiechał, i uśmiechał… i wziął ode mnie pamiętnik, podpisał się, ale zasłonił dedykację. A potem… zaczął go przeglądać! Odruchowo walnęłam go po łapach, jak kiedyś mojego kuzyna, a on się zaśmiał.
- Daj spokój, też kiedyś uwielbiałem jednego Harry’ego… - pokazał mi swoje zdjęcie w moim pamiętniku otoczone serduszkami i odciskiem moich ust oraz napisami „Marga Styles, Margaret Mary Styles” itd.
- Potter’a, hmm? – zaczerwieniłam się i wzięłam od niego pamiętnik. – Przestań się, proszę, uśmiechać, bo próbuję być wściekła.
- Jutro się pozłościsz. Bridget wspominała, że grasz na gitarze. Niby Niall jest w tym lepszy, ale ja też daję radę…
- Bridget mówiła coś o mnie? – zdziwiłam się.
- Tak, trejkota o koleżankach z pokoju co roku. Znaczy znamy się, znaczy ja i ona, dopiero jakiś rok, ale Niall coś wspominał…
- Yhm… No nic, do jutra, tak? – uśmiechnęłam się i spojrzałam w te jego śliczne oczęta.
Kiwnął głową, a jego słodkie loczki poruszyły się. A potem podszedł do Louis’a, a ten klepnął go w tyłek. Pokręciłam głową, spojrzałam na roześmianego Liam’a i również się zaśmiałam. Widocznie to taki ich rytuał czy coś… Spojrzałam na Devonne, która czekała na mnie na drugim końcu korytarza, obok windy, z rozmarzonym wyrazem twarzy. Nina musiała najwidoczniej iść już do pokoju.
- I co, rozmawiałaś z Niall’em? – zagadnęłam.
- Powiedziałam „dzięki”, a on puścił mi oczko – wyszczerzyła się.
- Soooł romantic – zaśmiałam się.
- I mam serduszko przy autografie – pokazała mi język… i autograf.
- A ja uśmieszek, i coo? A od Harry’ego dedykację.
- POKAŻ!
- W pokoju – powiedziałam i tam też poszłyśmy.



No i tyle. Taki tam, zwykły 1 rozdział. Fanka poznaje One Direction, coś iskrzy itd. ;)
"Devonne", i jak ci się podoba? Mówiła, że ten sen był pojeb*ny! ;) Ale dalsza część... Haha, ty już wieesz ;) <3 Kocham Cię Siostro ;*
Z dedykacją dla onedirection3 z photoblog.pl. Twoje opowiadanie i tak przebija moje! (jest dodane do "Ulubione blogi(ABC)" :)

5 komentarzy:

  1. oo świetne! :D hazza wymiata! xd i te klepniecie w tyłek hmm :P czekam na następny :)
    @orangedirection

    OdpowiedzUsuń
  2. NIach! Fajny! <3 Chce dalszą część! : D

    OdpowiedzUsuń
  3. "I want, I want, I want, to be loved by you...":)
    Superrr,bardzo mi się podoba:)ELENKA

    OdpowiedzUsuń