niedziela, 26 lutego 2012

Rozdział 24: "The Party"

- Nie, nie ma MOWY, żebym to na siebie włożył! – krzyczał z przymierzalni Cory. Pomagałam mu wybrać jakieś ciuchy na osiemnastkę Liam’a. Była sobota, 25 sierpnia, piękny, słoneczny dzień. Jeden z ostatnich w tym roku, znając brytyjską pogodę.
- Wcale nie wyglądasz pedalsko – powiedziałam, a on westchnął i wyszedł z przymierzalni w różowej bluzce polo.– No dobra, może trochę – wybuchnęłam niepohamowanym śmiechem, a on zdjął i rzucił we mnie tą koszulką. – Chyba tylko Niall dobrze w takich wygląda. A ty powinieneś chodzić na siłownię – dźgnęłam go palcem w chudy brzuch.
Pokręcił z uśmiechem głową i włożył swoje ciuchy, a ja odwiesiłam różowe cacko na wieszak.
- Chodź może na lody – pociągnął mnie za rękę. Przy ludziach nie mogliśmy niestety tak sobie za rączkę chodzić, bo oficjalnie byłam dziewczyną Harry’ego. Staraliśmy się nie pokazywać w publicznych miejscach, ale paparazzi i tak coś tam mruczeli o romansie dziewczyny Styles’a. Zajebiście. Ale jakoś miałam to gdzieś. Nagrałam piosenkę z Justin’em Bieber’em jak chciał Paul, to wolno mi było zaszaleć.
- Może lepiej chodźmy do ciebie, co? – odparłam. – Pouczę cię grać na gitarze i… - nagle skręciliśmy w ślepą uliczkę, a Cory położył mi palec na ustach. Założył mi kosmyk włosów za ucho, popatrzył w oczy i pocałował. To było takie… inne. Z Harry’m od początku iskrzyło, a z Cory’m poznawałam się powoli, przez przyjaźń do… teraz. Czy to nie było moje marzenie od połowy 6 klasy?
- Ja też cię kocham, wiesz? Teraz wiem to na pewno – przejechał kciukiem po moim policzku, a ja przyciągnęłam go za koszulkę i pocałowałam namiętnie. Ruszałam do przodu. No i zobaczymy co ten przód mi przyniesie.
(perspektywa Harry’ego)
Szedłem właśnie z lodziarni naprzeciwko ulubionego sklepu Zayn’a i mijałem ślepą uliczkę, w której stały kontenery na śmieci, a wieczorami kręcili się dilerzy narkotyków. Stała tam jakaś para i się całowała. Przyjrzałem im się bliżej. Zaraz… Margaret? I ten cały… jak mu tam… Cody? Rory? Upuściłem trzymanego w ręce loda włoskiego i szybko stamtąd odszedłem. Kogo ja chciałem oszukać? Nigdy do siebie nie wrócimy. Ale to wcale nie znaczyło, że nie byłem wściekły. W końcu ja zgwałciłem Caroline dawno temu, a ona najpierw przespała się z moim najlepszym kumplem… a teraz jeszcze lizała się w ciemnych uliczkach?! I pomyśleć, że musiałem z nią żyć pod jednym dachem.
No cóż, ona żyła pod jednym dachem z ćpunem i gwałcicielem. Tak, myślicie, że dlaczego zawsze wyglądałem jak śpiący podczas X-Factor’a? Bo byłem na trawce. Na narkotykach zgwałciłem Caroline, nawet o tym nie pamiętając. Cholera, miałem problemy, tak?! Ale Louis kazał mi się ogarnąć i iść na odwyk. Jestem czysty od ponad roku. Teraz jednak miałem to w dupie i zadzwoniłem do numeru podpisanego jako „w razie nagłego wypadku”. Taaaak, trawka od Logan’a zawsze była najlepsza. Spotkaliśmy się jeszcze tego samego wieczora. Zapłaciłem mu dużą sumkę za towar i dyskretność. W domu zamknąłem się w pokoju, wyjąłem zakopane na dnie szafy bibułki i zrobiłem sobie grubego skręta. Witaj, stary przyjacielu – pomyślałem i zapaliłem, wciągając dym do płuc.
(perspektywa Margaret)
29 sierpnia 2012. I oto jesteśmy. Najbardziej ekskluzywna impreza w Wielkiej Brytanii, osiemnastka Liam’a Payne’a i Niall’a Horan’a. W naszym domu kręciło się mnóstwo ludzi, w większości sław.
- Tu jest zajebiście – powiedziała Żaneta, odgryzając chipsa. – A kiedy te mini-koncerty?
- Ciii! Niall wie tylko o Edzie! – syknęłam, ale uśmiechnęłam się. – Na żywo jesteś ładniejsza.
- To w necie byłam brzydka?
- Zamknij się bijaaacz – wyszczerzyłam się i ją przytuliłam.
- A gdzie twój chłopak? – spytała.
- Tam – pokazałam odruchowo w stronę Cory’ego gadającego z Devonne. Cholera. Ale co tam, i tak znała już prawdę. W sensie tą „oficjalną dla chłopaków”, jak i Monika.
- Czy wyjdę na desperatkę prosząc Harry’ego do tańca przy „Lego House”? – przegryzła wargę.
- Nie sądzę. On i tak ostatnio średnio w ogóle kojarzy, co się do niego mówi – mruknęłam.
(perspektywa Devonne)
- Gdzie ten Michael? – mruknęłam po raz setny tego wieczoru pod nosem, patrząc na zegarek. Impreza trwała już od godziny, a jego nadal nie było. Wyszłam przed dom i zobaczyłam, że idzie w jego stronę z jakimiś paczkami.
- No w końcu! – wzięłam od niego jedną paczkę, pociągnęłam go za rękę i podeszliśmy do Niall’a. Zrobiłam głęboki wdech, czekając na reakcję ich obojga. Michael już chciał się odezwać, kiedy zauważyłam, że oczy Niallera zaszły łzami i przytulił swojego brata. Zostawiłam ich samych. Pewnie chcieli sobie mnóstwo opowiedzieć. Podeszłam do Margaret rozmawiającej z jakąś dziewczyną.
- O, właśnie. Devonne, to Żaneta, Żaneta, to Devonne – przedstawiła nas sobie. A więc to była ta słynna Żaneta.
- Czy ja miałam zwidy czy Niall się przefarbował? – spytała mnie.
- Nie, to jego brat – wyjaśniłam.
- On ma brata bliźniaka? – zdziwiła się. – Ale i tak ciacho – popatrzyła w stronę Horanów.
- Ja mam zwidy czy widzę takiego jakby drugiego brata mego? – odparła trochę wstawiona Bridget.
- Tak, to Michael. Pewnie go nie pamiętasz, ale…
- MIKEEEE! – pobiegła do niego.
- Chyba jednak go pamięta – odparła Margaret, wzruszając ramionami, a ja spojrzałam na ustawioną w salonie scenę, na którą niespodziewanie wszedł sam Ed Sheeran, którego Margaret i chłopaki tak uwielbiali. No ale trzeba przyznać, teksty miał genialne. Zaczęły się pierwsze takty The A Team
(perspektywa Harry’ego)
Usłyszałem głos Ed’a siedząc w sypialni i robiąc sobie skręty na zapas. Spojrzałem na przewróconą ramkę na biurku i wziąłem ją do ręki. Na zdjęciu byliśmy ja i Margaret na plaży. Całowałem ją w policzek, a ona się słodko uśmiechała. Zdzira. Rzuciłem ramkę w kąt, a ona rozbiła się na kawałki. Zszedłem na dół i stanąłem pod sceną.
„The worst things in life come free to us
Cos we're just under the upperhand
And go mad for a couple of grams”

Śpiewał mój kumpel, patrząc prosto na mnie. Chyba tylko on potrafił wyczuć, kiedy byłem na haju. Zajebiście. Odwróciłem od niego wzrok i zatrzymałem się na Żanecie rozmawiającej z… dwoma Niall’ami. Wow, ten towar serio był dobry. Podszedłem do niej i pociągnąłem ją za rękę.
- Cześć Jeanette – wyszczerzyłem się, mówiąc z lekko francuskim akcentem.
- Harry – spojrzała mi w oczy, a potem się przytuliliśmy. Zacząłem wąchać jej włosy.
- C-co ty robisz? – odsunęła się ode mnie.
- Pachną Szałmą – powiedziałem, a Edward akurat skończył śpiewać. Wszyscy zaczęli klaskać, a on tylko pokazał na DJ’a Malik’a, a ten włączył podkład do „Lego House”.
- Zatańczysz? – spytała mnie.
- Jasne – wzruszyłem ramionami i zaczęliśmy tańczyć wolnego.
(perspektywa Margaret)
- No i wtedy miałam wyjść na wybieg i słyszę taki plusk. Schylam się, patrzę na buty… A tam miska z wodą do pedicure! – skończyła opowiadać anegdotkę Eleanor, a my się zaśmiałyśmy.
- Cholera, cholera, cholera… - mruczałam pod nosem, patrząc na zegarek.
- Co się stało? – zapytała Nina.
Siedziałyśmy wręcz jak królowe: narzeczona Louis’a, dziewczyny Liam’a, Zayn’a i Niall’a oraz była dziewczyna Harry’ego(chodź dla prasy obecna). Przesłodko. A ja się wkurzałam, że Justin’a do tej pory nie ma.
- Spokojnie, DJ Malik zaraz coś puści skocznego, przecież nie musi wystąpić zaraz po Eduardo – stwierdziła Monika. – A gdzież to się nasza Żancia podziewa?
- Mówiła, że na Lego House chce zatańczyć z Haroldem – wzruszyłam ramionami, a dziewczyny spojrzały na mnie jakbym kogoś zabiła. – No co? – ale zanim zdążyły mi odpowiedzieć podszedł do mnie Cory.
- Cześć dziewczyny – powiedział do nas. – Zatańczysz? – spytał, podając mi dłoń. Kiwnęłam głową i weszliśmy na parkiet, a potem zaczęliśmy tańczyć wolnego. Było miło, naprawdę. Dopóki nie usłyszałam znajomej melodii i wiadomości piosenkarza:
- To była próbka! – zaklaskał, a za nim ludzie z imprezy. - Oto piosenka napisana przez Margaret Perry i skomponowana przez nią oraz Liam’a Payne’a i Louis’a Tomlinson’a. Dziękuję wam ludzie, jest genialna. Zwłaszcza tobie, Margaret, za tak dojrzały tekst jak na twój wiek.
Odsunęłam się momentalnie od Cory’ego i podeszłam do Zayn’a, który był DJ’em.
- Co ty odwalasz?! – syknęłam.
- To prezent od Liam’a i Louis’a dla ciebie, przed trasą.
- Nie skończyłam pisać tej piosenki!
- A co z notatkami w pamiętniku…? – uniósł brew, szczerząc się, a ja mu dałam pstryczka w nos.
- Otaczają mnie kretyni… - wywróciłam oczami, mówiąc tonem Skazy z „Króla Lwa”.


No i jak obiecałam, tak jest... 20 komentarzy i rozdział! 
Z dedykacją dla Claudii (@CalaHoran), bo mnie tak męczyła, haha. I ogólnie dla osób, które nadal czytają, chodź mieszam niesamowicie, a z Hazzą to już w ogóle.
Kocham was! xx
@MargaaStyles

piątek, 24 lutego 2012

Rozdział 23: "You have to move on"

- Tak – odparłam na wdechu, chodź miałam ochotę krzyczeć.
- Tu Justin Bieber. Przyjeżdżam za tydzień na tydzień do Londynu, a słyszałem, że chcesz nagrać cover. A spodobał mi się twój. Ale serio. I chcę nagrać z tobą „Overboard”. Desperacko szukałem twojego menager’a i zgodził się.
- Zaraz, zaraz, czekaj, stop. Paul kazał ci zadzwonić?
- Nie, ale chciałem takie sprawy załatwiać osobiście – niemal widziałam jego uśmiech.
- Ok JUSTIN – zaakcentowałam jego imię i spojrzałam z wyszczerzem na przyjaciółkę. – To kiedy nagrywamy? – żachnęłam się.
- Dzień po tym jak przyjadę. Dzisiaj mamy 15-sty, więc… dwudziesty trzeci ci pasuje?
- Spoko, byle nie dwudziesty dziewiąty, bo… EJ! Znasz One Direction, prawda?
- Chodzisz z Harry’m – stwierdził. - Tak, znam.
- Wystąpiłbyś na wspólnej osiemnastce Liam’a i Niall’a? Niall cię uwielbia, a na początku września jadą w trasę i…
- Ok, spoko. Prześlij mi SMS’em adres na ten numer. Jakby co jesteśmy w kontakcie.
- Ok, to… cześć.
- Cze…
- Never Say Never – powiedziałam mimowolnie.
- Moje motto. Pa – rozłączył się.
- Czy to był ten Justin, o którym myślę?
- Yep.
- I chcesz zrobić Niall’owi idealny prezent?
- Yep.
- Mam tylko jedno pytanie: czy to może być nasz wspólny prezent? – spojrzała na mnie błagalnie. – To marzenie Niallera, a ja cholernie nie wiem, co innego byłoby chociaż w połowie tak zajebiste.
- Powiedziałabym ci, ale nie będę demoralizować ludzi – zaśmiałam się i zeszłyśmy na kolację.
Ten tydzień był nudny jak flaki z olejem. Nie mogłam się wręcz doczekać, żeby poznać Justin’a. Kto jak kto, ale on jednak miał skłonność do dawania ludziom rozgłosu. Jak Jasmine V czy komu tam jeszcze.
Z Cory’m coraz częściej się spotykałam i trochę zaczął mnie przerażać mój tok myślenia: kiedy on mnie pocałuje?! Głównie były to wypady z Dev albo jego kumplem Ian’em, ale jednak. Pewnego dnia Ian powiedział, że ma jakiś projekt na chemię i nie może iść z nami do kina, żeby się pośmiać z Belli i Edwarda. No to siedzieliśmy wokół rozpiszczanych fanek Zmierzchu i rzucaliśmy w nie popcornem, trzymając się za ręce. To było takie naturalne.
Moje poranne wymioty zaczęły być niepokojące, więc powiedziałam Liam’owi, że coś jest ze mną nie tak. On mnie chyba nie lubi, serio. Zamiast wysłać mnie do lekarza dał jakieś ziółka(aż się bałam co to) i tabletki. Trochę pomogło, ale i tak rzygałam dalej niż widziałam. Co rano.
I w końcu nadszedł ten dzień: zaraz po szkole pojechałam autobusem do studia. Bieber wysłał mi wcześniej przepustkę pocztą, więc pokazałam ją ochroniarzom, którzy wpuścili mnie z uśmiechem. W holu czekał w swojej najprawdziwszej postaci Justin Drew Bieber. Cholera, na żywo był jeszcze przystojniejszy!
- Margaret, witaj! – uśmiechnął się na mój widok i przytulił mnie.
- Dobra, zabrzmi to obciachowo, ale… podpiszesz się? – podsunęłam mu pod nos jedną z jego płyt, które posiadałam. Wyjął marker i autograf miałam z głowy.
- Znasz słowa? – zagadnął i otworzył mi drzwi do dźwiękoszczelnego pomieszczenia.
- Powiedzmy, że dostałam lekkiej obsesji na punkcie tej piosenki po twoim występie z Miley na Madison Square Garden. No wiesz, scena z Never Say Never – odpowiedziałam, a on uniósł pytająco brew. – Tak, tak znam – usiadłam na jednym ze stołków i włożyłam słuchawki na szyję.
- O, widzę profesjonalistka. Nagrywałaś już coś w studiu?
- Chłopaki mają swoje w domu, więc trochę się w to bawiłam – mruknęłam.
- Chłopaki?
- Mieszkam z One Direction, nie wiedziałeś? Jestem z Polski, stąd mój akcent.
- Możemy zaczynać! – przerwał naszą rozmowę siedzący za mikserem Paul. Okej, od kiedy on pracował w studiu nagraniowym?! W każdym razie włożyłam jedną słuchawkę na ucho, a drugą na włosach, co pewnie śmiesznie wyglądało. Paul włączył podkład melodyczny, a ja wsłuchałam się w niego, zamykając oczy i zaczęłam śpiewać. Otworzyłam oczy dopiero na refrenie, kiedy dołączył do mnie Justin. Jego głos naprawdę się zmienił, odkąd nagrał oryginalną wersję. Po 4 minutach piosenki w końcu zaczęłam normalnie oddychać. Podczas śpiewania trochę zapominałam o podstawowych czynnościach życiowych, cóż. Dobrze, że nie zsikałam się w spodnie.
- Niesamowity wokal – odparł Justin.
- Ujdzie – mruknęłam. – Po co właściwie chciałeś nagrać ze mną piosenkę?
- Paul chciał cover kogoś sławnego na twój album, Scooter chciał, żebym promował nowych artystów. Dwie pieczenia na jednym ogniu. No i myślisz, że dlaczego zaryzykowałem mini-aferą na YouTube tylko po to, żeby dodać ci komentarz? Kocham twój głos – spojrzał na mnie, a ja myślałam, że tam zejdę na zawał.
- Daj mi sekundkę, ok? – powiedziałam nieprzytomnym tonem i wyszłam z dźwiękoszczelnej kabiny do pomieszczenia z mikserem.
- PAUL UWIELBIAM CIĘ TY SKURWYSYNU! – wyściskałam mojego menager’a. Owszem, był draniem, ale za to, co dla mnie zrobił go uwielbiałam.
- Nie ma za co – uśmiechnął się. – Dobra idź już wracaj do niego, nagracie jeszcze dwie wersje i wybierzemy najlepszą.
I tak to by mogło wyglądać. Istna życiowa sielanka. Taa, akurat.
(perspektywa Zayn’a)
Podczas gdy Margaret była w studiu, zakradłem się do jej pokoju. Domyśliłem się, gdzie mogła schować pamiętnik, to takie oczywiste. Podniosłem materac jej łóżka, gdzie leżał jej, jak podpisała na okładce, „senniko-pamiętnik”. Zacząłem przeglądać pierwsze strony, oczywiście ze słownikiem angielsko-polskim w ręce. Wpisy z marca 2011. Jej 13 urodziny, wklejone zdjęcie z jakąś brzydką brunetką. Pod spodem dopiska: „fałszywe dziwki, niby tytuł jej ulubionej piosenki, a sama się do nich zalicza – maj 2012”. Dalej chyba coś o szkole. Czerwiec 2012. Wielkimi, czerwonymi literami napis PORAŻKA. I opis tego, jak wyznaje miłość jakiemuś Cory’emu. Cholernie trudno było przetłumaczyć, ale od czego jest iPad i translator? Współczułem jej. Naprawdę. Ale czy to był sen, czy prawda? Nie, sny podpisywała ksywką „Marga”, a wpisy „Margaret”, więc potrafiłem odróżnić. Lipiec 2012. Widzę dedykację Harry’ego. I opis jednego ze snów na następnej stronie:  

„Tkwię z Harry’m w jakimś kantorku na mopy, słychać stłumione piski, a on mówi:
- Oni nam nigdy nie dadzą spokoju. I… i mimo, że cię kocham, nie dam rady, wiesz? – spojrzał mi w oczy i dotknął mojego policzka. – Nie zniosę tego dłużej, chłopaki też nie.
- Dobrze wiedzieć, kiedy jeszcze tydzień temu mówiłeś: „może i nie mamy siły, ale nigdy nie mów nigdy”? To na pewno nie moje słowa! – po policzkach zaczęły spływać mi łzy.
- Ani moje! To tekst piosenki!
- Ale cytowałeś ją. A potem powiedziałeś, że mnie kochasz!
- I może to był właśnie największy błąd w moim życiu… - jeszcze raz spojrzał mi w oczy. I zniknął.”

Okey, auuć, wyobraźnię miała niezłą, naprawdę. Gorzej było jeszcze, kiedy zobaczyłem inny sen. Z przed kilku dni. Sen o mnie. Przetłumaczyłem go i przeczytałem 2 razy. „Śmierć w męczarniach”? Ona ma depresję… I to moja wina. Gdybym nie dał jej tej pieprzonej whiskey, nic by się nie stało. Ale nie, ubzdurałem sobie, że nic jej nie będzie. I teraz ja jestem szczęśliwy z Moniką, a ona… a ona cierpi. Tak nie mogło być. Musiałem pogadać z  tym Cory’m. W trybie natychmiastowym. Schowałem grzecznie pamiętnik na miejsce i znalazłem jego adres w książce telefonicznej(ok, ale OD KIEDY TAM SĄ ADRESY?!) i pojechałem. Otworzyła mi drobna dziewczyna o mysich włosach.
- Cześć, jest Cory? – spytałem.
- Eee… BRAAAAAT! – krzyknęła w głąb domu i nagle spojrzała na mnie zszokowana. O-ho zaczyna się. – Ty jesteś Zayn Malik, prawda?!
- Tak, a ty jesteś…? – rzuciłem swój firmowy uśmiech.
- Camille. Wchodź do środka – pociągnęła mnie za rękę i zaprowadziła do salonu, gdzie podobny do niej chłopak(tylko że o blond włosach) grał na konsoli.
- To ja was zostawię – powiedziała i z dziwnym uśmiechem na ustach wyszła.
- Cześć – usiadłem obok chłopaka. – W co grasz?
- Jesteś jednym z tych, z którymi mieszka Margaret, prawda? – spytał mnie na starcie.
- Tak, jestem Zayn.
- Cory – odłożył joystick. – Słuchaj, powiedz mi, czy ona jest z… Harry’m? Bo w klasie jakaś dziewczyna spytała jej, czy z nim jest i odpowiedziała, że tak, ale jakoś nie chwaliła się, że ma chło…
- Jesteś jej przyjacielem, prawda?
- Nie. Ja ją kocham.
Popatrzyłem na niego zszokowany. A co z „aha, fajnie”?!
- Kocham ją, ale na nią nie zasługuję – kontynuował. -  Mam nadzieję, że on…
- Zerwali ze sobą, ale prasa ma o niczym nie wiedzieć – powiedziałem mu szybko.
- Czyli mam szansę…?
- Nie. Nie publicznie. Nie mogą was razem widywać, bo skończy jako „ta, która wykorzystała Styles’a do zrobienia kariery”. Prasa wie swoje, my swoje. A to czy masz szansę jeśli chodzi o jej uczucia… Wyznaj jej, co czujesz i poczekaj na reakcję. Myślę, że ona nadal czuje to, co w czerwcu – zakończyłem krótki monolog.
- Skąd wiesz o czerwcu?!
- Przeczytałem jej pamiętnik. Ale ciii! – zaśmiałem się. – Dzięki za rozmowę, stary. Naprawdę pomagasz mi uszczęśliwić… przyjaciółkę. – Nie byliśmy ze sobą blisko, ale to ja odebrałem jej dziewictwo. Byliśmy przyjaciółmi, bo jak nie nimi to… kim?
- Nie, to ja dziękuję – odpowiedział i wtedy do salonu weszła Camille w koszulce z moim zdjęciem i Yearbookiem w ręce.
- Podpiszesz się? – zapytała, podając mi pisak. Spięła włosy w koczek, więc mogłem zauważyć, że ma oczy zupełnie jak jej brat.
- Ok – wzruszyłem ramionami i podpisałem na okładce obok mojej fotografii. Potem poprosiła o wspólne zdjęcie, które zrobił jej brat. – Jesteście bliźniętami?
- Jestem rok starsza – wyjaśniła dziewczyna. – Chodzę do szkoły z internatem, ale przyjechałam na przepustkę do domu, muszę jeszcze wziąć parę rzeczy – odpowiedziała na jednym wdechu. – Wow. Na żywo jesteś seksowniejszy niż na zdjęciach – uśmiechnęła się.
- Opłaca mi się ten żel do włosów – zaśmiałem się. – Dzięki jeszcze raz – powiedziałem obojgu. – Do zobaczenia niedługo! – wyszedłem z ich domu, mając nadzieję, że Cory’emu się powiedzie.
(perspektywa Margaret)
- Jakieś wieści od Michael’a? – spytałam przyjaciółki, bo akurat siedziałyśmy same w kuchni. No tak, leciał jakiś mecz, więc nawet Horanek zasiadł przed telewizorem. Typowe.
- Nie, ale mam nadzieję, że przyjdzie na imprezę – upiła łyk soku. – Zauważyłaś, że Zayn dzisiaj się jakoś dziwnie zachowuje?
- Nie, jakoś nie – mruknęłam.
- O cholera, przepraszam – domyśliła się o co chodzi. – Ale za to Nathan mnie ostatnio męczy SMS’ami – westchnęła pokazując mi skrzynkę odbiorczą.
- Czy on nie może sobie odpuścić? To już jest żałosne – wgryzłam się w jabłko.
- Taa, no ale w jakiś sposób go lubię – odparła, a ja prawie zakrztusiłam się owocem.
- Nie kombinuj, bo skończysz jak ja – mruknęłam z pełnymi ustami.
- Szczęśliwa w ramionach nowego chłopaka? – uniosła brew. No teraz to się serio zakrztusiłam. Przyjaciółka poklepała mnie po plecach, a ja przełknęłam kęs.
- Ma mi jabłko nosem iść?! – zaśmiałam się. – Że niby ja i Cory? Haha, dobre.
- Jeszcze 3 miesiące temu mówiłaś, że go kochasz.
- A on na to „aha, fajnie”. On nie bierze dziewczyn na poważnie, widocznie do tego nie dojrzał, trudno. Lubię go, ale…
- A ja uważam, że on już dojrzał. Nie widziałaś jego wzroku wtedy, kiedy zostawiłam was samych i poszłam malować z jego ojcem.
- Pograliśmy w gry i zapytałam o Camille. Norma.
- Nie chcę ci się wtrącać w życie, ale musisz iść do przodu. Tak trzeba – położyła mi dłoń na ramieniu.
- Myślisz, że tak po prostu pstryknę sobie palcami i zapomnę o Harry’m? O tym, co się wydarzyło? – ściszyłam głos.
- Ale nie możesz tkwić w martwym punkcie. Chociaż próbuj…
Kiwnęłam głową. Dzisiaj robiłyśmy sobie babski wieczór u mnie w pokoju, więc kupiłyśmy mnóstwo żelków Haribo(tych Smerfów, silnie uzależniające) i chipsów. Obejrzałyśmy „Kac Vegas”, „Porąbanych”, a na koniec wzruszające „Have Dreams, Will Travel” z AnnąSophią Robb, moją ulubioną aktorką.
- Mam deżawi – zmarszczyła czoło Dev.
- Bo ostatnio też to oglądałyśmy – pociągnęłam nosem, bo na ostatnim filmie się popłakałam.
- Ale wtedy oglądałyśmy też „One Direction: Year In The Making” i mówiłaś… nie ważne – zorientowała się. Ale ja wiedziałam, co ma na myśli. „I mówiłaś, kiedy Harry płakał: mam ochotę tam iść, pocałować go i powiedzieć, że go kocham mimo wszystko. Że ważne, co myślą o nim inni, ja zawsze będę przy nim. Zawsze i na zawsze”. Jak ja doskonale pamiętałam te słowa. Po policzkach pociekły mi kolejne łzy, ale szybko je starłam i zaczęłyśmy rozkminiać się na temat prezentu dla Liam’a. Zdecydowałyśmy się, żeby kupić mu żółwia o imieniu James. Jak jego drugie imię.

Nie lubię tego rozdziału, a perspektywę Zayn'a dodałam dosłownie przed chwilą. Dla mnie ten rozdział jest jednym z najgorszych, jakie napisałam, mimo iż trochę akcji jest... No i nasz KOCHANY wręcz Cory. Jak to mówi Plotkara(nie, nie oglądam tego serialu, czytam książki) "wiem, że mnie kochacie".
No i mam kochani co do was nowe wymagania, haha. Postanowiłam NIE dodawać rozdziału, dopóki pod ostatnim nie będzie 20 komentarzy. Bloga obserwuje 29 osób, a mój rekord komentarzy to było 16, więc... proszę was! To naprawdę ważne, żeby znać waszą opinię na temat tego, co piszę. Wiem, brzmi jakbym o nie żebrała. Ale to dla mnie mobilizacja! ;)
@MargaaStyles

wtorek, 21 lutego 2012

Rozdział 22: "Michael"

Około 6 zostałyśmy odwiezione do domu, gdzie czekali na nas chłopaki… i Nina! Cholera, dziwnie patrzeć w twarz komuś, kto też zapewne spał z Zayn’em… z wyjątkiem Moni, bo ona to nie wiem czy spała czy nie. Mniejsza o to. Nina Collins rzucała się w oczy, głównie przez to, że przefarbowała włosy na pastelową zieleń, co po minie Liam’a widać było, średnio jej wyszło. Ale i tak patrzył w nią jak w obrazek i cały czas całował i przytulał.
- Jest szansa na nagranie wokali przed trasą? – pytała o naszą piosenkę przy kolacji zrobionej przez Payne’a. „Special chicken” z pieczonymi ziemniakami, przysmak Zayn’a. Mniam!
- Liam! – syknęłam. – Miałeś nikomu nie mówić!
- Możliwe, o ile da się przekonać jakąś supersławę o nagranie tego kawałka – udał, że nie słyszał mojej uwagi.
- A wy to może nie supersławy? – spojrzała na niego.
- Cher Lloyd? O ile dobrze wiem, przyjaźniliście się z nią… - spojrzałam specjalnie w stronę Niallera, który zakrztusił się swoim ziemniakiem.
- Cher Bear? Ona ma słabość do naszego blondaska – zmierzwił mu włosy Louis. – Ale nie, jest w trasie po Stanach, odpada…
- A co z JLS? – zaproponował Liam.
- Eee... nie pasują mi do tej piosenki – stwierdziłam, a Lou przyznał mi rację. Nagle Harry’emu zadzwonił telefon.
- No cześć Ed! – uśmiechnął się sam do siebie. – A takie tam… no to przyjeżdżasz na tą osiemnastkę, co nie? No dobra, narka – rozłączył się, a my patrzyliśmy wszyscy na niego w oczekiwaniu jak na debila. ED SHEERAN!
- No co? – popatrzył na nas jak na psychicznie chorych.
- Kurwa. My tu taki temat, dzwoni do ciebie Ed, a ty nie kumasz. Pierdole, ty nawet soku nie pij – odsunął jego szklankę Zayn ze śmiechem.
- Nie pouczaj mnie o piciu – mruknął pod nosem. A to akurat było chamskie. Auć. – No ale dobra, Ed i tak 29-ego przyjeżdża to mu można powiedzieć to i owo i waszym projekcie – dodał.
- Boże. Ed Sheeran zaśpiewa moją piosenkę – rozmarzyłam się, a potem zauważyłam, że Liam i Louis patrzą na mnie wzrokiem pt. „are you fucking kidding me?”. – No dobra, NASZĄ! Ale słowa sama napisałam – pokazałam im język i jadłam dalej.
- Nie zmieniłeś fryzury – zauważyła Nina, patrząc na Żarłoka.
- Nie, to tylko jakiś gość, który wygląda jak ja… - wzruszył ramionami.
- Ale Niall, nie wydaje ci się to ciut podejrzane? – odparła Devonne. – Może twoja mama wcale…
- Dziękuję za kolację, dobranoc – zostawił połowę (A TO PRZECIEŻ NIALL HUNGRY HORAN!) kolacji na talerzu i pobiegł na górę. Okej, on coś wiedział. Trzeba tylko się dowiedzieć, co. Zauważyłam, że Dev pochłonęła swoją porcję natychmiastowo i poszła za nim na górę.
- Louis, kiedy ślub? – spytałam przyjaciela, zmieniając temat.
- Jakoś tak po trasie. Aha, no i Eleanor prosi, czy ty, Dev i Monika nie mogłybyście zostać druhnami. Chcę też zaprosić Żanetę. No i… no Danielle będzie świadkową – zapadła niezręczna cisza, a Carrot Boy odchrząknął. - A Harold świadkiem! – objął ramieniem i pocałował w policzek Styles’a, który się uśmiechnął. Mimo wszystko miło było patrzeć na stare, dobre Larry Stylinson.
- No jasne, może pójdę po Mo… - nie skończyłam, bo brunetka już wbiła nam na chatę.
- Masz klucz bijacz?! – otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia.
- Nie, ale ktoś zostawił otwarte drzwi. Cześć Nina – mruknęła, patrząc na byłą dziewczynę swojego chłopaka z lekką pogardą.
- Cześć.
- Właśnie rozmawiamy o ślubie Lou. Mamy być druhnaaaami – wyszczerzyłam się.
- Sexy druhny, haha – objął nas ramionami Zayn. Zły pomysł. Harry wstał od stołu i usiadł w salonie, a za nim poleciał Louis.
- Tyyy, Zaynold, nie odwalaj, tylko Monia jest dla ciebie sexy – parsknęłam śmiechem i ściągnęłam jego rękę z ramienia. – Idę oznajmić dobre nowiny Żanecie – dodałam i poszłam do salonu, gdzie na stoliku leżał mój laptop. Doznałam szoku. Louis próbował gwałcić Harry’ego różową marchewką. Popatrzyli na mnie, a Karotek wzruszył ramionami i próbował dalej. Ja tylko zrobiłam poker face, wzięłam ze stolika laptop i powoli wycofałam się na górę.
- Jezu, jaką my mamy patologię w tym domu – parsknęłam śmiechem.
- A co się dzieje? – spytała Żan, gryząc kawałek czekolady.
- No… Louis próbował gwałcić Harry’ego różową marchewką… - wsłuchałam się za dźwięk za ścianą. – A teraz go gwałci kotem z lateksu – stwierdziłam.
- To nie patologia, to się już zalicza pod Trudne Sprawy! A Liam nadal chce ukraść przepis na Kraboburgery i przerobić je na marchewkowe?
- No ja mam nadzieję! Na ślub Louis’a i Eleanor się przyda – wyszczerzyłam się. – Czuj się zaproszona – parsknęłam śmiechem.
- Yaay! Ty, to serio kot z lateksu, teraz słyszę…
- Na początku chyba papierowy był.
- Koniecznie musimy się zgłosić do Pamiętników z Wakacji. Loret De Mar, nadchodzimy – zaśmiała się. Całkowicie normalna pokolacyjna rozmowa. 

(tymczasem, perspektywa Devonne)
- Niall? – spytałam cicho, otwierając drzwi jego sypialni. Siedział na podłodze, trzymał w ręce jakieś zdjęcie i płakał. Podeszłam do niego i spojrzałam na fotografię: około 4-letni Niall robiący ciasto z maleńką Bridget. Cali umazani lukrem i mąką. A w lustrzanym odbiciu aparat trzymają mama Horan’a i… drugi Niall!
- Twoja mama wcale nie poroniła, prawda?
- Myślałem, że on nie żyje -  mówił przez łzy. – Zawieźli go… po wypadku… widziałem jego ciało!
Siedział z podkulonymi kolanami, więc starałam się go przytulić, chodź wyglądało to komicznie.
- Mieliśmy 5 lat… I… i on jechał na rowerze i… ten motor po prostu… rozgniótł go… Stwierdzili zgon, a teraz… on żyje – w końcu spojrzał mi w twarz. – Co byś zrobiła, jakbyś zobaczyła swoją martwą siostrę, co? Myślałabyś, że nie żyje, prawda? To oczywiste.
Pokiwałam powoli głową.
- I nagle po 13 latach… jest. Żyje. Alleluja, zmartwychwstał! Nie. Mama… zostawili go tam… Nienawidzę ich! – zacisnął zęby, a po policzkach poleciały mu łzy.
- Niall, nie możesz tak mówić, słyszysz? Nie możesz. Zadzwoń do rodziców i zapytaj, co się stało, dlaczego tak jest.
- Rozmawiałem… kilka dni temu. Mówię prawdę. Zostawili ciało w szpitalu, w kostnicy. Nie robili pogrzebu, chcieli… żeby został między nami. A potem, gdy mieli spalić ciało, obudził się. Zaczął oddychać, serce pracowało. Potrzebował miesięcy rehabilitacji, ale żył. Ale czy mama wzięła go do domu? Nie. Nie chciała go, bo… bo był martwy – zaszlochał, załamując głos. Patrzyłam na niego z szeroko otwartymi oczami. Nie chciała dziecka, bo… uważała, że jest martwe?
Wzięłam od niego zdjęcie i odłożyłam je na bok. Przytuliłam się do niego, a on objął mnie ramieniem.
- Kocham cię, wiesz? - wyszeptał, jak wtedy, kiedy zostaliśmy na całe napisy w sali kinowej po seansie i zaczynali wyłączać światła…
„- No chodź, napisy się prawie skończyły! – zaśmiałam się i pociągnęłam go za rękę, próbując wstać.
- Nie, zostańmy jeszcze chwilę i poczekajmy – wydawał się być zdenerwowany. – Chcę ci coś powiedzieć.
Wszyscy wyszli, więc mogliśmy rozmawiać.
- Więc…? – odparłam po dłuższym milczeniu.
- Kocham cię, wiesz? – wyszeptał, patrząc mi prosto w oczy.
- Ja… ja też cię kocham Niall – odpowiedziałam.”

Pokiwałam głową i pocałowałam go.
„I żaden Nathan nam tego nie rozpieprzy” – pomyślałam.
(perspektywa Margaret)
- Okej, za 13 dni urodziny Liam’a, a osiemnastkę robi z Niall’em, bo 13 września będą już w trasie… Pytanie: co im kupić? – spojrzałam na Dev podczas przerwy na lunch, następnego dnia. Siedziałyśmy przy stoliku na zewnątrz, niedaleko szkolnego boiska, jak zresztą większość szkoły.
- Nie mam pojęcia – przymrużyła oczy, bo raziło ją słońce. – Ale coś mi mówi, że powinnaś zapytać Danielle. Niallowi wystarczy ciasto twojej roboty – parsknęła śmiechem.
- Żartujesz, prawda? – uniosłam brew. – Znaczy widziałam dziewczynę dwa razy na oczy i nagle zadzwonić do niej z pytaniem „Ej, co kupić twojemu byłemu na 18-stkę?”. Jasne.
- Słuchaj, Nina prawie go nie zna, tak? A z Danielle był dosyć długo i…
- Od czego są chłopaki? – wzruszyłam ramionami i zaczęłam jeść swój jogurt.
- Masz rację… Ej, masz może adres do tej jadłodajni? Tej, w której NIBY Niall rozdawał jedzenie?
- Eee… No nie. Spytaj Kingsley, ona coś tam wspominała na matmie o akcjach charytatywnych.
- To będę za 5 minut – odparła i poszła do naszej wychowawczyni siedzącej 3 stoliki od nas. Co moja kochana Siostra planowała…?
Po lekcjach przyjechał po nas Louis. Wszystkie dziewczyny gapiły się w naszą stronę, a my tylko wsiadłyśmy do środka i odjechałyśmy.
- Jak tam szkoła? – zagadnął.
- Dobrze. Możemy zajechać w jedno miejsce…? – spytała Devonne i dała mu karteczkę z adresem.
- Chcesz sprawdzić co to za podszywacz, co? – zaśmiał się.
- No coś w tym guście.
Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Ja i Dev wysiadłyśmy z samochodu, Lou został w środku. Okolica wyglądała normalnie. Weszłyśmy do budynku. Pachniało, jakby ktoś się nie mył tydzień. I zupą. A przy stoisku, gdzie tą zupę rozdawali, stała dokładna kopia Niall’a. Z wyjątkiem koloru włosów. Oczy, wzrost, ta sama twarz i uśmiech…
Spojrzał w naszą stronę i zamarł. Dosłownie. Jakby go zamurowało.
- Michael Horan? – spytała prosto z mostu Devonne. MICHAEL?!?!
- Michael, ale na pewno nie Horan – zaśmiał się. – Michael Sykes, miło mi – podał nam obu dłoń.
- Ja jestem Devonne, a to jest Margaret… Słuchaj, czy ty masz pojęcie, jak bardzo jesteś podobny do Niall’a Horan’a? I że piszą o tobie w gazetach?
- Piszą piszą. Mnie to bawi.
- Naprawdę? Bawi cię to? Bo Niall’a nie. Słuchaj, jesteś jego bratem. Ledwo uszedłeś z życiem. Nie pamiętasz? 5 lat, wypadek?
- To niemożliwe, mam tylko jednego brata. Znaczy, tak jakby, jestem adoptowany. Mój brat nazywa się Nathan.
- Zaraz… Nathan Sykes?! – spytałam, zanim zdążyła to zrobić Devonne.
- Aaa, pewnie fanki – zaśmiał się.
- Ty jesteś taki głupi czy mi się tylko wydaje? Wyglądasz prawie dokładnie jak Niall Horan, urodziłeś się 13 września 1994 roku w Mullingar w Irlandii i masz trójkę rodzeństwa: Niall’a, Bridget i Gregory’ego! Wszyscy myśleli, że nie żyjesz! – wygarnęła mu moja przyjaciółka. Wow.
- Skąd wiesz kiedy się urodziłem…? I o wypadku…?
- NIALL mi powiedział. Jestem jego dziewczyną. Cholera, nic nie pamiętasz?
- Byłem w szpitalu. Bardzo długo, ponad rok. Potem trafiłem do domu dziecka i zabrali mnie państwo Sykes. Mieli 5-letniego syna, Nathan’a. Nie pamiętam nic sprzed czasów szpitala, możecie mi wierzyć albo nie – ściągnął fartuch, który miał na sobie i odłożył go na bok. Szybko zastąpił go na stanowisku jakiś inny chłopak. – Pomagam biednym, bo… bo to słuszne, bo wiem, jakie to uczucie.
- Ja mówię prawdę. Tobie też wierzę. Ale… 29 sierpnia Liam i Niall robią osiemnastkę. Przyjdź na imprezę. Bez Nathan’a – dodała szybko. - Poznasz Niall’a i resztę chłopaków… Twój brat cię pamięta.
- Jeśli… jeśli to prawda to dlaczego zostawili mnie samego w tym szpitalu?
- T-to dłuższa historia – mruknęła pod nosem, nabazgrała mu adres na karteczce i wyszłyśmy stamtąd. Dobra, nie za bardzo ogarniałam, jaka to „historia”, ale przeczuwałam, że prędzej czy później się dowiem.
- Ale to było niesamowite! – powiedziałam do Devonne wieczorem, krążąc po jej pokoju. – Identyczny! No po prostu… wow! – nie mogłam wyjść z szoku.
- Mhm – mruknęła.
- O co chodzi, Dev?
- Niall… powiedział mi, że… ja po prostu nie jestem pewna, czy jest gotowy go spotkać – westchnęła. Zamknęłam drzwi i usiadłam obok niej na łóżku.
- Dawno nie rozmawiałyśmy, tak od serca. Co się dzieje? – spojrzałam jej w oczy, a ona opowiedziała mi o wypadku i tym wszystkim.
- No a teraz się okazuje, że brat Niall’a to przyszywany brat Nathan’a, który do mnie zarywa i o którego jest zazdrosny – skończyła.
- A ja mam rozstrojenie żołądka.
- Sprawdzałaś, czy nie jesteś…?
- Nie, 2 testy nie kłamią – powiedziałam szybko, a wtedy do pokoju ktoś zapukał.
- Proszę – mruknęła Dev. Do środka wszedł Liam:
- Dobra, to formalność, ale wiecie, że robimy osiemnastkę, więc zaproście kogo chcecie, byle nie ześwirowane fanki ze szkoły – podał nam zaproszenia, w których wystarczyło tylko wpisać nazwisko. – No i za 10 minut kolacja. Hazza gotuje – uśmiechnął się, patrząc na mnie, a ja tylko poczułam lekkie ukłucie w sercu.
- Spadaj już – pokazałam mu z uśmiechem język i wywaliłam za drzwi.
- Michael, Cory, Camille… - zaczęła wymieniać Devonne. – Ktoś jeszcze?
- Żaneta. Monię pewnie zaprosił, ale Żan ledwo zna. Dobra, dalej, kto tam… - zaczęłam się zastanawiać i wtedy zadzwonił mi telefon. Jakiś nieznany numer…
- Halo?
- Margaret Perry? – spytał aż zbyt znajomy mi głos. O Boże!



Od razu mówię, że wiem iż Nialler się urodził w 1993, ale u mnie w opowiadaniu oni są rok młodsi, a mamy 2012, więc jest napisane 1994. No to na ten temat...
No i... DZIĘKUJĘ! ♥
Za co? :
- ponad 10.500 wejść (!)
- Ok. 12 komentarzy pod każdym rozdziałem (przynajmniej ostatnio ;])
- 27 obserwujących (dla mnie to naprawdę dużo ;*)
I najważniejsze... że czytacie, mimo moich licznych intryg i kombinacji! Myślałam, że "czytelność" mi spadnie po rozwaleniu Marry, a tu... BOOM!
THANK YOU!
@MargaaStyles

piątek, 17 lutego 2012

Rozdział 21: "The old crush"

- Nie jestem w ciąży! – powiedziałam i odłożyłam testy na bok. Uściskaliśmy się, a ja dałam je Zayn’owi, który stwierdził, że nikt nie może znaleźć ich w koszu, więc je spali. Mimo tego, że nie palił już od ponad pół roku, nosił przy sobie zapalniczkę, więc spalił je nad wanną a popioły spłynęły z wodą do kanalizacji.
Reszta wakacji upłynęła spokojnie: zero jakiś afer czy czegokolwiek. No, może tylko to, że co raz częściej pojawiał się w gazetach „brunet Niall”. Dziwne.
14 sierpnia miałyśmy z Devonne pierwszy dzień w Brytyjskiej szkole. Wieczorem miała przyjechać Nina. Monika, jak się okazało, nadal miała mieszkać koło nas, bo jej rodzice opłacili jej szkołę i warsztaty taneczne za 3 lata z góry. Była przeszczęśliwa, a my z nią. Chłopcy mieli niecałe 2 tygodnie do Europejskiej trasy koncertowej, więc mieli trochę roboty: kilka sesji, trochę wywiadów. Menager dowiedział się, że ja i Harry się rozstaliśmy. Nie będę wam powtarzać, co powiedział, to było przekleństwo za przekleństwem. Ale i tak powiedział, że mam ruszyć dupę i napisać tą swoją piosenkę, a potem ją nagrać, on czeka. Jezu, ja się nie prosiłam o menager’a, a ten mi jeszcze rozkazuje. No, w każdym razie…
- Jak to dobrze, że to nie prywatna szkoła – powiedziała Dev. – Przynajmniej mundurków nie ma – dodała.
- Dzięki Bogu, bo Lou by dostał ode mnie – parsknęłam śmiechem, wykładając książki do szafki. Niestety Monia nie chodziła do naszej szkoły, bo była 2 lata starsza i była w „high school”, a my dopiero w „secondary school”. Ale miałyśmy siebie, a to najważniejsze, żeby przetrwać szkolną dżunglę.
- Co wybrałaś na język obcy? – spytała.
- Niemiecki i polski – wyszczerzyłam się. Polski, wiadomo, same 6 będą. Niemiecki? Miałam już przez rok u siebie w gimnazjum, więc szprechać nie szprecham perfekt, ale zawsze coś.
- Cwaniuro… ja też – zaczęła układać książki w swojej szafce. Moje leżały w tak zwanym „artystycznym nieładzie”, ale jakoś je ogarnęłam i wyglądało to normalnie. Schowałam do torby rzeczy do biologii, bo to była moja pierwsza lekcja. Dobry znak, bo zawsze lubiłam biologię. Dev chyba miała chemię, wnioskując z okładki książki, na której były jakieś próbówki itd.
- Co masz po tym? – spytałam.
- Matma – westchnęła.
- Fizyka – burknęłam. – Ale potem mamy razem Niemca. Hahaha, będzie kolejna głupawa? Jak w 1 klasie? – poruszyłam śmiesznie brwiami.
- Wiadomo – przybiłyśmy żółwika i zadzwonił dzwonek, więc pozamykałyśmy szafki i poszłyśmy do klas. Według planu lekcji miałam mieć biologię w sali numer 3. Poprawiłam okulary, strzepnęłam paprochy z materiałowych rybaczek i weszłam do klasy. Wszyscy już wszystkich znali, wiadomo, bo to już ich drugi rok w tej szkole. A ja byłam nowa i nieznana. Wszyscy się na mnie gapili jakby zobaczyli Lady GaGę w kolejnym ekstrawaganckim stroju. Westchnęłam cicho, uniosłam lekko kąciki ust  i zaczęłam wyglądać wolnego miejsca. Trzeci rząd, miejsce „nie od okna”. Zaraz obok…
- Cory?! – spojrzałam prosto w błękitne oczy mojego przyjaciela z Polski. No dobra: „przyjaciel” to nie jest dobre określenie. Znałam go odkąd przeprowadziłam się z miasta na wieś czyli przed pierwszą klasą podstawówki. Od tamtej pory kocham się w nim po uszy. Mimo iż zawsze – no, przynajmniej do połowy 1 klasy gimnazjum – był ode mnie niższy. Jego siostra, Camille, doskonale wiedziała, co do niego czułam i jak byłyśmy małe to często mnie tym szantażowała, ale chyba jakoś w 5 klasie stwierdziła, że mi przeszło. Naiwna. Pamiętam jeszcze, jak przychodziłam niby do niej, graliśmy sobie we trójkę na PlayStation, a tu nagle ona musi do toalety. Radość na mojej twarzy niepojęta. A to tylko głupie granie z kumplem, który nic nie wiedział… Niedługo przed moim wyjazdem na obóz powiedziałam mu o swoich uczuciach. A on to przyjął ze spokojem na twarzy i powiedział tylko „fajnie”. FAJNIE?! Przez Harry’ego… zapomniałam o swoich uczuciach do niego. Nie, moje uczucia do Cory’ego to co najwyżej bratersko-siostrzana miłość. Zauroczenie. Ale teraz, gdy widziałam ten sam słodki uśmiech, radosne oczy i blond grzywkę…
- Cześć Margaret – spojrzał na mnie, mówiąc po polsku. – Camille nie wspominała, że się przeprowadziliśmy?
- Nie! Czyli jednak mieszkacie z tatą…? – ich rodzice się rozwiedli ze 4 lata temu. Powód? Jego tata po prostu za rzadko wracał do Polski, bo pracował w Anglii i ich mama miała tego dość. Camille i Cory od dawna tam jeździli na wakacje, ale żeby przeprowadzka…?
- Z Camille rozmawiałam ostatnio jak byłam w Polsce – wyciągnęłam książkę z torby.
- Właściwie to… wpadłabyś do nas po lekcjach? I słyszałem, że Devonne mieszka z tobą – parsknął śmiechem. – Ją też zaproś ode mnie.
- Załatwione – ostatni raz spojrzałam mu w twarz, bo do klasy weszła nauczycielka: szczupła kobieta w średnim wieku z burzą blond loków na głowie. Przywitała klasę po wakacjach oraz nowych uczniów. Okazało się, że nazywała się Jennifer Lancester i – według plotek od brytyjskich kumpli Cory’ego – była najrówniejszą nauczycielką w szkole. Niestety, nie naszą wychowawczynią…
- Tu jesteś! – złapałam swoją przyjaciółkę za ramię.
- Tu mam szafkę, czy to nie logiczne? – parsknęła śmiechem.
- No dobra, cicho. Zgadnij kto się tu edukuje w tej zacnej placówce.
- Nie mów mi, że Paweł – wywróciła oczami.
- Cory.
- NASZ Cory?! – spojrzała na mnie jak na wariatkę. – Nie, musiało ci się przewidzieć.
- I przesłyszeć i „przemówić” i „przesiedzieć” – zaczęłam wyliczać. – I jest w naszej klasie, fuck yeah! – podskoczyłam w miejscu. – A Camille podobno chodzi do jakiejś szkoły z internatem dla dziewcząt – dodałam. – Zaprasza nas dzisiaj po południu, idziemy, co nie? Pliss! – ścisnęłam ją za ramię.
- Auu, no dobra! Ale trzeba powiadomić Lou, że po lekcjach zostajemy w mieście, bo się będzie wściekał.
- No to zadzwoń do niego, ja idę do toalety – powiedziałam i tam też się udałam.
Na ostatniej lekcji mieliśmy godzinę wychowawczą. Usiadłam z Devonne w przedostatniej ławce, tuż za Cory’m i jakimś jego kolegą.
Do klasy weszła młoda, długonoga szatynka z dziennikiem w ręce i w butach na co najmniej 10 centymetrowym obcasie… Spojrzałam na swoje różowe trampki i miałam ochotę parsknąć śmiechem.
- Witam wszystkich po wakacjach. Chciałabym, żebyśmy przywitali trójkę nowych uczniów: Cory’ego, Devonne i Margaret. Nazwiska zbędne, w końcu wiecie, jak nienawidzę nazywania po nich – udawała, że się wzdryga. – Zapraszam na środek – uśmiechnęła się do nas życzliwie. – Aha, zapomniałabym… jestem Julie Kingsley, jakbyście nie zauważyli, uczę matematyki – podała nam wszystkim dłonie. – Opowiedzcie coś o sobie, jak wam minął pierwszy dzień w szkole? – oparła się o kant swojego biurka. – Margaret, zacznij proszę…
- No więc…
- Ej, ty jesteś dziewczyną Harry’ego z One Direction? – spytała mnie na głos jedna dziewczyna, a po klasie przebiegł szmer.
- Tak – odpowiedziałam bez wahania, bo tak chciał Paul(menager). – No więc lubię…
- A to jest Devonne! Dziewczyna Niall’a! – krzyknęła druga.
- Proszę o spokój, dziewczęta! – uderzyła otwartą dłonią o biurko wychowawczyni. – Mów dalej.
Kiwnęłam głową:
- Jestem Margaret, ale możecie mi mówić Marga, jak kto tam chce. W lipcu skończyłam 14 lat, jestem z Polski… Lubię śpiewać, grać na gitarze… trochę gotuję. No. To tyle – uśmiechnęłam się życzliwie i spojrzałam w stronę moich przyjaciół. Każde powiedziało krótko o sobie i mogliśmy usiąść na miejsca.
- Więc Camille z wami nie mieszka?
- No w sumie od wczoraj już nie. Ale będzie przyjeżdżać na weekendy – spojrzał na nas. Stałyśmy właśnie na przedpokoju i ściągałyśmy buty. Za oknem była typowa, sierpniowa pogoda. A my będziemy siedzieć i grać na PlayStation, jak za starych, dobrych czasów.
- O, cześć dziewczyny – uśmiechnął się ojciec Cory’ego.
- Dzień dobry – odpowiedziałyśmy
- Ej, nie chciałabyś mi pomóc malować jednej ściany? – spojrzał na Devonne. - Bo ty masz talent plastyczny, a ja… dwie lewe ręce do tego.
- No niech będzie – spojrzała na naszą dwójkę tym swoim „spojrzeniem”. Mówiącym: „mhmm, coś się szykuje”. O nie Devvie, nie tym razem kochana.
- To co? Crazy Frog? – wyszczerzyłam się, rozkładając swój zacny tyłek na kanapie w salonie.
- Nie, bo ty tam kantujesz, masz jakieś kody! Shrek 2! – i włączył płytę z grą. Ograł mnie, cwaniaczek jeden. To wszystko przez to, że ten głupi smok spalił mi głowę!
- Zostajecie na stałe, tak? - spytałam, podczas gdy on wkładał płytę do pudełka.
- Mhm, przynajmniej do końca gimnazjum – spojrzał na mnie. – Słyszałem, że jesteś z jednym z tego One Direction, prawda?
Tylko kiwnęłam głową i poszliśmy do pokoju, gdzie Devonne i tata Cory’ego robili przeogromne arcydzieło. Na bursztynowej ścianie namalowali ogromne drzewo, dąb. Wyglądało to… przecudownie. Wszystkie szczegóły: każdy listek i w ogóle. Niby nie skończone, ale mimo wszystko piękne… Moja przyjaciółka miała talent. I to jaki.



No i macie. Jednak nie nazwałam "nowego bohatera" jak chcieliście(najwięcej głosów miało imię Alex), ponieważ iż aczkolwiek jestem wredna! :D Takie tam, pewnie będzie na mnie foch, że za dużo kombinuję, ale coś za coś: albo ciąża, albo Cory. Haha ^^
Z dedykacją dla mojej kochanej Dands, która jest najlepszą przyjaciółką, jaką kiedykolwiek miałam ;* Kocham Cię Siostro i dziękuję za wszystko ♥ (cholera, ja i te moje sentymenty ;))
@MargaaStyles

wtorek, 14 lutego 2012

Rozdział 20: "Impossible possibilities"

Całowaliśmy się. Było gorąco. Pragnęliśmy się. Zrobiliśmy to. Spaliśmy nago w jego łóżku. Ktoś mnie ubierał i przeniósł gdzie indziej. Obudziłam się. Nic nie pamiętałam. Zayn. Harry. Szpital. Ból. Niemowlę. O Jezuniu, jaki słodki, to chłopiec, cały Zayn… ZAYN?! A obok łóżka szpitalnego Caroline ze swoją dwuletnią córeczką(istny Harreh!) na rękach. Wbijająca mi nóż prosto w serce. Zdruzgotany Harry. Płacząca Devonne. Mój pogrzeb. Requiem For Dream. Rozpad zespołu. I ta melodia będąca esencją wszystkich błędów, jakie popełniłam. Mój zduszony przez wieko trumny i ziemię krzyk. Śmierć w męczarniach.
Obudził mnie dźwięk pianina. Lou się obudził i niechcący stuknął głową w klawisze. Musieliśmy zasnąć w studiu. Spojrzałam na zegarek w telefonie: godzina 9 rano. Dotknęłam swojej twarzy: mokra od łez. Otarłam je szybko rękawem bluzy. Podciągnęłam się na łokciach i usiadłam. Liam’a z nami nie było.
- Gdzie on się podział? – spytałam.
- Pewnie poszedł na śniadanie – spojrzał na mnie Lou.
- A to nie ty miałeś dzisiaj robić? – uniosłam brew.
- Miałem, ale ja umiem robić tylko marchewki. Ej no, wstawaj, ciesz się wakacjami! Od połowy sierpnia już musicie do budy chodzić – zaśmiał się.
- Pierdolisz… Cholera, to ja się wakacjami cieszyć muszę, a nie… - ugryzłam się w język. „…a nie robić testy ciążowe” – pomyślałam.
- No niestety, taka oświata u nas. Ale za to ferii ile chcesz! CZAS NA PORANNĄ MARCHEW!!! – i wyleciał niczym Superman ze studia.
(tymczasem, perspektywa Harry’ego)
Przez całą noc nie spałem, myśląc o błędach, jakie oboje popełniliśmy. Ja zgwałciłem Caroline, ona przespała się z Zayn’em. To bolało. Zapewne nie tylko mnie. Ale potrzebowaliśmy przerwy. Nadal ją kochałem. Przecież nigdy nie przestanę. Tylko co się stanie, jeśli ona przestała kochać mnie? Pomyślała, że jestem brutalnym skurwielem niewartym uczuć? Nawet nie znała całej prawdy o tym, co się wydarzyło… Tylko kiedy zdążymy sobie wybaczyć? Niedługo trasa po Europie, potrwa 2 miesiące, więc praktycznie nie będzie nas w domu, potem nagrywanie nowego albumu, promowanie, wywiady… Zacznie się ciężka praca, „pierdolona harówa” jak to określał Paul. Nie będzie chciała z nami jechać, to pewne. Żadne z nas nie było gotowe na wybaczenie, a już tym bardziej przyjaźń i mieszkanie w jednym tourbusie przez prawie 24 godziny na dobę. Nie mógłbym znieść jej widoku i pomyśleć, że już nie jest tą niewinną dziewczyną, jaką znałem ponad miesiąc temu. Upiła się. Uprawiała seks. Seks z moim przyjacielem.
Ale mieszkaliśmy w jednym domu, musieliśmy ze sobą rozmawiać, przynajmniej na temat błahych spraw. I nagle trasa wydała mi się idealnym pomysłem na przerwę…
Ocierając łzy z policzków wstałem z łóżka i wyszedłem z pokoju, a potem zszedłem na dół.
(chwilę później, perspektywa Margaret)
Wstałam z podłogi i ogarnęłam jakoś nuty, a następnie postawiłam gitarę pod ścianą i wyszłam ze studia. W korytarzu wpadłam na Harry’ego.
- Dzień dobry – mruknął pod nosem, nawet nie patrząc mi w twarz.
- Cześć – odpowiedziałam, a potem razem weszliśmy do kuchni. Cała „ekipa” siedziała przy stole i rozkminiała jakąś gazetę, a Niall się śmiał jak głupi. Norma.
- Ej, co tam takiego śmiesznego? – spytałam.
- HAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA – odpowiedział mi Horan.
- Taaaaaaaaak… ten pan już więcej nie bierze – powiedziałam i spojrzałam na Dev.
- Piszą, że Nialler przedwczoraj rozdawał jedzenie bezdomnym. I że „wrócił do naturalnego koloru włosów” – parsknęła śmiechem.
- Bez kitu, NIALL rozdawający żarcie?! Nawet jeśli to bezdomni, to przecież go znamy, haha. Tym gazetom już się nudzi – dodałam.
- A ty nie mówiłeś kiedyś, że… - zaczął Liam, ale za to dostał kuksańca w brzuch od blondaska. – Ej no co, ja wiem, że to… nienormalne, ale… - i drugi kuksaniec.
- Niall? – spojrzała na niego morderczym wzrokiem Devonne.
- Eh – westchnął. – No bo… miałem mieć brata bliźniaka, Michael’a. Ale… mama poroniła – przełknął ślinę, a oczy zaszły mu łzami. Zapadła cisza. Moja przyjaciółka podeszła i go mocno przytuliła, razem z nią ja.
Nie wracaliśmy już do tego tematu, ale żeby… Michael żył? Nie, to przecież niemożliwe… Ale wiecie, to że mieszkam z One Direction może wydać się niemożliwe. Że byłam z Harry’m Styles’em. Wpierdalałam pierogi z Niall’em Horan’em. Pisałam piosenkę z Louis’em Tomlinson’em i Liam’em Payne’m. Że mogę mieć dziecko z Zayn’em Malik’iem.
- Witajcie dziewice, witajcie… nie prawiczki – wyszczerzyła się Monika, wbijając do nas. Cholera, i znowu to uczucie z lewej strony klatki piersiowej. Poczucie winy i chęć powiedzenia prawdy. Ale nie mogłam jej tego zrobić. Ani Zayn’owi. Nie. Byli moimi przyjaciółmi, a jeśli Zayn będzie miał odwagę jej powiedzieć to… jego decyzja.
- A witam, witam. Chodźcie, wbijemy Żanci na skajpaja – wyszczerzyłam się. – Zobaczymy jej reakcję na widok 1D, co wy na to, chłopaki? – spojrzałam po nich. Pokiwali głowami, a ja poleciałam na górę po laptop.
Najpierw zadzwoniłam do Żanety i pogadałam z nią chwilę po polsku, potem dołączyły Monia i Dev. One Direction już czaili się za kanapą, żeby wyskoczyć i ją powitać w wielkim stylu.
- WE ARE ONE DIRECTION! – wyskoczyli zza kanapy, a ja myślałam, że ona tam zemdleje.
- BOŻEBOŻEBOŻE! – powiedziała na wdechu. – Cześć chłopaki, jestem Żaneta – odparła po angielsku.
- Jestem Louis, a to Harry, Niall, Zayn i Liam – wyszczerzył się Lou. – Luuuuuuubisz marchewki?! – przytknął nos do kamerki.
- No ba.
- VAS HAPPENIN?!?! Luuuuuuubisz nas?! – dodał Zayn.
- Ja... ej jak im powiedzieć, że chcę ich zgwałcić, żeby ich nie wystraszyć? – spytała nas po polsku, a my dostałyśmy jakiejś padaki ze śmiechu. – Do I like you?! I love you guys so much! And I can’t wait for a concert in Poland!
- A to już niedługo, od września zaczynamy trasę po Europie – uśmiechnął się Niall i objął Devonne ramieniem.
- ŻE NIBY CO?! – spytałyśmy we cztery.
- Ja pierdole – Zayn zrobił facepalm. – Niall, pało, mógłbyś raz się przymknąć. RAZ! – sprzedał mu bitchslap, a blondyn zaczął go gonić.
- Jezu, jakie to są dzieci specjalnej troski. Cześć Harry – wyszczerzyła się do osoby, która oprócz mnie i Moni siedziała najbliżej laptopa. – Słuchaj: ty, ja, ślub. Teraz.
- Stoi – parsknął śmiechem. Siedział tak blisko mnie, a był tak daleko. Nadal go cholernie kochałam. Ale nie mogłam wrócić, za bardzo bolał mnie fakt, że oboje się oszukiwaliśmy…
- Marga, co taki odwrócony banan na twarzy? – spytała mnie Żaneta.
- Nie, no nic. Pogadaj z nimi, ja… idę ogarnąć tamtych dwóch matołów – powiedziałam bez życia. A potem pobiegłam do łazienki w gościnnym i zwymiotowałam. Wytarłam usta papierem toaletowym, spłukałam pawia i wypłukałam twarz wodą z kranu. Pobiegłam do swojej łazienki na górze i umyłam zęby, żeby pozbyć się smaku wymiocin.
Obeszłam wszystkie pokoje i znalazłam idiotów w pokoju Niallera. Zayn siedział bez koszulki, a Niall w samych gaciach, na podłodze. Trzymali w rękach karty. Na mój widok zrobili poker face. Ja to samo. Ubrali się szybko i Zayn zaczął wyjaśniać:
- Eee…
- Rozbierany poker? Serio? – uniosłam brew patrząc na obu. – Dobra, ja już nawet tego nie skomentuję. Aha, no i chyba się wzywają na dole – odparłam do Niall’a, a on zasalutował i pobiegł na dół.
- Jak rozumiem, chciałaś porozmawiać…
- Kupiłeś już test, prawda?
- Ja… - zaczął. – Tak. Tak, kupiłem, nawet 2 – odparł stanowczo.
- Daj mi go – wyciągnęłam dłoń.
- Ale…
- Wymioty to jeden z… „objawów” pierwszego miesiąca. Zayn, daj mi test – wyszeptałam.
- To najgorsze 15 minut w moim życiu – krążył po moim pokoju, czekając na wynik. Ja tylko usiadłam na łóżku i pod nosem błagałam Boga, żeby to była nieprawda. Zatrucie pokarmowe, grypa jelitowa, cokolwiek.
- Usiądź – poprosiłam i poklepałam miejsce obok siebie. Kiwnął głową i spojrzał mi w oczy. – JEŚLI już, to ja mogę…
- Nie, nie pozwolę ci usunąć tego dziecka jeśli sama tego nie będziesz chciała – odparł tylko.
- Co masz na myśli?
- To twoje życie, twoja przyszłość, twoja decyzja. Jeśli miałabyś je usunąć ze względu na moją karierę, to nie. Rozumiesz, o co mi chodzi?
- Tak – kiwnęłam głową i spojrzałam mu w oczy. Wzięłam głęboki oddech i weszłam do łazienki. Wzięłam oba testy do dłoni, spojrzałam na wynik i wyszłam, patrząc na Zayn’a…



Kolejny, który mi się nie podoba. Mam jakiś nieogar pisarski. Chodź pod ostatnim też tak pisałam, a mało kto narzekał, haha. No, w każdym razie co do "przebaczenia", to macie tu czarno na białym: Harry nie wybaczył Margaret i na odwrót. Żeby nie było nieporozumień, bo chyba w ostatnim rozdziale nie wyraziłam tego jasno ;)
Z dedykacją dla Żanety - no i co, jednak jesteś u mnie w opowiadaniu, NIESPODZIANKA! Haha ♥ I te nasze (z Monią ;*) ogarnięte TINY XD
@MargaaStyles

piątek, 10 lutego 2012

Rozdział 19: "You lied to me"

Obudził mnie znany dotyk ust na dłoni. Harry. Spojrzałam w jego przepełnione miłością, zielone oczy. I poczułam się jak tania dziwka. Musiał wiedzieć, byłam mu to winna. Choćby to złamało mu serce…
- Co się stało, źle się czujesz? – spytał, a ja pokiwałam głową. – Przesuń się kawałek – lekko uniósł kąciki warg i położył się obok mnie. Pocałował mnie w głowę. Nie, dłużej nie mogłam… Zacisnęłam powieki, z których popłynęło kilka łez i usiadłam.
(perspektywa Harry’ego)
- Harry… - spojrzała mi w oczy i wzięła mnie za rękę. Z jej czekoladowych oczy płynęły łzy, ale nie wiedziałem zupełnie dlaczego. Czy to przez Caroline…? – Ja… Boże, czuję się jak w jakimś tanim romansidle mojej mamy… - otarła jedną łzę z policzka. – Cholera, wypiłam za dużo i przespałam się z Zayn’em, a ty nie powinieneś tego wiedzieć, bo mu to obiecałam, ale za bardzo cię kocham. A teraz możesz mnie spoliczkować – powiedziała i zrobiła wydech.
Zamarłem. Po prostu siedziałem na tym łóżku, trzymałem jej rękę i patrzyłem w jej niewinne, brązowe oczy. Kochałem ją, obiecałem sobie, że jej nie skrzywdzę. A ona… ale była pijana… Pijana?
- Kto ci dał alkohol? – spytałem.
- Z-zayn… Ale to nie jego wina, oboje…
- Ktoś jeszcze był w domu? Widział to?
- Louis pił z nami trochę, ale poszedł spać... Błagam, Harry, nie mów Monice – zaczęła naprawdę płakać, chowając twarz w dłonie, a ja pogłaskałem ją po plecach. Spojrzała na mnie zdziwiona, pociągając nosem.
- Nie nienawidzisz mnie?
- Nienawidzę w tej chwili siebie – powiedziałem szeptem.
- O czym ty gadasz w ogóle? Powinieneś teraz mnie spoliczkować albo chociaż ze mną zerwać. A nie mówić, że nienawidzisz siebie.
Po krótkiej chwili milczenia powiedziałem:
– Nie bój się, nie powiem Monice, nawet Zayn się nie dowie, że wiem. Mimo iż mam ochotę mu zrobić to, co zrobił Liam’owi… - wziąłem głęboki wdech. - Jest coś, co powinnaś wiedzieć… - zacząłem po krótkiej chwili ciszy. – Jak się okazało, Caroline mnie nie zgwałciła. Tylko ja ją. Tak pokazuje monitoring w jej domu.
- Cholera, nigdy więcej alkoholu.
- Nie byłem pijany – wydusiłem w końcu. – Ja… - ale nie dane mi było skończyć.
- Więc… okłamałeś mnie?! – nie była już smutna, była wściekła.
(perspektywa Margaret)
Okłamał mnie. Ja mu wyznałam całą prawdę, bolesną prawdę, a on… spojrzałam na swoją roztrzęsioną rękę i uderzyłam go w twarz najmocniej jak potrafiłam. A potem wybiegłam z domu, wpadając na… Nathan’a.
- Jest Devonne? – spytał.
- Chyba tak – mruknęłam i ruszyłam przed siebie.
Nie, wściekła to za słabe słowo. Ale mocniejszego nie mogłam znaleźć. W końcu usiadłam na ławce w małym parku, wyjęłam z kieszeni zmiętą, czystą kartkę i długopis. I zaczęłam pisać.
(perspektywa Devonne)
Usłyszałam dzwonek do drzwi. Liam zdążył otworzyć przede mną. Cholera.
- Ee… Tu mieszka Devonne, co nie? Mijałem chyba jej przyjaciółkę.
- Jestem – powiedziałam, a Payne odszedł od drzwi ze skołowaną miną.
- O, hej, idziecie na koncert?
- Pewnie tak – uśmiechnęłam się lekko. – Ej, a gdzie ona poszła?
- Nie wiem, jakaś wkurzona była… Masz tu bilety i wejściówki – podał mi je.
- Wiesz co, dzięki, ale idę jej poszukać – mruknęłam i mając go gdzieś poszłam do parku. Była tam, siedziała na ławce i coś bazgrała. Tekst piosenki, jak zdążyłam zauważyć.
- Co się stało?
- Zapytaj Harry’ego…
- Daj spokój, aż tak cię wkurwi…
- Harry ją zgwałcił, mają nagranie. Ale był nieletni, więc chyba grzywnę płacił, nie wiem.
- Co za… - nie skończyłam, bo mi znowu przerwała:
- Aha, no i przespałam się z Zayn’em po pijaku, takie tam. I nie potrafię wybaczyć tej sprawy z Caroline…
Zrobiłam chyba minę jak zdziwiona rybka.
- Ej, to jakiś kolejny żart uknuty z Lou? Powiedz mi, że tak.
Pokręciła przecząco głową.
- To idź tam cholera do niego i… mu coś powiedz!
- Co? Że nie umiem mu wybaczyć? A on mi prawdopodobnie tak? Ja wiem, że ludzie popełniają błędy, ale niektóre… Leczy się latami. Ja już nie mogę do niego wrócić. Zostanę tu, ale… nie, dzisiaj się za dużo wydarzyło. Chcę coś zjeść, obejrzeć głupią komedię, zasnąć i zapomnieć.
- Posiedzisz z Lou i Liam’em? Bo ja… przepraszam, ale obiecałam Nathan’owi, że przyjdziemy z Niall’em na ten głupi koncert.
- Obietnica to obietnica – lekko uniosła kąciki ust.
- Chodź do domu, do koncertu jeszcze parę godzin – wyciągnęłam do niej rękę, wstając. Schowała kartkę do kieszeni i poszłyśmy do domu.
(perspektywa Margaret)
Wieczór. Włożyłam zieloną bluzę z napisem „Mondays makes me crazy” i z rysunkiem dziewczynki, która oderwała głowę swojemu misiowi, szare spodnie dresowe, i ciepłe, puchate skarpetki. Zeszłam na dół, gdzie siedzieli Louis i Liam. Bridget po południu wróciła do domu, przynajmniej z tego co wiedziałam, Zayn i Monika gdzieś jechali do klubu do miasta(klub dla VIP-ów, żadnych paparazzi, marzenie), Devonne i Niall pojechali na koncert The Wanted, a Harry siedział zapewne w swoim pokoju.
- Co oglądamy? – spytałam, związując włosy w koczek i siadając obok Louis’a.
- Mamy tyle tych filmów, że sama wybieraj – stwierdził Liam.
- Wiecie co? Naszło mnie na „Justin Bieber: Never Say Never”.
- Nie no, nie rób mi tego! Ja to musiałem oglądać z Niall’em jakieś… biliard tysięcy razy! – zrobił nafochaną minę Lou.
- No dobra, no to nie wiem… - spojrzałam na półkę z filmami na DVD. - „Ostatnia piosenka” – wydukałam cicho.
- Margaret, bo się nam tu rozkleisz – objął mnie ramieniem Louis.
- Bo wy nie wiecie, jak było – mruknęłam.
- Zaszło nieporozumienie i pokłóciłaś się z Haroldem – stwierdził Payne. Tak, to oficjalna wersja, którą znała reszta chłopaków…
- Powiedzmy. Dobra, nie wiem… „Podróż do wnętrza Ziemi”? – spojrzałam po nich. Pokiwali głowami, a Daddy włączył film.
Pożeraliśmy przygotowane wcześniej przeze mnie frytki i nuggetsy, do tego marchewki i popcorn, a wszystko popijaliśmy colą. Oglądaliśmy jeden z moich ulubionych filmów, czasem dając jakieś uwagi i wkurzając się, gdy coś nie wychodziło głównym bohaterom. Gdy seans się skończył, a my wszystko zjedliśmy, spytałam Lou:
- To prawda, że grasz na pianinie?
- Trochę coś brzdąkam… - podrapał się po karku Tomlinson.
- No a ty na perkusji, co nie? – zwróciłam się do Payne’a.
- Skąd fani wiedzą takie rzeczy?! – zrobił oczy jak spodki.
- Wikipedia. Ale głównie tumblr – próbowałam się szczerze uśmiechnąć.
- Boże, słyszałem o tym. Co oni tam wypisują… Głównie o Larry i… - nie skończył, bo przecież Larry to Louis… i Harry – nie ważne. A o co chodzi z tymi instrumentami?
- Chciałabym… pomoglibyście mi w stworzeniu podkładu pod piosenkę?
- Wow, wysokie progi, zamiast coveru od razu samouk – wyszczerzył się Louis, a ja dałam mu kuksańca w bok:
- Nie, to nie piosenka pod mój głos. Po za tym jest jeszcze nie skończona, ale… chcę mieć jakiś podkład.
- To co, idziemy do studia? – uśmiechnął się Liam.
Kiwnęłam głową, poszłam szybko do pokoju po gitarę i myknęłam do studia, gdzie Liam siedział już przy perkusji, a Louis przy keyboardzie, który mógł grać jak pianino.
Do późnej nocy siedzieliśmy i pisaliśmy podkład pod piosenkę. Z Lou jak zawsze dobrze się bawiłam, ale dopiero teraz zauważyłam, że Daddy też potrafi być zabawny, na swój „Ojczulkowy” sposób.
(tymczasem, perspektywa Devonne)
Przez cały koncert Nathan patrzył w moją stronę i chyba tylko ja i Niall staliśmy w tłumie ludzi nie śpiewając. „Nathan, odsuń te swe zacne, jasne oczyska i się nie mieszkaj mi w życiu” – pomyślałam.
- A na koniec ulubiona piosenka „tajemniczej nieznajomej” – puścił do mnie oczko. Spojrzałam na mojego chłopaka. Ociekał spokojem, ale ja już znałam te jego tłumienie uczuć…
„I’m glad you came… – śpiewali, a on cały czas się do mnie szczerzył, za co fanki dookoła myślałam, że mnie zjedzą. Na szczęście byliśmy na VIP-ach, a tam były te zrównoważone. No cóż, nie do końca, ale jednak… O dziwo nikt nie zaczepiał Niall’a(dzięki Bogu!).
Po koncercie poszliśmy za kulisy, gdzie osobiście wszystkich poznałam, dostałam nawet autografy. Jedno wspólne zdjęcie i został z nami tylko Nathan.
- To… co tam u was? – zagadnął.
- Niezły koncert – zaczął Niall.
- No wiemy, przed każdym 10-godzinne próby.
- U nas spontan – wzruszył ramionami. – Żarcieee! – spojrzał w stronę stolika ze szwedzkim stołem, a ja chciałam iść z nim, ale Nat złapał mnie za ramię.
- Myślałem bardziej, że przyjdziesz z przyjaciółką. No tą, co ją mijałem…
- Margaret. Nie, ona… nie ważne – nie miałam zamiaru rozmawiać z nim o jej prywatnych problemach, jeszcze czego.
- Gapiła się na nas wczoraj. Jakby chciała nas zabić, dosłownie – zaśmiał się.
- Czasem ma interesujące plany – mruknęłam pod nosem.
- Wpadniesz jutro do mnie do domu? Chłopaki się jutro rozjeżdżają po swoich, więc robię małą imprezkę. Bezalkoholowa, na luzie. Nad basenem – ostatnie zdanie powiedział, jakby chciał przyszpanować.
- Wow, my też mamy basen – wytłumaczyłam mu jak małemu dziecku, a następnie podeszłam do Niall’a kończącego kawałek pizzy i pocałowałam go. Fanki, które miały wejściówki (i jacyś ludzie z prasy) od razu zaczęli robić zdjęcia, czym się dało. Nasz pocałunek trwał długo. Na tyle długo, żeby Nathan zobaczył, że powinien sobie odpuścić podrywanie mnie. Odsunęłam się od Niall’a i jakby nigdy nic wzięłam sobie babeczkę.
- WHAT THE FUCK IS GOING ON?! – zdziwił się Niall, patrząc na mnie. – Myślałem, że masz dość prasy, od początku ich unikałaś.
- Nie robiłam tego dla nich. Po prostu cię kocham i chciałam cię pocałować – powiedziałam z lekkim naciskiem i ugryzłam słodycz, patrząc kątem oka w stronę Nathan’a – z lekkim skołowaniem na twarzy poszedł w stronę swojej garderoby.
Po tym wszystkim wróciliśmy do domu, a Niall był jakby bardziej… radosny. Spojrzałam na zegarek w kuchni: dochodziła 1 w nocy, a światła w salonie i na korytarzu były pozapalane.
- Halo? Ktoś umarł? – spytałam teatralnym szeptem, idąc na palcach.
- Pewnie zapomnieli wyłączyć. Chodź spać – mruknął mój chłopak i poszedł na górę. Postanowiłam zajrzeć do studia. Myślałam, że będzie puste, a tu… Margaret z gitarą na brzuchu leży na podłodze, Louis prawie leżąc na pianinie i Liam przy perkusji śpią sobie słodko, a wokół nich są rozwalone kartki z nutami. Uśmiechnęłam się lekko na ich widok i wyszłam po cichu, nie budząc ich. Sama powyłączałam światła i poszłam spać.



Szczerze? Nie podoba mi się ten rozdział, za szybko wszystko dałam. Jest fuj. Nie lubię go. Już mi się 20-sty bardziej podoba, chodź też wyszedł jak pół dupy zza krzaka. Muszę się bardziej postarać i potrzymać was w napięciu, hah ;)
Aha, no i... nie nienawidźcie mnie za rozwalenie Marry (Margaret+Harry). Wiecie, że i tak będzie happy end, więc nie róbcie bulwersu 5-latka, to nie pomoże :D I tak zrobię po swojemu, taaaaakaa jestem wredna dla was, hue hue :P

@MargaaStyles

wtorek, 7 lutego 2012

Rozdział 18: "Weird dream, Caroline Flack and getting drunk"

- Louis… - zaczęła. – Oczywiście, że tak! – uśmiechnęła się i przytuliła go. Po krótkiej chwili i pocałunku Tomlinson założył jej na palec pierścionek zaręczynowy. Zdążyłam mu się przyjrzeć: srebrny, z małym brylantem. Też taki chciałam… znaczy się za kilka lat, oczywiście.
Do domu wróciliśmy koło północy, po fajerwerkach puszczanych przez Lou(aż się bałam!) i Ojczulka Liam’a(no dobra, jednak jest Tatusiem, bo się tak martwił, że urwie Misiowi Louisiowi łapki), a – jak zauważyłam – The Wanted zniknęli koło 22.
Byłam cholernie zmęczona, więc padłam jak długa na swoje łóżko, w którym rozłożył się już Harry. Miałam gdzieś, co na ten temat ma do powiedzenia Liam, po prostu byłam cholernie zmęczona, było mi zimno, a on był takim moim prywatnym kaloryferkiem.
- Wygodnie ci? – spytał, przytulając mnie i opatulając kołdrą.
- Mhm – mruknęłam z zamkniętymi oczami.
- Ciepło?
- Mhm.
- Dasz buzi na dobranoc?
- Chciałbyś – parsknęłam śmiechem otwierając jedno oko i patrząc na niego.
- Wiesz, że nie zamieniłbym cię na nikogo innego na świecie? – spojrzał mi „w oko”, a ja otworzyłam drugie i podniosłam się, żeby być na wysokości jego twarzy(bo byłam na wysokości jego torsu). – Ktokolwiek będzie próbował mówić inaczej, gazety, fałszywe fanki, portale plotkarskie… Nie słuchaj ich. Słuchaj swojego serca, bo…
- … bo mi je ukradłeś – skończyłam za niego. – Ja… ja nie myślałam, że to się tak potoczy. No wiesz, miłość fanki do idola, nic wielkiego. Ale wszystko się zmieniło po tym pocałunku. Wtedy wiedziałam… No wiesz, całowałam już kilku chłopaków w moim życiu, nie ukrywam, ale ty… z Tobą mi najlepiej – wyszeptałam.
- Przepraszam – powiedział.
- Za co?
- Za te prawie dwa tygodnie ciszy. Kiedy cię olewałem. Wiesz, co się wtedy działo w mojej głowie? Walka z samym sobą, nie wiedziałem, co mi jest. Odtwarzałem w głowie pocałunek, to, kiedy dałaś mi ten łańcuszek… Twoje oczy, twój głos, dotyk… ja wiem, że to brzmi banalnie, ale traciłem zmysły i próbowałem wymyślić coś, żeby ci przekazać co czuję… Byłem też zazdrosny o Pawła, i to wszystko sprowadziło się do tego…
- Że napisałeś „I Wish” – skończyłam. Zapadła cisza. Po prostu patrzyliśmy sobie w oczy i cieszyliśmy się ich widokiem. – Po takim wyznaniu zasłużyłeś na buzi na dobranoc – uśmiechnęłam się lekko, musnęłam jego wargi swoimi i wtuliłam się w niego, zasypiając.
(narracja trzecioosobowa)
Devonne, ubrana w różowy strój, jakby tancerki z Rio, tylko bez tych wszystkich pióropuszy itd. Jest na planie teledysku Glad You Came i całuje się z Nathan’em Sykes’em. Później tańczy. I tak przez ponad 8 godzin. Zasypia na kanapie i…
(perspektywa Devonne)
Niall obudził mnie w środku nocy swoim sapnięciem, jakby zduszonym krzykiem. Byłam wtulona w niego, bo przyszłam odnieść mu gitarę, potem zaczęliśmy rozmawiać, całować się i tak jakoś… zasnęliśmy. Spojrzałam mu w twarz: wyglądał, jakby przebiegł ze 100km bez przerwy, a do tego oczy miał zapłakane.
- Co się stało? – szepnęłam.
- Nic, nic, naprawdę… - pocałował mnie w głowę i schował mi kosmyk włosów za ucho.
- Przynieść ci wody? – spytałam, a on tylko pokiwał głową, wpatrzony w przestrzeń. Jakby wystraszony.
Zeszłam na paluszkach na dół, żeby nikogo nie obudzić. Jeszcze by brakowało, żeby wszyscy się dowiedzieli, że z nim spałam. Weszłam do kuchni i przecierając oczy chciałam podejść do kranu, kiedy zobaczyłam Liam’a. Siedział przy stole i… wąchał łyżkę! Na mój widok wystraszył się i schował ją do kieszeni spodni od piżamy, a następnie wyszedł z kuchni. Ale zaraz… LIAM I ŁYŻKA?! I JĄ WĄCHAŁ?!?! Ten człowiek naprawdę ma coś z psychiką… Uszczypnęłam się lekko w dłoń. Nie, to nie był sen. Zaniosłam Niall’owi wodę i spojrzałam na zegarek na ścianie: dochodziła 4 rano. Nie chciało mi się wracać do pokoju, a po za tym lubiłam się przytulać do Niall’a. Kochałam go, ale przypomniała mi się nasza rozmowa po powrocie do domu…
„- Skąd go znasz? – zapytał, niby od tak.
- Spotkałam go w księgarni – powiedziałam tylko.
- A czemu zapraszał na ich koncert?
- A ja wiem? Chciał sobie pewnie dorobić fanów czy coś, skąd ja mam wiedzieć, ledwo go znam!
- P-przepraszam, nie denerwuj się… - pocałował mnie.”
Tak, tak, super, nie lubił jak się wściekałam, ale to było ciekawe… zazdrosny Niall? Nigdy bym nie pomyślała. Ale w sumie nie miał o co, to coś jakby… Harry był zazdrosny o Pawła. A może był? Muszę spytać Margaret przy najbliższej okazji…
(perspektywa Margaret)
Obudziłam się koło 10 rano. Wszyscy jeszcze spali, wymęczeni po wczorajszej „imprezie”. Nawet Harold się nie obudził, kiedy wstałam z łóżka i zeszłam na dół. Postanowiłam zrobić wszystkim śniadanie – moją popisową jajecznicę z szynką. Oczywiście zważywszy na Niallera i na mnie, hurtowe ilości. Widocznie idąc za zapachem potrawy wszyscy powoli zaczęli się zbierać w kuchni. Razem z Eleanor. Musiała zostać na noc, ale przecież oni są dorośli, to co ja im będę matkować. Co najwyżej Liam może, haha.
Musiałam wyglądać jak czupiradło: rozwalone włosy, pognieciona piżama i do tego jeszcze trochę zaspana. Ponakładałam tym głodomorom jedzenie, sobie również. Już miałam zacząć jeść, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Wszyscy krzyknęli: JA NIE! Oprócz mnie. No więc spojrzałam w lustro na przedpokoju i jakoś na bylejakoś związałam te włosy i poprawiłam piżamę. Otworzyłam drzwi.
- Ooou, to ty – skrzywiła swoją i tak już krzywą mordę Caroline Flack. – Jak ty, to pewnie i Harreh gdzieś w pobliżu, czyż nie? – i wpakowała się z buciorami do domu. – Hareeeh! – wpadła do kuchni jak wariatka. I tak też wszyscy na nią patrzyli.
- Caroline?! Co ty tu robisz?!
- No jak to co, umawialiśmy się na dzisiaj na wyjazd do SPA, czyż nie? – spojrzała znowu ze skrzywieniem w moją stronę. Miałam ochotę wyrwać jej te kudłate odrosty, które nazywała włosami.
- Jakie SPA, weź stąd wyjdź, bo zadzwonię po policję!
- Słodki i żartowniś. Stary dobry Harreh – zaśmiała się, a to widocznie naprawdę wkurzyło Bridget, bo chwyciła ją za kudły i powiedziała:
- Wypierdalaj z tego domu, nie słyszałaś? Bo zadzwonię po gliny, Flack, już nie raz to zrobiłam, pamiętasz? – syknęła do niej.
- I co mi dali? Zakaz zbliżania się do Harreh w czasie trwania programu? A potem trasy? Teraz już nie mają nade mną władzy, leprikonku – wyszczerzyła się tymi końskimi zębami.
- To nie są żarty, ja dzwonię na policję – wtrącił w końcu Liam. – Ale Bridge, puść jej włosy, dobrze?
Jak poprosił, tak też zrobiła, ale trzymała ją mocnym chwytem za nadgarstek, żeby nie uciekła, podczas gdy Daddy dzwonił na policję. Po kilku minutach już tam byli.
- Ale panie władzo, ja nawet go nie dotknęłam! – broniła się. – To ta wariatka mnie szarpała za włosy, a ja tylko do niego przyjechałam, bo się umówiliśmy na SPA!
- Pani Flack, już nie pierwszy raz jest pani notowana za pedofilię. Dwa razy na tym chłopaku, kilka razy na innych. Proszę iść z nami. A gdzie się pani wybiera, panno Horan? Proszę się ubrać, przemoc też jest karalna – siostra Niall’a westchnęła i poszła się ubrać. Podczas gdy zakuli w kajdanki Caroline i wsadzili ją do radiowozu zeszła na dół i również wsiadła do środka. Radiowóz odjechał.
- Moja młodsza siostrzyczka za kratkami… GDZIE POPEŁNIŁEM BŁĄD?! – spojrzał w niebo Niall.
- To nie twoja wina, ona po prostu potrafi być… niemiła – poklepała go po ramieniu Devonne.
Poszłam się ubrać, potem popatrzyłam na swoje rozwalone łóżko i zaczęłam krzyczeć. Drzeć się jak opętana, płakać, bić w pościel.
CA-RO-LINE FLACK!
No ale jakoś się ogarnęłam: granatowa bluzka z krótkim rękawem i kotem z cekinów w tym samym kolorze, jeansowe rybaczki i czarne sandały na koturnie. Mój kręgosłup pewnie na starość będzie gruchotał przez te koturny, ale to nie moja wina, że jestem niska. Wińcie mamę, to ona ma 1,62m wzrostu.
Weszłam na Facebook’a(gdzie miałam tyle zaproszeń do znajomych, że nawet nie otwierałam) i napisałam do mojej przyjaciółki z Internetu, Veronique:
- Polska jakoś żyje? ;)
- Margaret gdzieś ty się podziewała?! Słyszałam, że jesteś (prawie) panią Styles :D
- No ba, haha XD
- A ja zawaliłam sprawdzian z historii w czerwcu, TAK dawno nie pisałyśmy… -.-
- A co tam miałaś źle bijaacz? :P
- Napisałam, że Koran to święta księga prawosławnych… Jestem załamana ;/
- Zayn byłby rozczarowany twoją znajomością islamu.
- Hahahahahha, dojebałaś.
- A znalazłaś na necie nasz niemiecki serial?! Hahaha.
- Który? Treffpunkt Berlin?
- No niemiecka wersja Glee, bez piosenek. Hahahhaha.

I tak potem pisałyśmy z głupawką, jak zawsze.
Potem ogarnęłam nowe rozdziały opowiadań o 1D i wyłączyłam komputer. Zeszłam na dół i zastałam Zayn’a grającego w jakąś wyścigówkę.
- Mogę zagrać? – spytałam.
- Jasne – uśmiechnął się i podał mi joystick. Graliśmy pół godziny, a potem zrobiliśmy przerwę na picie.
- Hej, a gdzie są wszyscy? Taka cisza w domu…
- Niall, Eleanor i Louis pojechali odebrać Bridget z komisariatu, Monika ma te zajęcia z tańca, a Harry i Liam wzięli Dev na zakupy – wymieniał. – Ja zostałem w domu. Cos I’m special.
- Taa, chyba specjalnej troski – parsknęłam śmiechem. – O co chodziło tej Flack w ogóle?
- Ona ma coś z banią od zawsze – wzruszył ramionami. – Może ją zamkną w psychiatryku i będzie spokój – wyszczerzył się i wypił jakiś płyn w kolorze bursztynu.
- Co to? – spytałam.
- Whiskey nigdy nie widziałaś? Napijesz się? – uniósł brew.
- Jestem niepełnoletnia idioto – parsknęłam śmiechem.
- Co ci szkodzi jedna, dwie szklaneczki – wyjął drugą szklankę i nalał mi. Wzięłam ją do ręki i przechyliłam jednym duszkiem wypijając. Zrobiło mi się ciepło w żołądku i trochę zawirowało w głowie.
- Dobre, ale nie chcę już – przełknęłam ślinę i odłożyłam szklankę. Wtedy do kuchni wszedł Louis.
- Ooo, pijemy? – wyszczerzył się. – No to polej dziewczynie.
- Gdzie jest Eleanor? – spytałam.
- Odwiozłem ją do domu. A teraz świętuję zaręczyny. Polewaj, Zayn! – i Zayn polewał. Piłam z nimi, co miałam zrobić? Po kilku(nastu?) szklankach stwierdziłam, że chyba jestem pijana, bo przewróciłam się na Lou. On się tylko zaśmiał i pomógł mi wstać, a potem poszedł do siebie. Zostałam sama z Zayn’em. On chyba tez był pijany. Usiedliśmy na kanapie w salonie i zaczęliśmy coś bełkotać. Potem objął mnie w talii, co mi się podobało.
- Ładny mam pokój, c`nie? – wybełkotał. – Idziemy tam, co? – mrugnął do mnie.
Zgodziłam się.
Nie wiem jak znalazłam się u siebie w pokoju przykryta kołdrą. Czułam lekki ból w kroczu, ale zupełnie nie wiedziałam, dlaczego. Wstałam z łóżka i lekko się zachwiałam. Głowa mnie bolała jak cholera. Zobaczyłam, że w drzwiach pokoju stoi Zayn. Miał zmartwioną minę, a gdy zobaczył, że wstaję, podszedł do mnie.
- Margaret, musisz coś wiedzieć…
- Że co, że mnie uchlałeś i mam pewnie kaca? – usiadłam na łóżku, a on obok mnie.
- Nie, my… ty… - spojrzał mi w oczy, w których zobaczyłam poczucie winy. Domyśliłam się, o co mu chodzi i oczy mi się zaszkliły. - Nikt nie może się dowiedzieć. Harry, Monika… nawet Devonne.
- A co jeśli ja…? – zrobiłam spanikowaną minę.
- Sprawdzimy za kilka dni – uciął moje dalsze pytania. – Pewnie czujesz się parszywie, kac i jeszcze… to.
- Nic nie pamiętam – westchnęłam. - Kto mnie tu przyniósł? Niall i Lou nic nie słyszeli?
- Ja przyniosłem. Lou się kimnął, a Niall siedział w studiu, tam nic nie słychać. Reszta jeszcze nie wróciła – wziął mnie za rękę. – Przepraszam. Pewnie w ogóle nie byłem delikatny… – wyszeptał, a ja go przytuliłam. Po policzkach nas obojga spływały łzy.
- To nie tak, że mnie skrzywdziłeś przez gwałt, bo to nie prawda – szeptałam mu w uścisku. – Znam cię dość długo, jesteśmy przyjaciółmi… Byliśmy pijani. To jak wypadek. Wypadek, o którym nikt się nie dowie – pocałowałam go w policzek, a potem próbowałam wstać. Znowu się prawie wywaliłam.
- Przynieść ci coś? Wody? – spojrzał na mnie, ocierając łzy z policzków.
- Wody i coś przeciwbólowego. Głowa mi puchnie – próbowałam się uśmiechnąć. Przyniósł mi potrzebne rzeczy, a ja mu podziękowałam i postanowiłam się położyć jeszcze spać.
A potem uderzyła mnie myśl: dziś straciłam dziewictwo z Zayn’em. I mogę być w ciąży. I stracić Harry’ego…


A teraz czekam na wasz bulwers. Hahaha, kocham takie zwroty akcji. Mmm i te słowa nienawiści od Czytelników. Miód dla uszu ;)
A tak serio to stwierdziłam, że jest zbyt słitaśnie i trzeba trochę namieszać. No i... TADAAAM! :D
Z dedykacją dla Dands, Veronique, Moniki i Żanety - najlepszych Directionerek (chodź V twierdzi, że nie jest) na świecie ♥
No dobra, a teraz lista tych, których powiadamiam, bo zdeczka nie ogarniam XD:
@VeroniqueMalik
@orangedirection
@mrsstylesbitch
@HazzaConda
@meisie_
@Katarzynka J
@endimensionella
@Dominicaa_yumm
@manulinka
@MrsClaudiaMalik
@Natalia_x333
@Maartuchaaa
@hazzagang
@Paula_1D_
@dreamingbeauuty
@xxKaszaxx
@gumoozujaa
@irminaa

@fullxbreathe
@Directionerka
@moraoned
@MisiekGabi
@MissAnia14
@UrAmazaynSmile
@BeadlesWifeBaby
KTOŚ JESZCZE?! - PISAĆ ! :)

sobota, 4 lutego 2012

Rozdział 17: "Confrontation"

Następnego dnia mieliśmy jechać nad jezioro, żeby się nie zanudzić w tym domu. Miały wpaść też Eleanor oraz Bridget, która w sumie i tak miała u nas zostać jakiś czas. O Ninie dawno nie słyszałam żadnych wieści, więc postanowiłam spytać o nią Liam’a:
- Dzwoniłeś do niej? Kontaktujecie się?
- Pytasz jak głupia. No jasne – potarł otwartą dłonią kark.
- Mnie nie oszukasz Liam, o co chodzi? – spojrzałam na niego, unosząc brew.
- Nic, po prostu… związki na odległość są trudne – westchnął. – Ale powiedziała, że przyjedzie dwudziestego i zostanie do trzydziestego, no i w międzyczasie będzie na moich urodzinach – uśmiechnął się pod nosem.
- A no tak, osiemnastka – wyszczerzyłam się i dałam mu kuksańca w bok.
Pojechaliśmy pomarańczowym vanem i czułam się trochę jak Madison w teledysku do What Makes You Beautiful. Z tym, że nie grałam dziewczyny Harry’ego, ja nią byłam i to mnie jeszcze bardziej pocieszało. Gdy dojechaliśmy na miejsce, okazało się, że to prawie jak plaża, tylko zamiast morza albo oceanu mieliśmy jezioro. Nie mogłam się kąpać, bo miałam końcówkę okresu, więc siedziałam z Bridget i Liam’em, i próbowaliśmy zrobić jakieś ognisko. Na szczęście, że Niall wziął kiełbasę dla siebie, bo pewnie by nic dla nas nie zostało! On i Devonne też nie siedzieli w wodzie, ale opalali się i poszli obczaić, czy są niedaleko jakieś lodziarnie. Borsuk wspominał coś o jakiejś, ale nie wiedział, czy jeszcze tam jest, więc poszli sprawdzić. Reszta pluskała się w wodzie, chodź oczywiście Louis i Eleanor próbowali konkurować z… Zayniką? Moynem? Hahaha, lepiej brzmi Zaynika. Robili konkursy przytulania, podtapiania i w ogóle, a Harry robił za sędziego, chodź patrzył do nas tęsknym wzrokiem, jakby żałował, że poszedł się kąpać z nimi.
- Co nie, że nasz Haroldzio wygląda jak mały Tarzan, kiedy ma mokre włosy? – zagadnął Liam.
- Hahaha, no racja – zaśmiałam się, przyglądając mu się. Usłyszeliśmy, że jakieś auto staje obok naszego vana, na mini parkingu, bo w sumie na plaży byliśmy sami.
- Zobaczę kto to – powiedziałam, otrzepując tyłek z piasku i włożyłam klapki. Podjechał jakiś wóz terenowy i wysiadło z nich pięciu chłopaków, no w sumie mężczyzn, każdy koło dwudziestki albo i więcej. Wydawało mi się, że skądś ich znam, ale to pewnie przez to, że kilka razy spacerowałam sobie po wsi z Harry’m i widziałam wielu ludzi, może i ich.
Poszli w stronę plaży, a ja za nimi, ale wracając do Bridget i Liam’a:
- O fuck – usłyszałam od siostry Niall’a.
- Co, to jakaś mafia? – parsknęłam śmiechem.
- Taa, taa, mafia o nazwie The Wanted – pstryknęła mnie w ucho, a ja pacnęłam ją w rękę.
Rozłożyli się dość daleko od nas (i dobrze!), a ja chyba co 5 sekund się do nich patrzyłam.
- Czy ty nie miałaś przypadkiem chłopaka…? – zainteresowała się Bridget. – Bo wiesz, tak patrzysz w ich stronę…
- Zamknij się, rozkminiam co kombinują – syknęłam.
- Może i są starsi od naszych… ekhem… towarzyszy – parsknęła śmiechem – ale za to są o wiele mniej kapujący. Byłam raz na ich koncercie i przez pół godziny nie zajarzyli, że ktoś im rzucił stanik na scenę.
- Kto byłby tak nienormalny?! – otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia.
- Danielle… - mruknął zarumieniony Liam.
- Pojebało?! Brałeś swoją dziewczynę na koncert konkurencji?! – zdziwiłam się, ale nic nie odpowiedział.
Przez prawie cały dzień ta Piątnica siedziała w wodzie i cudowała, nasza trójca siedziała i szykowała ognisko, a The Wanted… przeszkadzała mi ich obecność na tej plaży, to tyle. Pamiętałam imiona dwóch: „łysy” to Max, a brunet to Nathan. Cholerny Nathan, który ma imię na N…
- Hej sweetheart – usłyszałam za plecami, bo stałam tyłem do wody i obierałam marchewki przy piknikowym stole, który był już na plaży. Miałam na sobie białą bluzkę na ramiączkach, a na nią cienką, lnianą tunikę z krótkim rękawem, z odsłoniętymi ramionami, jasne, jeansowe rybaczki z rozcięciami na kolanach i włosy związane w koński ogon. Zaczęło zachodzić słońce, więc wszyscy powychodzili z wody i poprzebierali się, ale nadal byli trochę mokrzy.
- Marchewkę? – zaśmiałam się i podałam mu ręcznik, który miałam pod ręką. Wytarł nim włosy, które od razu zaczęły się kręcić.
- Nie, to bardziej dla Lou – wyszczerzył się. – Co tam naszykowaliście pysznego? – spytał.
- Kiełbaski, ognisko, w aucie jest gitara, więc Nialler może coś pobrzdąkać, chipsy, słodycze, picie…
- A jakieś procenty? – podszedł do nas wyszczerzony Zayn.
- Ja ci dam procenty! – pogroziła mu palcem Monika.
- Ja ci dam jaranie się klatą Louis’a! – również jej pogroził palcem.
- Co?! – spytałam.
- Co co? – zdziwiła się.
- Klata Louis’a?! – wybuchnęłam śmiechem.
- Ej, a gdzie nasze blond gołąbeczki? – uniosła brew Eleanaor i wtedy na plażę weszli Niall i Devonne. Musieli minąć The Wanted…
(perspektywa Niall’a)
- Cześć Devonne! Cześć… chłopaku Devonne? – spojrzał na nas jeden z tych gości z The Wanted. Skąd on niby znał moją dziewczynę?!
- Cz-cześć Nathan – mruknęła, mocniej ściskając mnie za rękę i chciała ich szybko minąć.
- I jak książka? – pytał prawie naszych pleców. Dev odwróciła się na pięcie, westchnęła i burknęła:
- Nie wiem, nie zaczęłam czytać. Śpieszy się nam, sorry.
- Ale wpadniecie jutro na koncert? – uniósł brew, pewnie mając na myśli tylko ją. Palant.
- Nie wiem, to zależy czy będziemy mieć czas – pociągnąłem ją za rękę i ostatecznie podeszliśmy do naszej paczki.
(perspektywa Margaret)
- Uuuu, konfrontacja, co? – dała swojemu bratu kuksańca w bok brunetka.
- Ten dupek nie wie, co to znaczy kulturalne spławienie... ŻARCIE! – wyszczerzył się na widok naszego stołu.
- Szykuje się awanturka w domu – szepnęła mi na ucho Bridget. – A ja chcę to zobaczyć – wyszczerzyła się.
- Zamknij. Twarz – wycedziłam przez zęby, a ona wywróciła oczami.
- Ta wariatka rozwaliła mi włosy! – poskarżył się Zayn, pokazując na Eleanor, która zrobiła minkę aniołka.
 - Moja dama serca? No wiesz byś się wstydził! – Louis objął swoją dziewczynę, a ta z chichotem go pocałowała. Spojrzałam w stronę Bridget, a ona jakby zmieniła się w cichą myszkę i powiedziała:
- To ja pójdę sprawdzić te kiełbaski – zaproponowała, a ja szybko poszłam za nią. Zobaczyłam, że wyjmuje na talerz jedzenie z ogniska (zawinięte w folię aluminiową) i ociera łzy, zostawiając na twarzy smugi od spalenizny.
- Chcesz tak iść do stołu? – kucnęłam obok niej.
- Kurwa masz rację, tak? Tylko nie chodzi o to, że kocham Louis’a…
- Jesteś lesbijką i kochasz Eleanor?! – wyszeptałam.
- Nie, pojebało cię? Po prostu… chcę takiego faceta jak on, ale nie jego. Dziwne, wiem, ale ja tak mam. A teraz pozwól, że sobie pogrzebię w ognisku – wyszczerzyła się sztucznie, a ja usiadłam przy stole między Harry’m i dziewczyną Lou.
Po grillu rozsiedliśmy się na kocach i ręcznikach wokół ogniska, a Niall wziął gitarę w obroty, więc chłopaki zaczęli śpiewać. Zaczął się taki mały koncert życzeń…
- No to teraz ja! Dajesz Niall, wiesz co – wyszczerzył się Zayn i poruszył śmiesznie brwiami.
- Już się boję – parsknęła śmiechem Monika.
Horan zaczął grać piosenkę Avril Lavigne - I Love You, a Brandford Boi ją śpiewał. O. Mój. Chryste. Panie. Akjahfeytgfhwefyreh *_________*
W połowie refrenu Moniś chyba się skapowała, co on śpiewa i zrobiła oczy jak spodki. Malik wyśpiewał tylko do końca pierwszego refrenu, a potem wyszeptał jej coś na ucho, a ona jemu. A potem się pocałowali. I całowali, i całowali… Ale tym razem nie chciałam ich wrzucić do basenu(albo jeziora), cieszyłam się ich szczęściem. I plus dla Zaynolda, zajebisty sposób okazywania uczuć. „Lubię To!” :D
Po chwili Louis na poprosił, żeby Irlandczyk zagrał Look After You zespołu The Fray i zaczął śpiewać, patrząc prosto w oczy Eleanor. Siedząc przytulona do Harry’ego z zamkniętymi oczami słuchałam przepięknego głosu swojego przyjaciela i podziwiałam, z jakim uczuciem to śpiewa. Gdy skończył wszyscy zaczęli bić brawo, a ja zauważyłam, że po policzkach modelki powoli zaczęły spływać łzy. Devonne dyskretnie podała jej chusteczkę, ale to chyba nie był koniec… 20-sto latek klęknął przed nią na jednym kolanie, wyjął jakieś pudełeczko z kieszeni i spytał:
- Eleanor Calder, czy zrobisz mi ten zaszczyt… i zostaniesz moją żoną? – spojrzał jej w oczy.
Okurwajegomać! Moja twarz musiała wyglądać tak: o_____________________O
Nie no, że zacytuję lalusia Luntka, bez kitu. Wszyscy, włącznie ze mną, czekali na jej odpowiedź, licząc na TAK!
- Louis… - zaczęła.



No więc zostawiam was z takim czymś, hahaha wredna jestem. By the way czytałam ten rozdział na twitcamie, hahahaha, bez kitu, tylko Veronique i Monia mi pisały tam, więc z dedykacją dla was kochane ♥
Hahahahahahaha i to " o_____________O " XD
Sorry, lekką głupawkę mam, wybaczcie mi, to ten twitcam mój: KLIK XD

@MargaaaStyles

środa, 1 lutego 2012

Rozdział 16: "The one and only"

Następnego dnia pojechaliśmy do prawnika załatwić formalności. Louis William Tomlinson miał zostać moim prawnym opiekunem na terenie Wielkiej Brytanii i Irlandii od dnia 3 sierpnia 2012 roku, czyli od dnia podpisania. Potrzebny był podpis moich rodziców, Lou i mój własny. A co do bycia opiekunem Devonne, to prawnik Lou wysłał im papiery, a oni je podpisali i powinny niedługo przyjść pocztą. Po południu rodzice się pakowali i mieli wracać do Polski, a reszta moich rzeczy miała przybyć następnego dnia, bo mama już je spakowała. Na lotnisku nie wytrzymałam i się popłakałam:
- Nie… nie zapominajcie karmić kotów. Wchodźcie często na Skype. Dzwońcie. Kocham was – powiedziałam i przytuliłam nawet tatę, czego nie miałam w zwyczaju. Mama również uroniła kilka łez, a potem oddalili się do kontroli bagażu itd.
- Dasz radę, prawda? Masz nas i w ogóle – odparł Lou, odwożąc mnie do domu.
- Tak, tylko wiesz, mieszkasz z kimś 14 lat i nagle jesteś w obcym kraju… Ale to moja decyzja i uważam ją za słuszną – dodałam.
Trzy dni później moje rzeczy były już rozpakowane i pokój naprawdę wyglądał jak mój: kilka plakatów na ścianach, zdjęcia w ramkach, tablica korkowa z pocztówkami i kalendarzem nad biurkiem, kosmetyki na toaletce i moje ukochane książki na półce. Pamiętniki Wampirów, Pamiętnik Stefano, Igrzyska Śmierci, Ostatnia Piosenka, kilka tomów Domu Nocy, Mała Księżniczka… I moje pluszaki w specjalnym takim czymś na pluszaki. Nie wiem jak to nazwać, jest czerwone i siatkowe.
Przyzwyczaiłam się już jakoś do mieszkania z pięcioma chłopakami. Wiedziałam, żeby nie drażnić Harry’ego, gdy gotuje, nie zabierać z lodówki rzeczy z podpisem „Niall”, gry zawsze odkładać tam, gdzie były i to z płytą w środku, bo Zayn ma obsesję na punkcie ich ułożenia według stopnia brutalności(dlatego gram tylko w położone w kącie platformówki albo takie coś z matą taneczną). Dodatkowo nie wolno pod żadnym pozorem wchodzić do pokoju Liam’a (nawiasem mówiąc byłam tam raz i nie wiem co on tam takiego ma, ale może ukrywa tajne laboratorium?!) i sprzątać w pokoju Louis’a (nie zamierzam nawet!). Wprowadziłyśmy z Dev również swoje zasady: zero łażenia po domu nago (Harry jakoś to przyjął, ale i tak stwierdził, że u siebie w pokoju może robić co chce. Okey, odnotować: pukać tam!) i każdy pierze swoje brudy w pralni w piwnicy. I to by było na tyle.
W końcu również była pogoda, równiusieńkie 31 stopni Celsjusza, mmm. Odkryliśmy basen, więc teraz siedziałam z zimnym napojem na stoliku i poprawiałam opaleniznę, mimo iż nienawidziłam siebie w bikini, ugh! Ale trudno, raz się żyje. Devonne powiedziała, że chce iść do księgarni, a na tej – dość dużej – wsi mieli chyba jedną…
(perspektywa Devonne)
Weszłam do księgarni wyglądającej prawie tak samo, jak nasz polski Empik. Pełno wszystkiego: płyty, książki, gry. Ale mnie interesowały książki. Podeszłam więc na półkę i chwyciłam pierwszą z brzegu z ciekawym tytułem. Czytając opis z tyłu okładki, zauważyłam, że ktoś stoi naprzeciwko mnie:
- Cześć – spojrzał na mnie ciemnowłosy, dość wysoki chłopak. – „Triumf owiec”, ciekawe…
- Taa, no właśnie zauważyłam – spojrzałam na niego marszcząc brwi. Skądś znałam tego gościa, ale skąd…?
- Cała akcja w Irlandii i w ogóle – dodał. Kurde, czy on do mnie zarywał czy co?
- Hmm… ty nie czytasz gazet? Dziewczyna Niall’a Horan’a z One Direction, heloł! – wiem, to zabrzmiało dość snobistycznie, ale musiałam coś zrobić.
- Tak, wiem. I co z tego?
- I to, że kiedyś wywróżyłam sobie, że mój jedyny będzie miał imię na N. Jak Niall.
- Kochasz go? – spytał, po krótkiej chwili ciszy.
- Też pytanie – wywróciłam oczami. – Jasne.
- Wiesz co, fajnie się z tobą rozmawia – zaśmiał się.
- Zazwyczaj do nieznajomych taka rozmowna nie jestem – mruknęłam. Spędziłam chyba pół godziny przy tej półce rozmawiając z tym gościem. Był całkiem spoko, jak na kolesia z księgarni…
- Kurde, umówiłam się z przyjaciółką na plotki, muszę spadać – co nie było aż takim kłamstwem, bo naprawdę ja i Margaret umówiłyśmy się z Moniką, że ona do nas przyjdzie i w ogóle.
- Aha, spoko… - kupiłam książkę i wyszliśmy z księgarni. – Ej, nie wiem jak się nazywasz! – krzyknął za mną, a ja się odwróciłam na pięcie i odkrzyknęłam:
- DEVONNE, A TY?!
- NATHAN!!! – i poszedł w swoją stronę, a ja stałam jakby wbita w asfalt. Nathan. Imię na N… Jednak szybko odrzuciłam tą myśl, bo zrozumiałam, że to był Nathan Sykes. Ten z The Wanted. Nie, żebym ich słuchała, ale znałam jedną piosenkę, za co Margaret chciała mi urwać głowę, bo to mega konkurencja dla One Direction i w ogóle…
(perspektywa Margaret)
- Harry, widziałem cię w TV – wyszczerzył się Louis.
- O mój Boże! Serio? Gdzie?
- Na Animal Planet, haha – zaśmiał się.
- Taki suchar, że aż tost – mruknęłam, osłaniając oczy przed słońcem. Leżałam już tam chyba z godzinę, a chłopaki kąpali się w basenie obok mnie. W sensie Harry, Louis i Liam, bo Zayn leżał obok mnie na leżaku i się opalał, a Niall koczował w kuchni i próbował robić domowe lody w mikserze. Chyba jeszcze nie wpadł na to, żeby może wrzuci do środka lód czy coś takiego.
- O, przyszła nasza zguba – spojrzałam na Devonne, która przebrała się w strój.
- A ty się nie kąpiesz?
- No zaraz wejdę, czekam na Monię – powiedziałam, a moja przyjaciółka weszła do basenu. I to był błąd, bo Larry Stylinson zaczęli zaraz ją chlapać jak pojeby, a Liam tylko wzruszył ramionami. Taa, taki z niego Tatusiek jak ze mnie balerina.
- Weź idź się powieś na gumce od majtek – spojrzałam na Payne’a z całkowitą powagą, a on parsknął śmiechem.
- Kto wymyślał ten tekst, 10-latka?
- Blisko – wyszczerzyłam się. – Siostra Dev, ma 11 lat.
Chwilę później przyszła Monika, a Zayn zaczął pieprzyć jaka to ona jest sexi w tym swoim stroju i w ogóle i zaczęli się migdalić i za to wrzuciłam ich do basenu (haha, epic moment, akurat, kiedy się całowali), a potem sama weszłam do wody.
- Trochę nas za dużo do pieczenia chleba – stwierdził Zaynold.
- Pff, 7 osób? Bitch, please -  ochlapałam go w twarz wodą, gdy nagle ktoś złapał mnie w talii od tyłu. Poznałam ten dotyk. Harry. Pocałował mnie w szyję, a gdy się odwróciłam, w usta.
- Weźcie, bo nas to za to do basenu wrzuciłaś – rzuciła Monika i ochlapała nas.
- Pff, bo ja tu gospodarz jestem to ja sobie mogę pozwalać – żachnął się Harry.
Pierwszy raz zdałam sobie sprawę, że widzi mnie aż tak, że tak powiem, rozebraną i zarumieniłam się lekko. I – co było trochę dziwne – zaczęłam się gapić na jego klatę i cztery sutki. Dziwna jestem, wiem, ale to było… wyjątkowe.
- I MADE IT! – usłyszeliśmy krzyk, a potem Niall wbiegł na patio obok basenu. Chyba domyślił się, żeby dodać lód. Zaczęliśmy mu bić brawo, a on zżarł swoje lody prosto z blendera.
Pod wieczór wpadła Bridget, która oznajmiła, że oficjalnie nienawidzi „tego zadupia w którym raczymy mieszkać”.
- Daj spokój, tu jest ślicznie – powiedziałam.
- Weź, wiesz jakie ploty na mieście chodzą? – zbulwersowała się. - Że One Direction się tu wprowadzili przez The Wanted.
- A co oni mają do tego? – zdziwił się Harry.
- No bo Nathan tu mieszka od dziecka, a ty dopiero w zeszłym roku się tu wprowadziliście, co nie? – spojrzała po nas wszystkich.
- Nie wiem który to, ale szczerze mam to gdzieś – mruknęłam, a Devonne pociągnęła mnie za rękę i poszłyśmy do jej pokoju:
- Ty coś wiesz – stwierdziłam.
- No powiedzmy. Powiedzmy, że Nathan dzisiaj ze mną flirtował.
- No bez jaj! To dlatego tak długo tam siedziałaś?
- Mhm. Ale weź, pamiętasz te wróżby? Chłopak z imieniem na N?
- No chyba cię pojebało dziewczynko – tylko tak mogłam to ująć. – Znaczy no sorry, bez urazy, ale chyba nagle nie odwidziała ci się miłość do Niall’a, co?
- Jest jednym i jedynym, z wszystkimi zaletami i wadami.
- Jak chodzenie nago…
- Mówimy teraz o Niall’u…
- No wiem, tak mi się chlapnęło – mruknęłam z lekkim uśmieszkiem.


No to The Wanted będą tacy źliiiii, ale chyba się fani TW nie obrażą, coo? Jakby co to pretensje do Dands, to ona ma takie dziwne sny, haha(przepraszam Siostro ♥). W następnym rozdziale będzie... dziwnie, a w 18... kilka osób wie, co się wydarzy. Ale to ściśle tajne i jak wygadacie to dead! XD
I taka mini-reklama mojego, Moniczki i Żanetki bloga z jednopartami(tak Dands, to ten co ci miałam wysłać a zapomniałam:P): http://youmakemefeel1d.blogspot.com/ wchodźcie, bo warto, my to zajebiście piszemy(haha cóż za skromność :D) ♥@MargaaStyles