sobota, 28 stycznia 2012

Rozdział 15: "Parents"

Następnego dnia rano obudziłam się o 9. Moich rodziców Louis miał odebrać z lotniska o 12-stej. Wytężyłam słuch, ale nie usłyszałam ani krzątaniny na dole, ani Dev w łazience. Chyba byłam pierwsza. Na paluszkach wstałam i poszłam do łazienki jakoś się ogarnąć i ubrać. Przez wielkie okno zauważyłam, że w końcu wychodzi słońce, ale termometr nie kłamał: nadal było tylko 15 stopni Celsjusza, więc nie ubierałam się za lekko. Po cichu zeszłam na dół, chwyciłam marchew i sok pomarańczowy i weszłam do dźwiękoszczelnego studia. Postanowiłam pobawić się w wokalistkę, więc szybko zjadłam swoje śniadanie i znalazłam na półce płytkę z napisem: „Harry’s solo in What Makes You Beautiful”. Po odtworzeniu okazało się, że to fragment linii melodycznej, w której Harry śpiewa solówkę. Włożyłam tą płytę oraz jedną czystą do nagrywarki (cud, że się pokapowałam jak działa), włożyłam słuchawki i stanęłam w kabinie z mikrofonem. Gdy po kilku sekundach zaczęła się melodia, zaśpiewałam. I tyle, taka rozgrzewka głosu z samego rana. Poczułam, że nadal burczy mi w brzuchu, więc poszłam do kuchni. Okazało się, że Loczek i Niall też już wstali, ale nadal byli w piżamach. Harry stał przy patelni i smażył coś, co pachniało bardzo smakowicie, a Horan grzebie w przeogromnej lodówce i czegoś szuka.
- Dzień dobry – uśmiechnęłam się. Chłopak Devonne mruknął „dobry” z głową nadal w lodówce, a Harold spojrzał mi w oczy i powiedział:
- Robię naleśniki, zjesz?
- Jeśli gotujesz chodź w połowie tak dobrze, jak twoja mama, to chętnie – usiadłam na krześle przy stole, a Harry dał mi kilka amerykańskich naleśników na talerz. Zauważyłam, że Niall ma ich na swoim całkiem sporo. Powiedziałabym ilości hurtowe.
- LOUIS SZMATO ZNOWU CAŁY SYROP KLONOWY WYPIŁEŚ?! – krzyknął nagle blondyn, wychylając głowę z lodówki.
- NIE, POSTAWIŁEM GO ZA SAŁATĄ!!! – odkrzyknął z góry, a ja parsknęłam śmiechem, na co chłopaki się na mnie dziwnie popatrzyli. No tak, nie znali tej reklamy, więc im ją opowiedziałam, a oni również się zaśmiali. Do kuchni weszła już ubrana Devonne.
- Jest kilka dla mnie?
- Jasne, weź ode mnie – pocałował ją w policzek Niall.
- Nie mogę się przyzwyczaić, że dzielisz z kimś żarcie Borsuku – spojrzał na niego Hazza, a Irlandczyk odwzajemnił mu się pokazaniem języka i przełożył kilka naleśników na talerz mojej przyjaciółki, a następnie polał swoje syropem klonowym i zaczął jeść.
Po śniadaniu – nawiasem mówiąc mój chłopak to ideał, bo gotuje jak marzenie, a przynajmniej naleśniki – które zjedli wszyscy (bo zbierali się każdy co jakieś 5 minut), Louis spytał, czy chcę jechać z nim na lotnisko. Zgodziłam się. No bo w końcu moi rodzice nie znają angielskiego, Lou polskiego, a ja mogę być tłumaczką. Pojechaliśmy autem z teledysku Gotta Be You, które Boo Bear sobie zatrzymał.
- Opaliłaś się – uśmiechnęła się mama i przytuliła mnie, gdy tylko mnie zobaczyła.
- Taa, trochę pogody było – mruknęłam. – Mamo, tato to jest Louis Tomlinson z One Direction. Louis, this is my mom, Joanna and my dad, Adam – moja rodzicielka i Anglik uścisnęli sobie dłonie. – To on będzie moim opiekunem prawnym – dodałam.
- Okaże się – mruknęła mama, a tata i Louis wzięli walizki. Mój tata mówił po niemiecku i jak się okazało, Lou też, więc jakoś się dogadali. Mamie spodobało się, że dwudziestolatek prowadzi ostrożnie, na co przez chyba 10 minut się szczerzyłam. Punkt dla nas!
- Ładny dom – uśmiechnęła się, wchodząc do salonu.
- Co ona powiedziała? – spytał mnie Lou.
- Że macie ładny dom – parsknęłam śmiechem. No tak, dla mnie to było oczywiste, dla niego nie.
Tata zaniósł ich rzeczy do gościnnego i oprowadziliśmy ich po domu. Potem wróciliśmy do salonu, gdzie wszyscy domownicy się zebrali, jak w wojsku.
- No więc mamo, tato… Poznajcie Niall’a, Zayn’a, Liam’a i… Harry’ego – przy ostatnim imieniu się lekko zarumieniłam. – Boys, meet my mom Joanna and my dad Adam. And, by the way, she likes you hair Zayn. Oh, thank God Lou, you have suspenders,`cause she likes them too.
Wszyscy ze wszystkimi uścisnęli sobie dłonie, a Zayn i Louis szczerzyli się i szpanowali rzeczami, które lubiła moja mama.
- Margaret, przetłumaczysz co chcę powiedzieć Harry’emu? – spytał tata, a ja pokiwałam głową.
- Chłopcze… - poklepał go po ramieniu. – Jeśli przez ten tydzień zobaczę, że próbujesz choćby pocałować moją córkę, urwę ci głowę. To samo się tyczy Niall’a i Devonne, chodź to nie moja córka. Zrozumiano?
Przełknęłam ślinę i w jak najdelikatniejszy sposób przetłumaczyłam to Haroldowi. Kiwnął głową i spojrzał mojemu tacie w oczy:
- Ja… krzywdzić… Margaret… nie – powiedział po polsku, a ja miałam ochotę go przytulić. Ale nie, bo tata przyglądał mi się bacznym wzrokiem, więc tylko uśmiechnęłam się do niego.
- Przeżyłeś mojego tatę, przeżyjesz i mamę – powiedziałam prawie szeptem.
- I CAN SPEAK POLISH, I CAN SPEAK POLISH!!! – zaczął biegać jak pojebany Zayn. Miałam ochotę go trzasnąć, ale zauważyłam, że mama tylko się śmieje.
- Co mu zrobiłaś? – spytałam.
- Devonne pomogła mi powiedzieć, że miałam w podstawówce kolegę o takim nazwisku i spodobało mu się słowo „szkoła” po polsku i zaczął to w kółko mówić, a potem krzyczeć – zaśmiała się.
- Taa, cały Zayn – mruknęłam pod nosem.
Potem mama stwierdziła, że zrobi nam prawdziwy polski obiad. Pierogi z mięsem. Mniam!
Czekając na obiad siedziałyśmy z Dev w salonie i muliłyśmy jakieś kreskówki na Nick’u(pozdro dla Moni, haha).
- Wiesz co? Zawsze chciałam wziąć udział w konkursie jedzenia pierogów z Niall’em – powiedziałam ni z tego, ni z owego.
- I tak by wygrał.
- Skąd wiesz? Może jego jelita nie dałyby rady pierogom, nigdy ich nie jadł!
I znowu dostałyśmy ataku głupawki, normalka. Kilka minut później mama kazała mi zawołać wszystkich na obiad. Okazało się, że tata, Louis i Liam grają w nogę na podwórku, Harry pomaga mojej mamie gotować – pewnie chciał nowy przepis, cwaniaczek – a Niall już siedzi przy kuchennym stole z widelcem w ręku i oblizuje się.
- Nialler, robimy konkurs jedzenia? – spytałam go.
- Szczęścia życzę, ja zjem wszystko – wyszczerzył się.
- No to zobaczymy ile zjesz pierogów na raz. Ja biję rekordy.
- Zobaczymy! A co będę miał, jak wygram?
- Satysfakcję? – uniosłam brew.
- Dobra, pasi – uścisnęliśmy ręce.
Gdy wszyscy się dowiedzieli, tata postanowił być naszym sędzią. Wszyscy jedli w spokoju, podczas gdy my w kółko sobie dokładaliśmy. Ja zjadłam 22 i kończyłam 23, Niall jak na razie 20. Odpadł przy 21. Przełykając ostatnie kęsy uniosłam ręce w geście zwycięstwa i… beknęłam potężnie. Louis powiedział, że szacun za beknięcie, a Niall trochę się fochał, że przegrał.
- I co, wygrałam – mruknęłam, siadając na kanapie w salonie, przejedzona.
- To wszystko przez te jelita – mruknął Żarłok, a ja parsknęłam śmiechem.
Następnego dnia przyjechała Monika. Oczywiście Zayn przygotował jej mini przyjęcie niespodziankę, więc musieliśmy wszyscy jej zrobić wjazd na chatę. Mimo krzywego spojrzenia na to mojej mamy zgodziła się, więc mogłam iść.
- SUPRISE! – krzyknęliśmy wszyscy, gdy tylko przekroczyła próg swojego domu. Spojrzała na nas wielkimi oczami i rzuciła się na szyję Zayn’owi, całując go, a potem nam wszystkim dziękując.
- Ile wy to robiliście, tydzień? – zaśmiała się.
- Nie, dzisiaj wcześnie się wstało, co nie? – parsknął śmiechem Hazza.
Po kilku godzinach tańca i dobrej zabawy wróciliśmy do siebie. Wszyscy oprócz Malik’a, wiadomo, on pewnie tam jeszcze na noc zostaje, haha.
- Ty mała dziwko! – stałam na krawędzi przepaści, a przede mną była Caroline.
- Odczep się ode mnie, Flack!
- Jesteś tylko małym bachorkiem, niczym! – popchnęła mnie odrobinę, prawie spadałam.
- Co ja ci zrobiłam, zostaw mnie!
- Zażyj swoje lekarstwo, dziecinko, zażyj swoje lekarstwo… - mówiła jakby w transie i zepchnęła mnie w dół.

Obudziłam się zlana potem. Pieprzony Stephen King i jego „Lśnienie”. Nie mogąc zasnąć postanowiłam, trochę ryzykując, iść do Harry’ego. Szybko przebiegłam przez korytarz na boso i wślizgnęłam się obok niego. Spał jak niemowlę, więc nie przytulałam go ani nic, tylko położyłam się obok.
Rano obudziłam się i miałam przed oczami… twarz Louis’a! Prawie krzyknęłam, ale chyba usłyszał, że się budzę, bo też się obudził i odsunął szybko.
- Co ty robisz w sypialni Harry’ego?! – spytałam zszokowana.
- Miałem koszmar, a co ty tu robisz?
- Miałam koszmar… - spojrzałam mu w oczy i zaśmiałam się. – Ty, to gdzie on jest?
- Trzeba go poszukać – poklepał mnie po głowie i zeszliśmy na dół. W salonie na kanapie spał Hazza przykryty kocem.
- IT’S TIME TO GET UP!  - zaczął mu skakać po nogach Louis, a ja zrobiłam facepalm. No tak, męski sposób na budzenie. To niech oni się budzą, a ja poszłam się ogarnąć do swojego pokoju. Termometr wskazywał 19 stopni, juhu, coraz cieplej!
Na śniadanko zjadłam tosta z szynką i popiłam to sokiem jabłkowym. Akurat kończyłam jeść, kiedy do kuchni weszła mama:
- Zostajemy jeszcze jutro i wracamy do domu. W sensie ja i tata – spojrzała na mnie z uśmiechem.
- OJAPIERDOLEKURWAMAĆ PRZEPRASZAM ZA SŁOWA ALE O MÓJ BOŻE MOGĘ ZOSTAĆ!!! – zaczęłam skakać wokół niej i ściskać ją.
- Tak, zostajesz. A jutro podpisujemy z Louis’em te papiery o bycie opiekunem prawnym. Mam nadzieję, że wybierze ci dobrą szkołę. Ale… jesteś pewna?
- Mówiłam ci już, mamuś, i tak bym tu wróciła.
- Choćby nie wiem co?
- Choćby nie wiem co – uśmiechnęłam się do niej i pocałowałam ją w policzek. – Idę oznajmić wieści chłopakom, ale pewnie już się skapnęli – dodałam.
- Ejj, pedały za dwa grosze, zostaję – wyszczerzyłam się do Liam’a, Zayn’a i Niall’a, którzy teraz koczowali na kanapie oraz do Harry’ego i Liam’a, którzy właśnie schodzili z góry. Wszyscy mnie uściskali, a Lou, który dowiedział się o wszystkim od mojej mamy, chyba najmocniej.
- Weź, bo mi będziesz za kręgarza płacił – mruknęłam ze śmiechem.
- A ja mam się dowiadywać na końcu? – Dev spojrzała na mnie lekko spode łba. – No chodź tu siostro, ZOSTAJEMY W ANGLII!! – uściskałyśmy się mocno.
- Dobra, ja idę zanieść Monice dobrą nowinę – powiedziałam i poszłam do niej.
- Nie no to zajebiście, skąd ja wiedziałam, że Boo Bear oczaruje twoją mamę? – spojrzała na mnie.
- Ej, ejjj! Znam wszystkie dziewczyny chłopaków z One Direction – skapowałam się.
- Like an Irish Boy – parsknęła śmiechem.
- On też – pokazałam jej język. Potem przyszła do nas Devonne, bo powiedziała, że chłopaki grają w jakieś zabijanki i ona w to się nie bawi, więc resztę przedpołudnia przesiedziałyśmy u Moniki rozmawiając o chłopakach.
- No a dzisiaj jeszcze jedziemy do Londynu, bo rodzice nie zwiedzali.
I tak też się stało. Około godziny dwunastej wszyscy wyruszyliśmy pomarańczowym vanem (oni chyba mieli wszystkie auta z teledysków w tym garażu) na miasto. Mamie chyba najbardziej podobało się London Eye, a tacie Big Ben. Pokupowali pamiątki, narobili mnóstwo zdjęć, część ze mną. Będę za nimi tęsknić, pomyślałam w którymś momencie.
Pod wieczór wróciliśmy do domu.
- Moje… nogi – powiedziałam, wchodząc na boso na kafelki w przedpokoju. – Aaah, ukojenie.
- Mam odciski – mruknęła mama, siadając na kanapie w salonie.
- Ej, chcę jej coś przekazać – mruknął do mnie Hazza. – Przetłumaczysz?
Pokiwałam głową i usiedliśmy obok mamy. Harry mówił:
- Wiem, że pani może w to nie uwierzyć, ale ja naprawdę kocham pani córkę. Chcę jej szczęścia i dobra i chciałbym, żeby pani i pani mąż nie patrzyli na mnie jak na intruza. Bardziej jak… na przyjaciela rodziny. Tak jak pani patrzy na Louis’a, rozumie pani. Margaret ma 14 lat, to normalne, że chce zacząć randkować, całować się… Nie skrzywdzę jej, nie jestem z tego typu chłopaków, żaden z nas nie jest. Wychowywaliśmy się wśród mądrych starszych braci lub sióstr. Tylko proszę dać mi szansę…
Przetłumaczyłam wszystko mamie, a ona pokiwała głową:
- Harry… witaj w rodzinie – uśmiechnęła się, a ja szybko mu to przetłumaczyłam, chodź chyba nie trzeba było, bo mama już trzymała go w objęciach.


No to taka jedna sprawa, że jakby co, to moi rodzice serio tak mają na imię, Joanna i Adam. Macie rozdział 15, trochę nudny... Ale sen o Caroline serio taki miałam! ;o Chore...
Dobra, przemówienie Hazzy chyba pisałam z pół godziny, bo ciągle coś poprawiałam, przekładałam i w ogóle... Ale i tak wyszło jak pół dupy zza krzaka, haha.
@MargaaStyles

środa, 25 stycznia 2012

Rozdział 14: "New home"

Minęły dwa tygodnie. Z Pawłem zaśpiewałam piosenkę A Place For Us wykonywaną przez Leigh Nash i Tyler’a James’a. Konkurs tańca wygrała – no jakże by inaczej – Monika. Okazało się, że będzie mieszkać dosłownie obok naszego nowego domu w Chislehurst. No, właściwie domu One Direction, ale jednak. Obóz się skończył, ale trudno było mi się pożegnać z Niną, która mimo wszystko wróciła do Szkocji, do swojego taty, ale Liam stwierdził, że i tak będzie ją odwiedzał, a ona jego. On i Zayn powoli zaczęli znowu się przyjaźnić, głównie z powodu tego, że Malik po prostu był oczarowany Monią i cały czas gadał, jaka to ona jest wspaniała i jak się cieszy, że ją poznał(i wzajemnie!). Po tygodniu znajomości i kilku randkach pochwaliła się, że ją pocałował. Cieszyłam się razem z nią, ale mimo wszystko nie mówili nic fanom, było jeszcze zbyt świeżo po aferze z Niną i Liam’em. Po za tym musiałam pożegnać Pawła…
- To co, widzimy się ostatni raz?
- Przecież masz mojego skajpaja – zaśmiałam się.
- Wiesz co mam na myśli.
- Oj wiem! – powiedziałam i mocno go uściskałam.
- Będę tęsknił, wiesz o tym? – powiedział, patrząc mi w oczy.
- Nie próbuj – odsunęłam go na odległość ramienia. – Jesteś naprawdę wspaniałym przyjacielem – uśmiechnęłam się.
- Naprawdę nie mogę…? – spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem, a ja wywróciłam oczami i popukałam się palcem w policzek. Pocałował go, a mnie to zupełnie nie ruszyło. Brak chemii, czysta przyjaźń. Jeszcze raz się uściskaliśmy i z całym zestawem walizek wyszedł z hotelu i wsiadł do auta swojego wujka, a ojca Collin’a, który miał go zawieźć na lotnisko.
Z Bridget w sumie się nie żegnałyśmy, bo miała przyjeżdżać raz na tydzień – podobno powkurzać swojego braciszka, ale ja i tak wiedziałam, że chodzi o Louis’a.
Nasze wszystkie rzeczy – moje, Devonne i chłopaków – miała wziąć limuzyna. Oczywiście było tego tyle, że zajmowało prawie całą jej długość, więc cisnęliśmy się w 7 osób na jej końcu, ja pomiędzy Niall’em a Liam’em, bo wsiadaliśmy „na odpierdol”, że tak powiem.
Gdy szofer się zatrzymał wszyscy wypadli z limuzyny i odetchnęli świeżym powietrzem.
- No dobra, bądźmy dżentelmenami i pomóżmy paniom z ich walizkami – wyszczerzył się Zayn, a ja parsknęłam śmiechem. Wzięłam swoją torbę, którą zawsze nosiłam przy sobie i gitarę w pokrowcu.
- Ej, a który to dom?
- Ten oo! – wskazał Louis miejsce ze mną. Odwróciłam się i oniemiałam. Przede mną stała ogromna, piętrowa willa z basenem. Prawie upuściłam instrument trzymany w ręku. I wokoło zero fanek, cisza i spokój.
- Wow – powiedziałam w końcu, a Lou otworzył bramę, a następnie drzwi. Przedpokój był skromny, lustro, wieszak na kurtki, półka na buty.
- Oprowadzę was – zaoferował się Liam.
- Ale won od mojego pokoju! – pstryknął go w ucho Harry. – Ja sam chcę się nim pochwalić – wyszczerzył się i śmiesznie poruszył brwiami, patrząc na mnie i z kilkoma torbami wszedł po schodach na górę.
Payne pokazał nam przeogromny salon, gdzie podobno spędzali dużo czasu. Był tam telewizor plazmowy, piłkarzyki, kilka stacji do gier, duża kanapa, dwa fotele i stolik do kawy. Wszystko w tonie beżowo-kakaowo-kremowym. Z salonu było wejście na kuchnio-jadalnię, z nowoczesnym sprzętem.
- Ale jak Harry gotuje to ostrzegam, nie warto nawet próbować mu przeszkadzać – spojrzał na mnie, a ja się uśmiechnęłam.
- Taa, jak ja gotuję ta sama zasada – powiedziałam. Jeśli chodziło o dolną część apartamentu to mieli również małe studio nagraniowe, a z salonu były drzwi na patio z basenem, który teraz, z powodu dość niskiej temperatury był przykryty.
Potem poszliśmy na górę, gdzie czekał nas korytarz z rzędem drzwi i napisami na nich:
Liam’s Room
Zayn Jawaad Malik
Niall

Louis Boo Bear (Harry skreślił jego imię i to dopisał, poznałam po piśmie)
Harry’s Room

I dwa ostatnie, z chyba najświeższym i najładniejszym, bo kaligraficznym napisem:
Margaret’s Room
Devonne’s Room

- A ostatnia sypialnia, czyli pokój gościnny, będzie dla twoich rodziców, bo mają przyjechać, co nie? No to ona jest na dole, prawie nie używana, to ten pokój obok studia. No to tyle. Chłopaki pewnie wam zanieśli rzeczy już na górę, także rozgośćcie się. Aha, no i macie wspólną łazienkę, bo są cztery: jedna wasza, druga moja, Zayn’a i Niall’a, trzecia Harry’ego i Louis’a, a czwarta do gościnnego. To tyle – ostatni raz rzucił nam firmowy uśmiech i zostawił nas pod drzwiami naszych pokoi.
- Okej, otwieramy na trzy? – spojrzałam na przyjaciółkę zaciskając dłoń na klamce mojego pokoju, a ona uśmiechnęła się i kiwnęła głową.
- Raz…
- Dwa…
- Trzy! – powiedziałyśmy i otworzyłyśmy drzwi.
Weszłam do mojego nowego pokoju. (TUTAJ wygląd). Miał beżowe ściany i drewnianą podłogę. Obok wielkiego i zapewne miękkiego łóżka był rozłożony dość spory dywanik. Nad łóżkiem była półka na książki, a obok niego szafka nocna. Naprzeciwko stała komoda, a na niej dwie puste ramki na zdjęcia i trzecia, którą wzięłam w dłoń i przyjrzałam się. Moje zdjęcie z Harry’m, które zrobiłam sobie z nim na któryś z zajęć. Uśmiechnęłam się i odstawiłam ramkę na miejsce. Obok komody był jakby mały zakręt i znalazłam się w części „do nauki”. Było tam biurko z podobnego drewna jak szafka nocna i komoda, jasne krzesło na kółkach, a na środku tej części stały wszystkie moje torby. Zauważyłam, że na jednej ścianie wisi transparent z napisem „WELCOME HOME” i wyszczerzyłam się do siebie jak głupia. Obok toaletki z wielkim lustrem były drzwi. Otworzyłam je i znalazłam się w łazience z ogromną wanną. Naprzeciwko mojego wejścia było zapewne wejście Devonne. „To dlatego była taka duża przerwa między niektórymi drzwiami do sypialni” – pomyślałam mimowolnie. Zamknęłam się na klucz od środka, bo musiałam skorzystać z toalety. Zauważyłam, że drzwi od strony Devonne też kliknęły, zamykając się. Sprytne i użyteczne. Gdy myłam ręce usłyszałam, że moja przyjaciółka próbuje otworzyć drzwi, a nie może. Wytarłam ręce o ręcznik, który wisiał przy umywalce i otworzyłam je.
- Jak ty to zrobiłaś? – spytała.
- Nie wiem, tak już było – wzruszyłam ramionami.
- Chcesz zobaczyć mój pokój? – spytała. – Jest nieziemski! – dodała i przeprowadziła mnie przez łazienkę do jej pokoju. Był prawie jak bliźniak mojego, ale był w różnych odcieniach bieli i błękitu, a mój bieli i brązu.
- Tu jest przepięknie – uśmiechnęłam się.
- No wiem. W końcu mam własny i osobisty pokój! – ucieszyła się. No tak, ona nie była, tak jak ja, jedynaczką. Miała 11-letnią siostrę, Maję, która była po prostu damską wersją zabawnego Louis’a i musiała z nią dzielić pokój. – To twoi rodzice kiedy przywiozą ci rzeczy? Jutro, jak przylecą?
- Nie, dopiero po „wielkim teście mamy”. Drobnostka, przecież znasz chłopaków – wyszczerzyłam się i obie zaczęłyśmy się śmiać. Tak, to będzie ciekawy tydzień…
- No ale na razie cieszmy się wolnością – żachnęła się. – Reszta moich rzeczy przyleci jutro, bo mama już wysłała. A Majka się cieszyła jak głupia, że będzie mieć swój pokój.
- Taa, wyobrażam to sobie – znowu śmiałyśmy się jak głupie, dopóki do pokoju nie wparował Zayn.
- Vas Happenin’?! Ej, wiecie kiedy przyjeżdża Monika? – spytał nas.
- Primo, myślałam, że wiesz, że do pokoju dziewczyn się PUKA – powiedziałam. – Sekundo, to twoja dziewczyna, a ty nie wiesz? – parsknęłam śmiechem.
- No wiem że jutro, ale o której godzinie? Bo chcę jej zrobić wjazd na chatę – wyszczerzył się.
- Ja już widzę te twoje wjazdy na chatę… Ale tym razem nie wkładaj tych bokse… - zatkał mi usta dłonią, patrząc na Devonne, a ja go odepchnęłam i dałam mu po łapie.
- Dobra, w każdym razie jak wy nie wiecie, to Liam na pewno wie, on wie wszystko. Sayo Nara! – zasalutował i wyszedł z pokoju.
- O ile zakład, że u ciebie w pokoju już siedzi Louis? – spojrzała na mnie przyjaciółka.
- Nie zakładam się, ja to wiem. Idę, zrobię wjazd na pokój Haroldowi.
- Jesteś pewna? Wiesz, on lubi chodzić nago…
- A co ja, nagiego faceta nie widziałam?
- Eee… no mam nadzieję, że oprócz przyrody w 4 klasie to nie.
Po tym zdaniu po prostu myślałam, że się posikamy ze śmiechu. Położyłyśmy się na podłogę i łzy nam ciekły po policzkach, a my miałyśmy ubaw jak dwulatki. W dodatku ktoś zapukał do pokoju, a Dev krzyknęła przez śmiech OTWARTE, ale po polsku, więc pewnie nikt nie jarzył o co kaman. Ale nie, to był Niall, który patrzył na nas jak na wariatki. Pomógł nam obu wstać, a my zaczęłyśmy sobie ocierać łzy śmiechu z twarzy i normalnie oddychać.
- Do… dobra, ja idę gołąbeczki – zacmokałam w powietrze, wyszłam i zamknęłam za sobą drzwi. Tak jak planowałam, poszłam do pokoju Hazzy. Miał inne ułożenie niż pokoje mój i Devonne, ponieważ był bardziej… no cóż, męski i poobklejany plakatami Coldplay. Wow, on na serio ich uwielbiał.
Siedział przy swoim laptopie i miał słuchawki na uszach. Podeszłam na tyle blisko, żeby zauważyć, że puścił na jednej karcie Paradise (jak bardzo ostatnio pokochałam tą piosenkę? Nie da się opisać słowami!), a na drugiej tweetował do fanów. Ooow, to było aż ZA słodkie. Podeszłam bliżej, objęłam go ramionami za szyję i pocałowałam w policzek, a on zdjął słuchawki i odłożył je na bok. Odwrócił się, objął mnie w talii i posadził sobie na kolanach:
- No to potweetujemy – wyszczerzył się.
Sitting with @MargaaStyles in my room. She’s on my knees, I cuddle and kiss her. I love you babe xo
(Siedzę z @MargaaStyles w moim pokoju. Siedzi mi na kolanach, ja ją przytulam i całuję. Kocham cię kochanie xo)

-  Nie zrobiłeś tego – spojrzałam mu w oczy zszokowana, bo na kolanach siedziałam bokiem do jego twarzy.
- A i owszem, zrobiłem – musnął palcem moją dolną wargę.
- Dobra, to teraz ja wchodzę na Twittera, zobaczymy, co do mnie piszą twoje fanki.
- A ty nią nie jesteś? – uniósł brew, podczas gdy ja klikałam przy jego koncie „log out”.
- Ja to jestem Directioner kochanie, ja mam świra.
- The word is dedicated… - uśmiechnął się, cytując Louis’a, podczas gdy ja logowałam się na swoje konto. Kliknęłam na mentions. Pełno wyzwisk na mój temat, słowa „I hate you”. Ale mnie to jakoś nie ruszało, wiecie? Nigdy się nie przejmowałam, co ludzie o mnie myślą, ale postanowiłam jednak dać o sobie znać tym „moim antyfanom”.
@Harry_Styles says true. And I love you too. Oh, and haterz gonna hate by the way :)
(@Harry_Styles mówi prawdę. I też cię kocham. Aha no i „nienawidzący będą nienawidzić” ta w ogóle :))

- Dojechałaś – zaśmiał się, a ja się wylogowałam.
- Ej no chyba wyzywać ich nie będę. Tym bardziej, że podobno mam menagera – wyszczerzyłam się.
- No właśnie, miałem ci powiedzieć! Nagraj ze mną cover. W naszym studio, choćby zaraz – pokiwał się na krześle, a ja obejmując go za szyję razem z nim.
- Żartujesz sobie ze mnie, prawda? – parsknęłam śmiechem.
- Nie, serio. Cover czegokolwiek, jakiejkolwiek piosenki.
- Może po tej całej aferze z moją mamą, zgoda?
- Zgoda – powiedział i musnął wargami moją szyję. Potem zaczęliśmy się całować, najpierw delikatnie i słodko, po jednym całusku co chwila, ale w pewnym momencie stanęłam na palcach, żeby móc być jeszcze bliżej jego warg. Po chwili nasze języki już się poznawały, delikatnie się dotykając, a jego lekko chłodne dłonie wędrowały wzdłuż mojej szyi i talii. Lekko drżałam, gdy dotykał mojej nagiej skóry na karku, ale mimo wszystko było mi dobrze. Haterz gonna hate, a ja mam Harry’ego. I tylko tyle mi potrzeba do szczęścia.
Wieczorem rozpakowałam rzeczy, które miałam na obozie. Głównie ubrania i buty. Kilka książek, laptop, pamiętnik, który schowałam pod materacem, kosmetyki.
Wzięłam kąpiel w wannie, a potem przebrałam się w piżamę. Zeszłam na dół, bo chłopaki zamówili żarcie. Dla mnie przeogromna porcja frytek i cola, aż cud, że to w sobie pomieściłam. Po kolacji wznieśliśmy toast za jeszcze miesiąc wakacji, a potem wszyscy poszli do swoich pokoi.


Z dedykacją dla Moniczki, prosz bardzo, jesteś z Zaynoldem, haha ♥
Dooooooobra, kto się ze mną jara 1 minutowym "zwiastunem" I Should Have Kissed You? To jest po prostu... nie do opisania słowami, więc powiem jafskjgshafhajghhrjknfjshfs *___________*
Dzisiaj mam taką sprawę do was, żebyście polecali mojego bloga na swoich czy coś takiego, nie wymagam wiele, ale słówko, dwa by mi pomogło, naprawdę. I komentarz, jeśli czytasz, bo wtedy wiem, czy się podoba czy nie, to tyle ;)
 

@MargaaStyles

poniedziałek, 23 stycznia 2012

Rozdział 13: "I wanna lay beside you..."

Po trzyipółgodzinnej konferencji oraz kolacji w restauracji wróciliśmy do hotelu. Wysiadając z limuzyny powiedziałam do Danielle:
- Faceci to czasem dupki, ale jak umieją przeprosić, to szacun. Jeszcze znajdziesz swojego księcia – uśmiechnęłam się do niej.
- Ty już znalazłaś. Harry to dobry chłopak, na pewno się tobą zaopiekuje – odwzajemniła uśmiech, a ja wysiadłam. Wysiadłyśmy na swoim piętrze i pożegnałyśmy się z chłopakami. Bridget wyszła w połowie konferencji i teraz czekała na nas w pokoju.
- No no, sprężyli się, wasze wypowiedzi już są w necie – zaśmiała się kwaśno i pokazała mi swój laptop:
Dziennikarz: Ładna koszulka. Czyżbyś była za bromansami w One Direction?
Margaret, dziewczyna Harry’ego: W One Direction nie ma bromansów. Oni TO jeden wielki, szalony i porąbany bromans. Ale shipuję Larry Stylinson (śmieje się patrząc na Harry’ego i Louis’a)”

- Ale mi wielkie COŚ. Pewnie na tumblr zaraz będzie moje jakieś obciachowe foto i napis „I want threesome with Larry Stylinson” – parsknęłam śmiechem.
- Ja padam na twarz – mruknęła Nina. – Pewnie jutro wyzwą mnie od szmat, Liam’a od zdradzającego, a Zayn’a od nie wiadomo jeszcze czego.
- Nie, właściwie to nie – przywołała ją Horan. – Spójrz, tu pisze „Nina Collins, obecnie BYŁA dziewczyna Malik’a, a teraz Payn’a uważa, że jeśli kogoś nie kochasz, nie możesz z nim być. Za szczerość wielkie BRAWO, a Zayn’owi życzymy drugiej takiej, ale zakochanej w nim, ślicznotki. A Liam’owi ogólnie szczęścia i zdrowia.”
- Niemożliwe, żeby się o nas wyrażali tylko pochlebnie – powiedziała Devonne.
- A jednak. Ich menager ma głowę na karku – pokiwała głową, a ja wzięłam piżamy i poszłam do łazienki, po mnie Devonne. Weszłam na swoim laptopie na Twitter’a i znalazłam tweet od Żanety:
@inndependentt : @MargaaStyles , niezły wywiad. Pozdrów Monikę i Harolda ;]
Odpisałam jej:
@MargaaStyles:
@inndependentt haha, okej, wiem, że ci ją odebrałam, przepraszam ♥ Pozdrowionka kochana ;* 
Potem poodpisywałam kilku osobom, których nie znałam, a na koniec zamieściłam tweet:
Najważniejsza w życiu jest przyjaźń i miłość. Dlatego właśnie zostaję w UK! @Louis_Tomlinson , mam nadzieję, że będziesz dobrym opiekunem? ;)
Od razu dostałam około +100 RT oraz mnóstwo pytań, ale nie chciało mi się na nie odpowiadać, więc wyłączyłam komputer i postanowiłam odwiedzić chłopaków znienacka. Na zegarku była 22, ale nie zważając na to wymknęłam się z pokoju i przyszłam do nich. Niall właśnie wyżerał Liam’owi chipsy, a ten go gonił po pokoju, Zayn siedział na podłodze i poprawiał fryzurę w lusterku, a Louis i Elenaor całowali się na kanapie. Gdy Boo Bear dostrzegł mnie kątem oka, odsunął się lekko od swojej dziewczyny i poklepał miejsce obok siebie. Tam też usiadłam:
- Nie przeszkadzam? – spytałam, trochę głupio.
- Nie – uśmiechnęła się szczerze dziewczyna Lou. – Harry już śpi, padł jak długi, biedaczek – zaśmiała się. – Znaczy Niall i Louis musieli go… - złapała się za brzuch ze śmiechu – ciągnąć… hahahaha, po podłodze – cała nasza trójka zaczęła rechotać jak głupia. Otarłam łzę śmiechu z pod oka i cichutko otworzyłam drzwi sypialni Harry’ego. Spał z miną aniołka skulony w kłębek. Uśmiechnęłam się na ten widok i wślizgnęłam pod kołdrę Loczka, przez co niechcący go obudziłam.
- A, to ty – powiedział słodkim, zaspanym tonem i przytulił mnie, a ja wtuliłam się w niego. Czułam się bezpieczna, jakby to był jedyny azyl od całego zła tego świata. Zamknęłam na chwilę oczy, a on zaczął śpiewać ledwo słyszalnym szeptem fragmenty “Moments”:

“Shut the door, turn the light off

I wanna be with you,
I wanna feel your love,
I wanna lay beside you…
I cannot hide this, even though I try…
Heart beats harder,
Time escapes me,
Trembling hands touch skin…
My love, my heart
Is breathing for this
Moment in time
I'll find the words to say
Before you leave me today…”
(“Zamknij drzwi, wyłącz światło,
Chcę być z tobą,
Chcę czuć twoją miłość,
Chcę leżeć obok ciebie…
Nie mogę tego ukrywać, nawet gdybym próbował…
Serce bije szybciej,
Czas mi ucieka,
Trzęsące się ręce dotykają skóry…
Moja miłość, moje serce
Oddychają dla tego
Momentu w czasie,
Kiedy znajdę słowa, które powiem,
Zanim mnie dziś opuścisz…”)
Przy śpiewaniu gładził kciukiem moje nagie ramię, ponieważ miałam na sobie bluzkę na ramiączkach i krótkie spodenki. Czułam bicie jego serca, dotyk, zapach… I wszystkie problemy znikały. Byliśmy tylko ja i on, bliżej niż kiedykolwiek. Z twarzą wtuloną w jego tors czułam na policzku, że pod koszulką ma łańcuszek z krzyżykiem. Nie wiedząc kiedy zasnęłam w jego objęciach…
- Haroldzik już wstaje, HAROLDZIK JUŻ WSTAAAAA…!!! - przerwali swoje wycie Zayn i Niall, patrząc na moje szeroko otwarte oczy. – Eee… cześć, Margaret – podrapał się po karku Malik, a ja się zaśmiałam, patrząc na jego bokserki z kaczorem Donald’em.
- To ich nauczy nie włazić do mojego pokoju bez pukania – mruknął mi na ucho Harry, a ja zachichotałam i wstałam z łóżka. Wtedy zadzwonił mój telefon, który miałam w kieszeni spodenek. Devonne.
- Spokojnie, ja żyję, jestem u chłopaków, zaraz zejdę – powiedziałam i się rozłączyłam. – Dobra, ja się idę jakoś ogarnąć, bo nie chcę wyglądać jak poranna wiedźma na zajęciach.
- Chyba raczej poranna księżniczka – pocałował mnie w policzek Harry, a ja mruknęłam coś w stylu „ta jasne”, przywitałam się ze – zdziwionymi jakby zobaczyli kosmitę albo coś – chłopakami i zjechałam do siebie. Od progu zastał mnie szereg pytań, ale na koniec Devonne zadała jedno, podstawowe (dzięki Bogu po polsku!):
- Czy przestałaś być dziewicą zeszłej nocy? – spojrzała mi w oczy, a ja wybuchnęłam niepohamowanym śmiechem i już wiedziałam, dlaczego wszyscy się na mnie patrzyli jak Liam na łyżki. – To nie jest śmieszne, obiecał ci coś! – tupnęła nogą.
- Oj nie bulwersuj się tak, przepraszam – wzięłam głęboki oddech. – Nie, nie straciłam dziewictwa. Po prostu SPAŁAM, podkreślam TYLKO spałam w jednym łóżku z Harry’m. Skubany, ululał mnie do snu „Moments” – mrugnęłam do niej i wyjęłam z szafy ubrania, po czym udałam się do łazienki. Po zajęciach umówiłam się z Pawłem w jego pokoju (1934). Zapukałam do środka i otworzył mi Collin:
- Hej, jest Paweł?
- Poszedł chyba do sklepu, pewnie zaraz będzie – powiedział, jak zwykle, nieśmiało. Na jednym z łóżek siedział… Josh!
- O, a ty śpiewasz z moją przyjaciółką – uśmiechnęłam się do niego. – Jestem Margaret – wyciągnęłam dłoń w jego stronę, a on spojrzał na nią jakby z obrzydzeniem.
- Chodzisz z tym Styles’em, tak? Nagadał, że przespał się z moją starszą siostrą, a potem jego matka robiła jej prawie sprawę w sądzie. Jestem Josh Flack – wyszczerzył się, a ja pokręciłam głową jakby przecząc temu. – A Caroline nawet się nim nie interesowała.
- Caroline sama do niego zarywała. Tak mówią wszyscy w zespole.
- Bo to jego kumple.
- I porządni ludzie z uczuciami! – powiedziałam i wtedy do pokoju wszedł Paweł z paczką chipsów.
- Hej – powiedziałam.
- Ej, mieliście iść na kręgle – syknął do chłopaków Paweł.
- Dobra, chodź Collin – mruknął Josh i wyszli z pokoju.
- Ściągnęłaś podkład?
- Tak – pomachałam mu przed nosem płytą i wtedy zadzwonił mój telefon. – Sekundka – powiedziałam i wyszłam na korytarz. – Słucham?
- No właśnie, słuchaj – usłyszałam głos Harry’ego. - Devonne i Bridget biorą Monikę na kręgle, a ja i Niall Zayn’a, taki mamy plan.
- Kręgle? Serio? Nie macie bardziej romantycznych pomysłów? – westchnęłam.
- To Liam był ten romantyczny – zaśmiał się. – Nie no, ale musimy jakoś udawać coś w stylu „hej, co za spotkanie dziewczyny!”. A potem spieprzyć stamtąd kiedy coś zacznie iskrzyć.
- Nie wyrażaj się! – zacytowałam go ze śmiechem. – Dobra, to idźcie, trzymam kciuki. Pa – rozłączyłam się i weszłam do pokoju.
- Dobra jakość, skąd ściągnęłaś?
- iTunes. Przynajmniej legalne.
- Przynajmniej płatne – odgryzł się ze śmiechem i zaczęliśmy próbę, podczas której wielokrotnie stawał zbyt blisko mojej twarzy, za co dostawał w nos albo kuksańca w brzuch. Po godzinie ćwiczeń zrobiliśmy przerwę i wtedy ktoś do mnie zadzwonił. Nieznany numer, dziwne:
- Halo?
- Hej, tu Monika – w tle było słuchać uderzanie kulą w kręgle. – Poznałam trzech chłopaków z One Direction! I Bridget Horan! – cieszyła się. – Ale Harry, Niall i dziewczyny gdzieś poszli, niby do toalety. Jasne – prychnęła. – Ale zostałam sama z Z… yeah, it’s not Zoey, bye! – przerzuciła się na angielski i rozłączyła, czyli pewnie Malik był w pobliżu. Czyli plan działał… Uśmiechnęłam się sama do siebie:
- Co, Styles dzwo…
- Nie zaczynaj – ucięłam. – Josh już mi dość na ten temat nagadał – dodałam.
- Joshuś i jego sławna siostrzyczka, taa… W ogóle bym nie wiedział, kto to, ale mi powiedział. No i zaczął się użerać na Styles’a…
- Jezu, co ta rodzina Flack odwala? Siostra pedofil, brat plotkarz…
- To ile ona ma lat? – zdziwił się.
- A ja wiem? Z 30? – mruknęłam zirytowana.
- No to rzeczywiście pedofil – poklepał mnie po ramieniu i wyjął płytę z podkładem z odtwarzacza, a następnie mi ją podał. – Coś widzę, że dzisiaj już nie poćwiczymy. Ale możesz się pożalić wujkowi Pawłowi – wyszczerzył się.
- Z czego? Z Caroline? Proszę cię, menager ją trzyma z daleka, tak samo jak wszyscy. Nie wiem, jak to z nią było, ale z relacji chłopaków i z tego, co wyczytałam od fanów i na necie to ona zaczęła startować do Harry’ego…
- … a on się dał. I to w sumie tylko dlatego na nią naskakiwali. Bo to w świetle prawa uchodzi za pedofilię. No wiesz, seks z nieletnim…
„Seks z nieletnim…”. Próbowałam olać ten fakt, ale nawet po powrocie do siebie słowa Pawła chodziły mi po głowie. Byłam sama w pokoju, co mnie nie dziwiło, bo pewnie Dev i Nina nadal są na kręglach, a Bridget… to Bridget. Wzięłam laptop, włożyłam słuchawki na uszy i przy piosence Adele – Rumour Has It „wyguglowałam” swoje nazwisko. Przełknęłam ślinę i kliknęłam na pierwszy artykuł. Okazało się, że to „wypis” z całej konferencji. Przewinęłam przydługi tekst i zajrzałam do komentarzy. Na 5 stronie w końcu znalazłam kilka komentarzy nie na temat Liam’a…
„Harry, nie możesz znaleźć kogoś w swoim wieku?! Najpierw Caroline, teraz Margaret… Chodź w sumie i tak życzę ci szczęścia”
„Czyli został tylko jeden wolny w 1D, tak mam to rozumieć? Zayn, biegnę do ciebie, haha!”
„Ej, słyszeliście jak śpiewa Margaret? Powinna to skasować! Ale reszta coverów jest spoko…”
i link do mojego filmiku, gdzie śpiewam piosenkę Linkin Park – Numb.
O Boże, to był mój pierwszy cover i wyszedł masakrycznie. Na szczęście były też linki do innych piosenek, które śpiewałam. Dodałam je jakieś pół roku temu i w ogóle o nich zapomniałam, bo nie miałam komentarzy, ale teraz, gdy zalogowałam się na YouTube w sekcji „komentarze” było ich pełno! Kilka pod moimi „serialami”, ale głównie na coverach… Pod jednym z nich (Justin Bieber – Down To Earth) znalazłam najciekawszy komentarz:
kidrauhl: The best cover of my song I’ve ever heard. Nice job, girl.
Aha, fajnie. Nazwa mi coś mówiła, ale jakoś nie za bardzo wiedziałam, kto to… Kliknęłam na nazwę i wyświetlił mi się profil. Zamarłam. „Official Channel of Justin Bieber”. Okey, może nie byłam już Belieberką, ale to mnie… zaskoczyło? Ucieszyło? Sprawiło, że zaczęłam skakać jak pojebana po pokoju i śpiewać Baby? I tak sobie tańczyłam z muzyką na full, że nie zauważyłam, że ktoś mnie obejmuje z tyłu i pisnęłam. Odwracając się zobaczyłam Harry’ego i odetchnęłam z ulgą.
- Wow, aż taki straszny jestem? – zaśmiał się.
- WOŁAJ NIALLERA I TO W TRYBIE NATYCHMIASTOWYM!!! – krzyknęłam ucieszona.
- Jestem tutaj – podniósł rękę blondyn, wchodząc do pokoju za rękę z Devonne.
- OGARNIASZ, ŻE SAM JUSTIN DREW BIEBER MI SKOMENTOWAŁ COVER JEGO OSOBISTEJ I WŁASNEJ PIOSENKI?!?!?! – pisnęłam, a on zaczął skakać po pokoju i tańczyć ze mną. Devonne i Harry patrzyli tylko na nas, jak na psychicznych. Norma.
- Myślałam, że jej przeszło – powiedziała teatralnym szeptem Devonne.
- A ja myślałem, że Niall się potrafi kryć z zacieszem – dodał Harry i parsknął śmiechem. Przestałam skakać i pokazałam mi obojgu język. Wyłączyłam muzykę z laptopa i spojrzałam po nich:
- Jak było na kręglach?
- Iskrzyło jak w Nando’s, jak Niall bierze się za jedzenie – zaśmiał się Hazza, a Horan go lekko za to spoliczkował. – Margaret, on mnie bije, daj buzii! – wyszczerzył się, a ja zamiast dać mu całusa, żartobliwie spoliczkowałam go w drugi policzek i przybiłam z Niallerem piątkę.
- No Monia się coś chwaliła, że ją zostawiliście samą z Zayn’em – powiedziałam i spojrzałam na zegarek w telefonie. – Ej wy, dopiero piąta? Myślałam, że jest później…
- Nie, my idziemy do wesołego miasteczka – uśmiechnęła się Devonne. – To co, podwójna randka? – dała Haroldowi kuksańca w bok.
- Chętnie, ale… chcę z nim pogadać – odpowiedziałam, zanim Styles się odezwał.
- Ooo stary… - Niall poklepał go po ramieniu i wyszli.
- O co chodzi? – usiadł przy stoliku, którego głównie używałyśmy do korzystania z laptopów. – Bo „chcę z nim pogadać” zabrzmiało groźnie – dodał.
- Kim była albo jest dla ciebie Caroline Flack? – spytałam wprost. Zamilkł. Nie powiedział nic, tylko patrzył mi w oczy.
- Cz-czyli rozmawiałaś z nią? Kiedy?
- Nie z nią, z jej bratem. Ale nie o to chodzi, przecież wiesz, że zanim was poznałam, byłam waszą fanką, więc wiedziałam o tobie i Flack to i owo. Jednak nadal nie wiem, czy ty i ona… czy spaliście ze sobą, Harry? Kochałeś ją? Ona ciebie? Jak to było?
Nic nie odpowiedział, tylko pokazał na krzesło obok siebie. Usiadłam, a Styles wziął mnie za rękę. Nie wyrwałam jej, ale nie odwzajemniłam uścisku.
- Spójrz na mnie – powiedział, a ja tak zrobiłam. – Spójrz mi w oczy – dodał, ale to zrobiłam z ociąganiem. – Margaret, Caroline… Była impreza z X-Factor’a, wszyscy się upili. Siedziała z nami, znaczy ze mną i Lou, bo reszta wyszła wcześniej, no i powiedziała… - pokręcił głową. – Spytała, czy chcemy się zabawić. Louis pewnie pomyślał o tańcu i ruszył na parkiet, a ja i Caroline… Jedyne co pamiętam, to to, że obudziłem się rano w obcym łóżku, nagi i spanikowany, a ona przyniosła mi kawę do łóżka. Zacząłem się spanikowany ubierać, ale oczywiście następnego dnia prasa już wszystko wiedziała i dostałem niezły opiernicz od Simon’a i… no cóż, mojej mamy. Odczepiła się ode mnie, ale przyczepiła znowu, kiedy zaczęliśmy pracować nad albumem. I znowu plotki – głos zaczął mu się łamać, a w oczach miał łzy. - Moja mama chciała zrobić sprawę, ale stwierdziłem, że to bez sensu, w końcu to była też moja wina, ja byłem… pijany. To też było nielegalne, miałem 15 lat. I żałuję, że straciłem dziewictwo z Caroline Flack – uścisnął moją dłoń i otarł łzę z policzka.
- Pieprzona dziwka – skomentowałam to. Pierwsza myśl, jaka przyszła mi do głowy. – Zasrana dziwka, która myśli, że może sobie wymyślać plotki, bo jej się tak podoba i wykorzystywać cię do rozgłosu – przysunęłam się do niego i przytuliłam go, nie wiedząc co innego zrobić.


Tak, wiem, Harry nie miał wtedy 15 lat, ale oni są w moim opowiadaniu rok młodsi mimo iż mamy 2012, a w X-Factor'ze byli 2 lata temu, to wiecie ;)
Z dedykacją dla mojej kochanej Dands i jej zajebistych pomysłów i akcji do opowiadania! ♥
I jej siostry, Majki, bo ona ma... no cóż, wyobraźnię i również pomaga w wymyślaniu akcji, ale bardziej tych śmiesznych :)
I wińcie mnie za to, że nienawidzę Caroline, proszę, ale taka jest prawda, będzie złaaaaaa w tym opowiadaniu i kropka.
A to, że Harry śpiewa zwrotkę Liam'a w "Moments", to moja osobista wizja gdy tego słucham, wybaczcie :D
Aha, no i to najdłuższy rozdział, 6,5 strony, przebił ósmy ♥
@MargaaStyles

sobota, 21 stycznia 2012

Rozdział 12: "I didn't love you, Zayn"

- Vas Happenin’ Marga?! – usłyszałam za plecami, odwróciłam się i pisnęłam. Przede mną stał Zayn!
- Ale… od kiedy mamy zajęcia z Zayn’em? – spytałam grupy zdziwiona.
- Nie no, spokojnie, ja tylko na zastępstwo, bo Liam ma wiesz… swoje prywatne sprawy – mruknął zdołowany. Pokiwałam głową i usiadłam na jednym z krzeseł obok Devonne:
- Co chciał Niall? Wyłudzał kasę na żarcie? Próbował już dzisiaj od Bridget i dostał w łeb – zaśmiała się.
- Nie, coś mówił o tej konferencji – powiedziałam tylko, a Zaynold zaczął zajęcia.
- No dobra, kto chce zaśpiewać coś od Katy Perry? – spytał nas. Ja i kilka innych dziewcząt oraz dwóch chłopaków, w tym „gość od duetu z Devonne”. Malik kazał nam wyjść na środek i rozłożył nam piosenkę „Last Friday Night” na siedem części: ja miałam śpiewać część:
„Pictures of last night
Ended up online
I'm screwed!
Oh well…
It's a blacked out blur
But I'm pretty sure
It ruled
Damn!”
Która była po pierwszej i drugiej zwrotce, oraz chórki w „T.G.I.F”.
Po wyśpiewanej piosence Zayn stwierdził, że wszyscy w grupie powinniśmy nauczyć się piosenki „Vas Happenin’ Boys?”, więc rozdał nam teksty, a ja zaczęłam się śmiać przy śpiewaniu „Mick Jagger would be Harry’s dad. Vas Happenin’ mum? Vas Happenin’ Mick?”.
- Jak on ma na imię? – zagadnęłam Devonne po wszystkich zajęciach.
- Kto? – zdziwiła się.
- No ten co z nim śpiewasz… - pociągnęłam w dół brzeg mojej kurtki.
- A, chodzi ci o Josh’a? Szczerze mówiąc nie lubię go.
- Niech zgadnę… - uniosłam palec wskazujący do góry -  nie lubi One Direction?
- Bingo! – zaśmiała się. – Nie no, nic do nich nie ma, ale powiedział mi wprost, że mam parcie na szkło, a ja go wyśmiałam i zaczęliśmy rozmawiać o piosence. A jak tam nasz wypad jutro na miasto? – zmieniła temat.
- Nie mogę, przepraszam. Ćwiczę z Pawłem duet…
- A jednak się nie poddał, cwaniaczek – puściła mi oczko.
- No chyba ty! – zaśmiałam się, dopiero po chwili rozumiejąc sens tego co powiedziałam, a po mnie Devonne i z taką głupawką wróciłyśmy do hotelu.
- Bridge, co ja mam do cholery włożyć na tą konferencję?! – spytałam, grzebiąc w szafie. – Nie mam nic takiego… no wiesz, oficjalnego. A ty się znasz…
- Chłopaki nie ubierają się oficjalnie, włóż cokolwiek – mruknęła piłując zaciekle paznokcie.
Obejrzałam moje ubrania jeszcze raz i wypatrzyłam mój biały T-shirt z napisem „I ♥ Larry Stylinson”. Zdjęłam bluzkę, którą miałam na sobie… i wtedy do pokoju wparował Louis! W samym staniku czerwona jak burak, uciekłam do łazienki i tam włożyłam T-shirt. Za drzwiami słyszałam charakterystyczny śmiech mojego przyjaciela. Typowe.
Spojrzałam w lustro, zmarszczyłam nos i przetarłam ściereczką okulary. Związałam włosy w koński ogon, zostawiając z przodu dwa wystające kosmyki. Spodnie, ciemne jeansy, jakie miałam, takie zostawiłam. Wzdychając ciężko na śmiech Louis’a wyszłam z łazienki.
- Ładny stanik – i znowu zaczął się śmiać.
- Ty się pilnuj, ja dzisiaj poznam Eleanor i mogę jej wszystko powiedzieć – odgryzłam się, parskając śmiechem, a on pokazał mi język. – Gdzie zgubiłeś mego lubego?
- Zdradził marchewki z rodzynkami i teraz siedzi za karę na kibelku – zatarł złowieszczo ręce, a ja wywróciłam oczami.
- Ale że co? – odezwała się Devonne, mrugając szybko.
- Nic nic – zaśmiałam się. – Szykuj się, bo za pół godziny jedziemy, tak?
- No ba, limuzyna będzie – wyszczerzył się.
- Are you fucking kidding me?! – zrobiłam oczy jak spodki. – A ja w trampkach, zajebiście… - mruknęłam.
- Nie będziesz sama siostro – spojrzałam na buty Devonne.
- No właśnie „siostro” – zaśmiał się Louis, parodiując sposób mówienia mojej przyjaciółki, za co dostał z łokcia w brzuch od nas obu. Zaczął tarzać się po podłodze jak opętany i krzyczeć:
- Co za ból! Co za ból!!!!
- Zamknij się debilu! – przekrzyknęła go Bridget i wtedy Nina weszła do pokoju i spojrzała po nas.
- Jedziemy? – spytała tylko, a Lou wstał z podłogi i pokiwał głową.
- To za 15 minut zbiórka przed hotelem – dodał i wyszedł z pokoju i zamknął za sobą drzwi.
- On jest tak CHOLERNIE głupi – pokręciła głową siostra Niallera.
- I tak CHOLERNIE go pragniesz – odgryzłam się, a ona otworzyła szeroko usta ze zdziwienia. – Trafiłam w czuły punkt, hmm?
- Ta jasne – parsknęła śmiechem. – Louis Tomlinson, dobre sobie – ale mimo wszystko widziałam na jej twarzy strach przed tym, że odkryłam to, co do niego czuła i pokręciłam głową.
Ja, Dev, Nina i chłopaki wsiedliśmy do limuzyny podstawionej pod wejście do hotelu. Zobaczyłam, że w środku siedzi zdołowana Danielle i pocieszająca ją Elenaor. Gdy dziewczyna Louis’a zobaczyła Liam’a i Ninę tylko pokręciła głową i rzuciła Zayn’owi pokrzepiające spojrzenie. Usiadłam między Louis’em a Harry’m.
- Margaret, to jest Eleanor Cader, moja dziewczyna – pocałował ją lekko w głowę. – Eleanor, to jest Margaret Perry, moja przyjaciółka…
- I moja dziewczyna – wyszczerzył się Harold i dał mi szybkiego całusa w usta.
- Miło mi – powiedziała, dając mi zniewalający uśmiech. – A to jest Danielle, moja przyjaciółka… - westchnęła i podała chusteczkę byłej dziewczynie Liam’a.
- I dość dobra aktorka. KOCHANIE, może soczku? – syknęła do Liam’a. Wręcz czułam napiętą atmosferę i próbowałam zrozumieć jej ból. Musiała przez przynajmniej kilka minut udawać, że jej nie zranił, udawać, że nic się nie stało…
Po pół godziny dotarliśmy pod wejście do ogromnego studia telewizyjnego, w którym miała się odbyć konferencja nadawana przez któryś z brytyjskich kanałów muzycznych. Wejście do środka ciągnęło się w nieskończoność, bo One Direction, Eleanor oraz Danielle rozdawali autografy, robili sobie zdjęcia z fanami i tak dalej. Ja, Devonne i Nina stałyśmy z boku, przyglądając się. Nagle usłyszałam dwie fanki:
- Margaret! Margaret, to ty? – spytały.
- Yyy… tak – podeszłam do nich bliżej.
- Czy możemy zrobić zdjęcie, jak całujesz Harry’ego?
- Eee.. no, nie wiem. Zaczekajcie, spytam go – podeszłam do Styles’a i powiedziałam mu o tych fankach.
- Nie, pewnie ktoś im zapłacił, żeby mieć nagłówek „Miłość na pokaz”, nie wracaj tam do nich – szepnął mi na ucho, a ja pokiwałam głową.
Po około piętnastu minutach weszliśmy do studia, gdzie były już ustawione kamery. Obok długiego stołu na 10 osób stał menager chłopaków.
- No ruchy, ruchy, nie mamy całego dnia panowie – powiedział rzeczowo. – Narobiliście gówna, to teraz trzeba je posprzątać – rzucił głównie w stronę Liam’a i Niny, cały czas trzymających się za ręce. – Dziewczyny siadają obok chłopaków i wszyscy mówią tylko, jeśli ktoś ich zapyta, nic ponad to, zrozumiano? – spojrzał po naszych twarzach. – Świetnie, jeden taki tu się kręcił i mówił, że macie usiąść parami, żeby to jakoś wyglądało. Danielle, ogarnij twarz. Make-up! – pstryknął palcami i do dziewczyny podeszły dwie kobiety z zestawem kosmetyków. Wow.
- Boję się go… - szepnęłam do Harry’ego.
- Nie masz czego, to profesjonalista, to wszystko – uśmiechnął się do mnie słodko, a ja pokiwałam głową.
- Margaret, anielski głosik – spojrzał na mnie, a ja otworzyłam szerzej oczy. – No, zaśpiewaj mi coś – pstryknął palcami, a ja automatycznie zaśpiewałam fragment „Everything About You”. – Doskonale, od dzisiaj jestem też twoim menagerem. Wizytówka – podał mi kawałek papieru.
- Eee… jasne – mruknęłam.
MIAŁAM MENAGERA?!?!?! Albo to był jakiś żart, albo facet którego znałam od kilku minut miał zarządzać moją przyszłą – i o ile w ogóle – karierą…
- No dobra, Danielle ogarnięta, siadajcie na miejsca. Jakby co woda zawsze pod ręką, ja wybieram kto zadaje wam pytania. Spokojnie, odrzucałem szmatławce – dodał szybko, a ja usiadłam pomiędzy Harry’m a Devonne.
- A co jak coś palnę? Głupiego? – spytała mnie.
- Wierz mi, TY na pewno nic nie palniesz – uścisnęłam jej rękę i usłyszałam odliczanie do wejścia na żywo. 3, 2…
- Witam państwa na konferencji prasowej brytyjsko-irlandzkiego boysbandu One Direction! – powiedział niski i pulchny prowadzący. – Jak widzicie jest z nami dzisiaj więcej niż 5 osób, ale to wina tego, że… każdego sercem zawładnęła jakaś dama – zaśmiał się, tak jak i siedzący na widowni dziennikarze. – Nie pchać się, nie pchać panie i panowie, menager wybierze kto będzie odpowiadał. No więc ja się zmywam i… zaczynamy – uśmiechnął się, tak jak i ja do kamery. Sztucznie i nerwowo. Dziennikarze niemal równocześnie podnieśli ręce.
- Emm… pani w czerwonym, proszę – wskazał na nią menager.
- Jessica Palming, magazyn „Just In Time”. No więc pytanie do Zayn’a… Czy to prawda, że ty i Nina poznaliście się przez Internet i postanowiliście spotkać?
- Nie, poznaliśmy się na obozie muzycznym, na którym z chłopakami jesteśmy gośćmi.
- Pan w fioletowym krawacie?
- Jimmy Barrie, gazeta „Celebrity”. Liam, dlaczego masz podbite oko? Czyżby wyglądająca jak 7 nieszczęść Danielle ci przyłożyła przed programem?
Boże, ci dziennikarze byli okrutni. Ale Payne westchnął i powiedział:
- Ja i Danielle… rozstaliśmy się, ale to nie ona podbiła mi oko.
- Więc kto to zrobił? – dociekał dziennikarz. – Zazdrosny kochanek? Żigolak?
- ONA MNIE NIE ZDRADZIŁA!!! – ryknął. W ogóle nie przypominał tego chłopaka, którego poznałam przed dwoma tygodniami. Teraz jakby… pękł od środka, nie kontrolował tego co robi, a tym bardziej tego, co robili chłopcy. Przestał już być Daddy Direction… – To ja ją zdradziłem, z Niną Collins! I jestem z nią cholernie szczęśliwy i dlatego Zayn mi to zrobił. Ale do kurwy nędzy odwalcie się od Danielle, bo najeżdżacie na nią od dłuższego czasu, a to nie jej wina! I nie wińcie Zayn’a za moje oko, zasłużyłem – dodał, robiąc głęboki wydech. Wszyscy zamilkli, łącznie z panem Barrie.
Menager był w szoku, tak jak my wszyscy, ale „życie toczy się dalej”, więc już wybierał kolejnego dziennikarza do zadania pytania:
- Pan z zielonymi pasemkami…
- John Robb, „British Star”. Nina, skomentujesz wypowiedź Liam’a?
Dziewczyna tylko pokręciła przecząco głową i powiedziała:
- Zaczęłam jako ich fanka, a skończyłam jako niszczycielka ich przyjaźni, pewnie to będzie większością tytułów na okładkach. Ale czy to ważne? Nie zmieni to faktu, że cię nie kochałam, Zayn – zwróciła się do niego. – Nie kochałam cię, po prostu tak mi się wydawało. To ja zaczęłam ten romans z Liam’em, który przerodził się w coś więcej i wtedy zdałam sobie sprawę, że to jego kocham, nie możesz mnie za to winić.
- Nie winię nikogo, stało się – powiedział tylko i – ku zdziwieniu wszystkich – uścisnął jej dłoń i uśmiechnął się lekko. Zobaczyłam, że za kulisami stoi zainteresowana Bridget. Musiała przyjechać w trakcie całej afery…
- Margaret, odpowiesz? – spytał mnie ktoś, gdy wgapiałam się w kulisy. Jakaś szatynka z iPadem w ręku.
- Mogłaby pani powtórzyć pytanie? – poprosiłam grzecznie, przełykając ślinę.
- Pytałam od kiedy znasz One Direction. Byłaś ich fanką, czy dopiero po ich bliższym poznaniu ich polubiłaś?
- Byłam fanką, tak jak i moja obecna tu przyjaciółka, Devonne. Od początku podobał mi się Harry, a jej Niall – wzruszyłam ramionami, a kobieta pokiwała głową. Spojrzałam na Styles’a i jego triumfalny uśmieszek na twarzy i parsknęłam śmiechem. Każdej i każdemu z nas zadano co najmniej jedno pytanie, ale temat romansu Liam’a i Niny przewodził prym.


No i macie następny, cieszcie się, bo mam jeszcze "tylko" 4 rozdziały do przodu... Ale nadal piszę, haha.
W każdym razie rozdział z dedykacją dla wszystkich czytelników, którzy dodają komentarze. Ale serio, bo widzę, że mam dużo wejść, a tylko 6-8 komentarzy do rozdziału... Dodawajcie komentarze, proszę, bo to dla mnie ważne! :)
+ JESTEŚMY TOP! 1DTourInPoland ♥
@MargaaStyles

czwartek, 19 stycznia 2012

Rozdział 11: "Food and problem"

Spojrzałam w stronę konsoli PlayStation 3.
- To co, mała bitwa taneczna? – uniosłam brew, a Lou z powrotem stał się „krejzolem”. Śmiejąc się i popychając spędziłam resztę popołudnia, walcząc o tytuł króla tańca. Wygrywając zaczęłam tańczyć makarenę i wtedy do pokoju wszedł Harry z jakimiś dwoma pachnącymi torbami. Zaśmiał się na mój widok, odłożył torby i powitaliśmy się pocałunkiem. Za nim wszedł Niall.
- Oooo, żarcie od mamy Harry’ego!!! – wyszczerzył się Żarłok, biorąc torby Harolda do prowizorycznej kuchni złożonej z blatu, stołu i kilku krzeseł oraz umywalką w rogu i mini-lodówką. Poszłam za nim. Rozłożył pakunki na blacie. W torbach było spaghetti domowej roboty, kurczak w sosie śmietanowo-ziołowym, pieczone ziemniaki, żeberka w sosie barbeque i ciasto czekoladowe na deser.
- Rozumiem, że jedna cała torba jest moja? – spojrzał po twarzach Louis’a, Harry’ego i wchodzącej do „kuchni” Bridget.
- Jak zawsze – uśmiechnął się Harry. Blondyn nałożył sobie na trzy talerze wszystkiego i wziął to na tacce do salonu. Ja włożyłam sobie trochę pieczonych ziemniaków, dwa żeberka i kawałek ciasta i usiadłam obok Niallera. Zaraz wcisnęli się obok nas Larry Stylinson, karmiąc się nawzajem i śmiejąc(jak ja kocham te dwa pedały :D). Siostra Niall’a powiedziała, że idzie do naszego pokoju i wyszła z kawałkiem ciasta w dłoni. Horan pożerał wszystko tak szybko, że zamiast jeść, gapiłam się na niego.
- Jak ty, do cholery możesz tyle jeść i nie tyć? – spytałam w końcu.
- Lata praktyki i błonnik – wyszczerzył się, masując po brzuchu i oblizał palce. Spojrzałam na zegarek: dochodziła osiemnasta.
- Okej, ja się będę zbierać.
- Weź trochę kurczaka dla Devonne! – powiedział Nialler, a reszta chłopaków spojrzała na niego zdziwiona.
- Co?! – spytałam, a razem ze mną Lou i Harry.
- Borsuk naprawdę się zakochał. Przecież nigdy nie dzieli się żarciem! – spojrzał na niego Louis. Uśmiechnęłam się, wzięłam z kuchni trochę kurczaka i poszłam do siebie. W pokoju podsunęłam żarcie pod nos czytającej jakąś angielską gazetę Devonne.
- Przesyłka specjalna od mamy Harry’ego. Ja już jadłam – poklepałam się po brzuchu i usiadłam na łóżku. Dziewczyna odłożyła gazetę na bok i zaczęła jeść, bardzo powoli, jakby zasmucona…
- Co jest? – spytałam.
- Niall… chciał, żebym została w Wielkiej Brytanii.
- Louis też! Yyy… znaczy mówił, że mogłabym zamieszkać z nim i Harry’m… Głupota, co nie? – parsknęłam śmiechem.
- Zostaję – przerwała mi.
- Co? – spytałam szybko i dobitnie.
- Zostaję w UK, Margaret, naprawdę.
- Żartujesz sobie, prawda? – spojrzałam jej w oczy.
- Nie. Tu mogę się rozwijać jako artystka, tu… tu znalazłam miłość. No i… - przegryzła wargę – Niall powiedział, że mnie kocha.
Patrzyłam na nią z mieszkanką zdziwienia, zadowolenia i ze łzami w oczach. Schowałam twarz w dłonie i przytuliłam pluszowego Harolda. Starałam się, żeby jak najmniej łez ze mnie spływało.
- Czyli rozumiem, że ty nie możesz? – spojrzała na mnie z troską.
- Nie, znasz moją mamę – pociągnęłam nosem. – Nie pozwoli mi tu zostać z kimś, kogo nie zna, a już na pewno się nie przeprowadzi, nie znają z tatą języka – wzięłam płytki wdech. – Ale chcę, tak bardzo chcę tu zostać… - przyjaciółka podeszła mnie i delikatnie pogłaskała po ramieniu.
- Namówisz ich, zobaczysz – uśmiechnęła się.
- Wiesz co? Możesz mieć rację… - otarłam łzy z prawego policzka.
- No bo kto namówił mamę na wyjazd na obóz? – mrugnęła do mnie, a ja ją przytuliłam.
- Ale obiecaj mi coś – szepnęłam. – Obiecaj mi, że nigdy nie przestaniemy się przyjaźnić – spojrzałam jej w oczy.
- Dlaczego pomyślałaś, że mogłybyśmy? – zdziwiła się.
- Nie wiem, tak jakoś… - mruknęłam.
Pokiwała głową, a ja po wzięciu prysznica, sięgnęłam po telefon i zadzwoniłam do taty:
- Hej, tato? – powiedziałam powoli. – Mogłabym… mogłabym zamieszać w Anglii z Louis’em i Harry’m? – wstrzymałam oddech.
- Przecież to nielegalne, prawda? Żebyś przebywała tam bez opieki prawnej? – spytał tylko.
- Louis jest pełnoletni i może być moim opiekunem prawnym, jak Harry’ego.
- Co? Adam, nie, nie pozwalaj jej! – usłyszałam w tle krzyk mamy wyrywającej tacie telefon. – Nie zostaniesz w żadnej Anglii, coś ty sobie ubzdurała?!
- Mamo, mogę tu iść do szkoły, znam na tyle dobrze język. Mama Devonne się zgodziła – dodałam, patrząc na przyjaciółkę.
- To jej decyzja i skoro jej pozwoliła, to widocznie tak ma być. Ale ty wracasz do domu – powiedziała.
- Czy ty musisz mi wszystko zepsuć?! Co ja mam w Polsce, szkołę? Kilkoro znajomych? W Anglii zostaje moja najlepsza przyjaciółka, mój chłopak i… i i tak bym tu wróciła po studiach! Czy to ma w ogóle sens?
- Daj jej zostać, co ci szkodzi? – usłyszałam tatę i uśmiechnęłam się pod nosem. Mama westchnęła.
- Po obozie zamieszkasz u tego Louis’a, ale my tam przyjedziemy, na tydzień, żeby zobaczyć, czy jest odpowiedzialny. No i w razie czego podpisać papiery – ostatnie zdanie mruknęła.
- Dziękuję mamo, naprawdę! Aha, adres Lou… - zaczęłam szperać w pamiętniku, gdzie sobie go zapisałam. – Wieś Chislehurst, Earth Street 12 – przeczytałam.
- To do zobaczenia za 2 tygodnie. Kochamy cię.
- Ja was też – szepnęłam i rozłączyłam się, a potem zaczęłyśmy skakać z Dev jak głupie po pokoju i piszcząc ze szczęścia.
- Ja pierdole, gorzej wam? – mruknęła zasypiająca Bridget. – Nienormalne jakieś jesteście… - dodała i zakryła głowę poduszką.
- Dobra, a co z tobą? – spytałam przyjaciółki.
- Zamieszkam z wami, ta sama sytuacja. I tak wszyscy oprócz Świąt i innych takich mieszkają razem niedaleko Londynu, prawda?
- No racja… Harry dzisiaj był u siebie w domu, pewnie dlatego też był taki szczęśliwy i wyszczerzony – uśmiechnęłam się pod nosem.
- Trzeba będzie pomyśleć o szkole… - ziewnęła.
- Tak, ale mamy dopiero połowę lipca, zostało jeszcze pół obozu i cały sierpień. Jedyne, co jest że tak powiem przeszkadzające, to zachowanie Lou. Muszę go nauczyć, jak się zachowywać przy moich rodzicach. I… W… Ogóle… - ziewnęłam i klapnęłam na łóżko.
Rano, przed rozpoczęciem zajęć z tańca podeszłam do Tomlinson’a:
- Hej, Boo Bear? Mogę zostać – powiedziałam.
- Widzisz! Wiedziałem! – wyszczerzył się i przytulił mnie.
- Spokojnie, spokojnie. Po obozie przyjedzie moja mama… - objaśniłam mu całą sytuację.
- Umiem się zachować, chłopaki też. A właśnie, co zakładasz na konferencję prasową? – dodał.
Cholera! Zapomniałam o konferencji! Ale nie dałam tego po sobie poznać…
- Hmm… na pewno coś ładnego – uśmiechnęłam się.
Na zajęciach oświadczył nam, że od dzisiaj przygotowujemy się do konkursu tańca zorganizowanego przez szkołę tańca, w której mamy zajęcia. Nagrodą są roczne warsztaty taneczne, pobyt opłaca szkoła, jedyne, co jest potrzebne to zgoda rodziców. No i wygrana.
- To będzie bułka z masełkiem – szepnęła mi na ucho Monika. No tak, ona umiała tańczyć. I to jak!
Na zajęciach z gitary oznajmiłam Haroldowi dobrą nowinę.
- Nie martw się o Louis’a, ma podejście do rodziców – wyszczerzył się. – Moja mama nadal myśli, że jest odpowiedzialny i dojrzały – parsknął śmiechem, ale mnie to nie bawiło, bo Lou naprawdę często mi się taki wydawał.
- A jak sytuacja z Zayn’em i Liam’em?
- Rozmawiają półsłówkami, ale przynajmniej nie robią sobie krzywdy – westchnął. – A kiedy wkracza akcja „kumpela z Twitter’a i Zayn”?
- Jutro możesz ich jakoś spiknąć, Dev i Niall na pewno ci pomogą – wyszczerzyłam się.
- A ty nie chcesz brać w tym udziału? – uniósł brew.
- Nie, ja… mam plany – powiedziałam zbywająco, a Harry spojrzał na mnie pytająco. – Eh, przygotowuję duet z Pawłem na zajęcia z Liam’em, no nie? Nie moja wina, że ma genialny wokal!
- Zapewne nie tak genialny jak ja – zaśmiał się, ale po chwili spoważniał. – Wiesz, że jemu nadal na tobie zależy, prawda?
Pokiwałam głową.
- Nie przypominaj… Spokojnie, to tylko jeden duet, nic wielkiego – uśmiechnęłam się lekko, a mój chłopak odwzajemnił ten uśmiech i zaczęliśmy lekcję.
W drodze na zajęcia Liam’a złapał mnie Niall:
- Czy osiemnastolatek może chodzić z czternastolatką i nie mieć konsekwencji prawnych? – zagadnął, a ja otworzyłam szeroko usta i je zamknęłam. – No właśnie tak myślałem – mruknął i chciał iść, ale go zatrzymałam:
- Ej, jesteś sławny i nie robisz jej krzywdy, tak? Więc o co chodzi? To nie jest tak, że chcesz ją zgwałcić – mówiłam powoli wiedząc, że za rok będę w podobnej sytuacji. Rok… Boże, będę tu mieszkać!
- No bo menager się wkurzał trochę, ale Liam go uspokajał…
- Liam? Ale nasz Liam Payne? Jesteś pewny? – uniosłam brew.
- Tak, no i mówił, że nic złego z Harry’m nie robimy…
- A czy menager wie o nim i Ninie? – spytałam cicho.
- Tak i właśnie po to jest ta cała szopka z konferencją prasową. Rozstrzygnięcie prawd i plotek. O, patrz, już jesteśmy – zaśmiał się blondyn.
- A no tak. To pa – powiedziałam i weszłam do sali, a osiemnastolatek się oddalił.

No to już macie ten 11 rozdział. Cieszcie się i radujcie, aczkolwiek przy następnym dam link do mojego dzisiejszego występu - PRZEŻYŁAM! ♥
Kochana Ania mnie zapowiedziała, wdech, wydech, wchodzę na salę z gitarą, kłaniam się, gram wstęp... wdech... i zaczynam śpiewać The Only Exception zespołu Paramore. Po jakiś 3 minutach kończę. Wszyscy klaszczą. Prawie płacząc kłaniam się i wychodzę. Biorę listę i zapowiadam kolejną osobę, a Ania stoi na korytarzu i trzyma moją gitarę. No tak, obie zapowiadałyśmy, takie dwie prowadzące, hah. Ale chyba było OK, bo tata nagrywał telefonem, ale strzelił focha i mi go zabrał, więc występ dodam później, może jutro ;)
No to tyle, do następnego ♥

wtorek, 17 stycznia 2012

Rozdział 10: "I can't stay here"

Następnego dnia obudziłam się jak zawsze, zjadałyśmy z dziewczynami śniadanie i poszłyśmy na swoje zajęcia. Gdy tylko weszłam na salę, Lou się uśmiechnął i podszedł do mnie.
- Mam news’a! I to nawet dwa! I to nawet dwa dobre! – powiedział.
- Słucham ja ciebie stary druhu – powiedziałam i zrobiłam skłon.
- Pierwszy to taki, że jutro wraca Elenanor i przyjdzie nas odwiedzić i chcę, żebyś ją poznała – wyszczerzył się, a ja zrobiłam oczy jak spodki, ale ukryłam to, ponownie się skłaniając. – A drugi to taki, że mamy konferencję prasową i ty, Devonne, Nina, Danielle i Elenaor jesteście zaproszone. Jako nasze dziewczyny… - powiedział trochę mniej entuzjastycznie.
- Zaraz – ucięłam. – Danielle? Przecież… - zatkał mi usta dłonią i zbliżył usta do mojego ucha. Zadrżałam i wstrzymałam oddech.
- Cicho! Na razie nikt nie może wiedzieć, ok? – szepnął, a ja odsunęłam jego rękę z ust i oblizałam wargi.
- Fuu, co ty, trzymałeś czosnek w ręce? – wzdrygnęłam się, wycierając buzię rękawem bluzy, a on się zaśmiał. – Ale ok, nie puszczę farby – zademonstrowałam gestami, że mam zamkniętą buzię na kłódkę, a on uniósł kciuki do góry i zaczął zajęcia.
Potem miałam gitarę z Harry’m i, o dziwo, potrafiliśmy odsunąć nasz związek na bok na te pół godziny i nauczyć mnie czegoś nowego. Mimo wszystko pocałowaliśmy się na pożegnanie i pognałam na śpiew.
- Cześć Liam – powiedziałam nieśmiało, mijając go. Kiwnął tylko na mnie głową.
- Kurde, on serio się załamał. I patrz, ma sińca pod okiem. I kuleje, skręcona kostka – wyliczałam. – Ale mimo wszystko widzę, że jest zakochany. Tym razem naprawdę…
- Co? – zamrugała Devonne, a ja klepnęłam ją w ramię. – Sorki, znowu się wyłączyłam – uśmiechnęła się lekko.
- Okej, rozumiem, Nialler – mrugnęłam do niej, a Liam zaczął mówić:
- Witam wszystkich – powiedział. – Dzisiaj… dzisiaj poćwiczymy duety damsko-męskie. Dobierzcie się w pary i wybierzcie piosenkę – lekko uniósł kąciki ust, a wszyscy poderwali się z miejsc. Odszukałam w grupie Pawła. Przeniósł się do nas zamiast Collin’a, który stwierdził, że ma więcej znajomych u Zayn’a. Spojrzał na mnie i podszedł.
- Cześć – mruknął.
- To co, widać los nam każe ze sobą śpiewać? – zaśmiałam się. – Ej, tak nie do tematu: gdzie ty mieszkasz w Polsce?
- Wałbrzych, dolnośląskie.
- 20 kilometrów ode mnie… - powiedziałam zszokowana. – Znaczy do 7 roku życia tam mieszkałam, ale tata wybudował dom na wsi, no i teraz tam mieszkam i w ogóle… - streściłam.
- Zaraz… Margaret, tak? Chodziłaś do zerówki do piętnastki? – spytał.
- TAK! – wyszczerzyłam się. – Ty też?!
- Taa… ale do porannej grupy.
- Ja do tej później, lubiłam i nadal lubię sobie pospać – zaśmiałam się, a atmosfera się rozluźniła. – Czekaj, czekaj – pstryknęłam palcami, wskazując na niego. – To ty na jasełkach podstawiłeś mi haka! Czerwony diabełek, któremu odpadł ogon, co? – parsknęłam śmiechem.
- To byłaś ty?! Nie poznałem cię w ogóle! – zaśmiał się. – Ale dobra, piosenka. Payne chyba wyczaił, że mówimy po polsku i to nie o piosence – mrugnął do mnie. – Propozycje? – uniósł brew.
- Jessie J & B.o.B. – Price Tag – powiedziałam wprost. Zawsze lubiłam tą piosenkę.
- Nie rapuję – zaśmiał się.
- A to spadaj – pokazałam mu język. – No to nie wiem, masz coś innego?
- Moves Like Jagger?
- Chyba żartujesz! Nie dam rady śpiewać jak Aguilera!
- Wyrobiłaś ADELE kobieto – wywrócił oczami.
- Zamknij dziób, nie będę tego śpiewać – ucięłam ze śmiechem.
- MAM! – powiedziałam i wyszeptałam mu tytuł na ucho. Uśmiechnął się i pokiwał głową. Przybiliśmy sobie „high-five” i zobaczyłam, że z Devonne rozmawiał jakiś wysoki brunet o ciemnych oczach. Miał na sobie koszulkę z napisem: „Don’t ask my name. I’ll tell it, if I’ll like you”. Pomysłowa i w dodatku napis był ręcznie robiony. W każdym razie rozmawiali spokojnie i przeglądali jego iPod, przesłuchując kilku piosenek.
- No dobra, kiedy masz czas na ćwiczenie? – spytał Paweł.
- Hmm… Jutro poznaję Eleanor Calder i mam konferencję z One Direction. Pojutrze idę z dziewczynami na zwiedzanie Londynu, potem randka z Harry’m… - wymieniałam.
- Pani Superstar, może by pani jednak pozwiedzała Londyn kiedy indziej? – powiedział, ale wcale nie zabrzmiało to aż tak bardzo uszczypliwie.
- No dobra. Ale ty mnie zabierasz! – prawie wykrzyknęłam, zanim zdążyłam ugryźć się w język. Spojrzał na mnie w osłupieniu:
- Wielki Pan Styles nie będzie miał nic przeciwko?
- Nie, jeśli weźmiemy też dziewczyny – wyszczerzyłam się, a on wywrócił oczami. Reszta lekcji zleciała na ustalaniu wysokości, w jakiej będziemy śpiewali oraz miejsc, jakie odwiedzimy podczas zwiedzania.
Na postawie na scenie prawie z niej spadłam, ale (dzięki Bogu!) Bridget mnie złapała. Podziękowałam jej, a ona tylko mruknęła coś w stylu „nie ma za co” i stanęła w rogu.
Po wszystkich zajęciach wracałam z Devonne do hotelu, ale po drodze złapał nas Paweł.
- Cześć – powiedział do mojej przyjaciółki.
- Witam witam – uśmiechnęła się. Zobaczyłam, że odmachuje Niall’owi. – Idę do kina, będę później, ok? – spojrzała na mnie.
- Jasne – mrugnęłam do niej, a ona poleciała do swojego chłopaka. – O co chodzi? – spytałam go.
- No bo nie mówiłaś, jakie plany masz na dzisiaj…
- Dziś Harry jedzie do rodziców, więc posiedzę z Louis’em. I Bridget – dodałam szybko nie do końca zgodnie z prawdą. Zgoda, będzie tam siedziała, ale raczej spędzi czas na grzebaniu w rzeczach Niall’a niż wygłupianiu się z nami.
- Mhm… - kopnął kamyk i wbił ręce w kieszenie.
- Zachowujesz się jak obrażony mały chłopczyk, wiesz? – powiedziałam. – I to wcale nie taki słodki, tylko taki irytujący – dodałam.
- Jesteś okrutna – wyszczerzył się, zdjął swoją czapkę i założył mi ją na głowę. No bo w końcu wszyscy nosili czapki i kurtki, nadal było zimno i dość… wilgotno. Zdjęłam ją i nałożyłam mu ją aż na oczy.
- Nie chcę twojego łupieżu – pokazałam mu język. Poprawił czapkę i spojrzał mi w oczy:
- Zdajesz sobie sprawę, co robisz?
- O co ci znowu chodzi?
- Że kręcisz z trzema facetami?
- Masz zbyt wysoką samoocenę – wywróciłam oczami. – Zaraz… trzema?!
- No wiesz, ten Tomlinson…
- Ma dziewczynę ciołku patentowany! – zaśmiałam się.
- Niech ci będzie… - mruknął tylko, a ja walnęłam go lekko pięścią w ramię. Każde z nas poszło do swojego pokoju. Zdjęłam kurtkę i przebrałam buty na bardziej lekkie. Z łazienki wyszła Bridget w gumowych rękawicach.
- P-po co ci to? – zdziwiłam się.
- W tym pokoju mieszka mój brat i Louis. Wierz mi, wiem co robię – pokiwała głową. Wzruszyłam ramionami, Bridge związała włosy w koczek i poszłyśmy do chłopaków. Otworzył nam Lou.
- Zayn wyżywa się na siłowni. Znowu. A Liam i Nina są na dodatkowych zajęciach. Cokolwiek to znaczy – uniósł znacząco brwi, a Bridget wywróciła oczami. – Jezu, kobieto, ciebie nic nie bawi, co? – parsknął śmiechem
- Nie, dużo rzeczy mnie śmieszy. Tylko nie twoje żarty – powiedziała i bezceremonialnie poszła do sypialni Niallera i Boo Bear’a. Zostałam sama z Lou.
- Oglądamy film? – spytał, patrząc na mnie. I po raz kolejny był „męskim Louis’em”. Odetchnęłam głęboko:
- Nie. Pamiętasz moje pytanie z początku obozu? Kim ty naprawdę jesteś? Tym razem musisz mi odpowiedzieć, Louis – spojrzałam mu w oczy i usiedliśmy na kanapie w salonie.
- Kto ci powiedział, że człowiek nie może mieć dwóch osobowości?
Zamilkłam. Dwudziestolatek miał rację.
- Słuchaj, w środku jestem jeszcze dzieckiem, lubię się wygłupiać. Ale czasem mam momenty dojrzałości, zwłaszcza, jeśli chodzi o coś poważnego. Na przykład Eleanor. Nigdy nie spotkałem takiej dziewczyny jak ona, wiesz?
- Domyśliłam się – uniosłam lekko kąciki ust. Louis wziął mnie za rękę:
- Harry też nie spotkał takiej dziewczyny jak ty. Wierz mi, chłopaki też rozmawiają o dziewczynach – zapadła niezręczna cisza. - Nie chciałabyś z nami zamieszkać? – spytał nagle. – No wiesz, ze mną i Harry’m? Jeszcze przez rok muszę być jego prawnym opiekunem, mogę być też twoim, jeśli twoi rodzice wyrażą zgodę.
- Louis, nie mogę. Muszę wrócić do szkoły, do rodziny. Do Polski. Nie mogę tak po prostu rzucić wszystkiego i iść na żywioł…
- Dlaczego nie? Masz talent, mogłabyś zacząć występować, zarabiać na siebie, jeśli byś chciała.
- A co z Devonne? – spytałam. – Najlepszej przyjaciółki nie mogę zostawić…
- Niall pewnie już jej wytłumaczył, że może ją zaangażować w projekt okładki do nowego albumu, sądząc po godzinie – puścił do mnie oczko. Devonne jako projektant graficzny… Wow.
- Moja mama się nie zgodzi, za Chiny. Ledwo dała się zamówić na obóz. A teraz, kiedy wie, że jestem z Harry’m, na pewno nie pozwoli mi tu zostać. Nie, Louis, nie mogę – powiedziałam dobitnie.

No i macie następny rozdział i cieszcie te swoje bejbifejse (tekst zapożyczony z bloga @HazzaConda).
O jak ja się cieszę, że mam feriee! A w czwartek mam występ, jutro chyba z mamą jadę na Galerię (bo mamusia ma urodziny ^^), a w sobotę nocowanie z Dands ♥
Dobra, ja się z prywatnego życia tu spowiadać nie będę, ale życzcie mi szczęścia na występie, bo będę śpiewać The Only Exception (tak, to piosenka z 3 rozdziału), no i grać na gitarze ;)

niedziela, 15 stycznia 2012

Rozdział 9: "I like to see you happy"

- Kurwa, jak ja to teraz zmyję? I jak w ogóle mnie dziewczyny wpuszczą do pokoju? – zaśmiałam się, patrząc na niego. Byliśmy w holu w hotelu.
- Ej, nie wyrażaj się, bo jeszcze ktoś powie, że mam na siebie zły wpływ – parsknął śmiechem. Weszliśmy do windy i spojrzałam na wiszący na jej ścianie zegarek: 19.58. Zdążyliśmy 2 minuty przed godziną policyjną, nieźle. Pożegnaliśmy się pocałunkiem, gdy winda była na moim piętrze, a on pojechał do siebie. Weszłam do pokoju i zobaczyłam Bridget i Niall’a pocieszających Ninę oraz siedzącą na łóżku obrażoną Devonne z  podkulonymi kolanami. Wszyscy spojrzeli na mnie jak na kosmitkę.
- Bitwa błotna… Yaay… - powiedziałam średnio entuzjastycznie, chwyciłam piżamy i poszłam pod prysznic. Musiałam umyć całe ciało, łącznie z włosami. Na szczęście tego dnia nie włożyłam okularów… Po prysznicu ubrałam piżamy i wróciłam do pokoju:
- No co jest? – spytałam. – Niall, rozeznanie sytuacji – powiedziałam.
- Bridget i ja wróciliśmy i zastaliśmy płaczącą Ninę. Powiedziała nam wszystko i to, że czuje się winna, ale po prostu kocha Liam’a i nic z tym nie może zrobić… A Devonne dała jej w twarz, powiedziała, że jest szmatą i teraz obraża się na wszystkich, którzy stoją po jej stronie – powiedział na jednym wdechu. Kiwnęłam głową i wgramoliłam się na łóżko przyjaciółki.
- Jak powiedział pan „Daj-Jej-Spokój, To-Nie-Jej-Wina”, jeśli jesteś po jej stronie, to spieprzaj – powiedziała tylko, przytulając pluszowego Fineasza.
- Nie jestem po niczyjej stronie, okej? Słuchaj, Nina, zrobiłaś źle, ale masz rację, skoro nie kochasz Zayn’a, on musiał o tym wiedzieć. Devonne, ale ty też masz rację, nazywając ją szmatą. Ma – powiedziałam do Niny i wróciłam do Dev. – Bo rozwaliła dwa związki i teraz Zayn i Danielle mają złamane serca. ALE – dodałam dobitnie – na szczęście znam kogoś, kto może naszego DJ’a Malika pocieszyć – spojrzałam znacząco na Dev, która kiwnęła tylko głową. – A teraz ładnie wszyscy się godzą, no już!
Bridget podeszła do mojej przyjaciółki i tylko podała jej rękę. Niall natomiast podszedł i spojrzał na mnie znacząco. Szybko zmyłam się z łóżka. Nina poszła się ogarnąć do łazienki, a ja kiwnęłam na Bridget, żebyśmy wyszły z pokoju. Na palcach stamtąd poszłyśmy, podczas gdy Niall usiadł obok Dev.
Zajrzałam przez dziurkę od klucza, a siostra Niall’a stała pod ścianą:
- …nie stój po jej stronie, wolisz jakąś tam dziewczynę od dobra kumpla?
- I Liam, i Zayn to moi PRZYJACIELE – podkreślił. – Chcę dobra ich obu, a skoro Margaret powiedziała…
- Powiedziała, ale skąd wiesz, że Zayn od razu się zakocha?
- Tego nie wiem – dotknął jej kolana i pogładził go palcem. Dev wyglądała, jakby wygrała milion dolarów. I wtedy ich spojrzenia się zetknęły. W powietrzu aż czuć było tą chemię. No dawaj Niall, pocałuj ją! – dopingowałam go w duchu.  – Mam czekać 2 lata, jak na prawdziwy pocałunek Deleny?! – moje myśli były tak głośne, że miałam ochotę naprawdę mu to powiedzieć.
Devonne dotknęła jego policzka. On patrzył jej w oczy z pytaniem, a ona prawie niedostrzegalnie kiwnęła głową. Zbliżył się do niej i pocałował ją.
- Dobra nasza! – wyszczerzyłam się do Bridget, szepcząc. – Ale coś długo zwlekał, prawda?
- Bo się bał Liam’a gorzej niż Harry. Teraz nie ma czego, bo ma na niego haka, jakby co – uniosła kąciki ust. – Wow, mój brat ma dziewczynę. Ale to dziwne – lekko się zaśmiała, a ja… przytuliłam ją. – Hmm.. możesz mnie puścić? – spytała. Tak też zrobiłam.
- Przepraszam, po prostu… Marzyłyśmy o tym. Ja i Harry, ona i Niall… A teraz to marzenie to prawda – zrobiłam mały podskok i wtedy z pokoju wyszedł rozanielony Niall.
- Dobranoc – powiedział do nas, ale brzmiał, jakby był na innej planecie.
- Kolorowych koszmarów – wyszczerzyła się jego siostra.
- Branoc, branoc Niall – uśmiechnęłam się, ale on już był w drodze do windy. Wróciłyśmy do pokoju. Nina już wróciła z łazienki i teraz ściskały sobie z Devonne dłonie. Wiedziałam, że nie prędko wrócą do przyjaźni, ale dobre i to. Położyłam się na łóżku, moja przyjaciółka również i zaczęła mi opowiadać o całej tej scenie z jej perspektywy:
- No i wtedy chciałam go już pocałować, ale to on spojrzał mi w oczy, jakby pytał „hej, mogę cię pocałować, nie pogniewasz się?”, czy coś takiego, a ja kiwnęłam głową i wtedy… pocałował mnie. Ale nie na chama, że od razu pchał mi język do ust. Nie, delikatnie. Smakował jak guma do żucia – uśmiechnęła się, cała w skowronkach.
- Lubię cię widzieć, kiedy jesteś szczęśliwa – powiedziałam i wtedy zadzwonił mi telefon. Mama dzwoniła, a ostatnio zrobiła to 3 dni temu… O Matko, przecież te plotki dotarły kiedyś do Polski, prawda? Nie chciałam się jej tłumaczyć, ale z westchnieniem odebrałam:
- Cześć mamo, co słychać?
- No wiesz, kupiłam sobie ostatnio gazetę „Party”. I w życiu nie zgadniesz, co tam było! Ty i ten… eee… Louis?… z One Direction. Całowaliście się na jakimś balu – powiedziała tonem „no to masz przerąbane”.
- Mamo, to nie Louis, to Harry. I tak… całowaliśmy się… Ale on naprawdę mnie kocha, wiesz? Nie martw się, obiecał, że…
- … że cię nie skrzywdzi? Tak, a za półtora miesiąca masz szkołę. Myślisz, że on naprawdę będzie chciał czekać, aż ty sobie dorośniesz?!
- Tak mamo, zwłaszcza, że dałam mu coś, co mu przypomina, że nie może mnie skrzywdzić…
- Pierścień czystości? Jak Seleny Gomez?
- No a ją pamiętasz! – zaśmiałam się. – Nie, ale… coś podobnego – powiedziałam tylko.
- Nie rób nic głupiego, pamiętaj.
- Wiem mamo. Pozdrów tatę. Kocham was – powiedziałam i rozłączyłam się.
- Devvie, moja mama mi coś uświadomiła… - zwróciłam się do przyjaciółki.
- Że powinnaś przestać puszczać jej Selenę Gomez? – zaśmiała się.
- Ja mówię poważnie. Za dwa tygodnie stąd wyjedziemy. Co z tego, że chłopaki mogą nas odwiedzić na resztę wakacji, jak potem będzie szkoła? Musimy się skupić na nauce, żeby później tu wrócić i…
- … i ich poznać? Taki był nasz plan, ale go wyprzedziłyśmy.
- Tak, wiem, ale… ja nie mogę tu ściągnąć rodziców, a tym bardziej Harry’ego do Polski. Devonne, może to, co teraz nazywamy miłością za rok będzie tylko wspomnieniem z fajnych wakacji? – spojrzałam jej w oczy. Pokręciła głową:
- Podobało mi się kilku chłopaków, wiesz o tym. Ale Niall… ja naprawdę go kocham. Nie wiem, jak ci to wytłumaczyć, ale pewnie to samo czujesz do Harry’ego, prawda? Sama się przyznałaś, że nie wiesz, czy zdołałabyś pokochać Pawła…
- I jeszcze on! – schowałam na chwilę twarz w poduszkę. – Powiedział, że się nie podda, rozumiesz? Będzie chciał walczyć, walczyć z Harry’m. O mnie.
- A czy zauważyłaś, żeby w ciągu ostatnich 3 dni się do ciebie odzywał? Nie wydaje mi się – pokręciła głową. I miała rację, w ogóle na niego nie wpadałam, unikał mnie.
- Dobra, poddaję się. Na razie moim priorytetem jest zeswatać Monikę z Zayn’em, a potem o tym pomyślę – westchnęłam.
Po godzinie czytania „Igrzysk Śmierci” poczułam, że kiszki mi grają marsza.
– Ej, ma któraś jakieś żarcie? – spytałam już po angielsku. Ręka Niny wystrzeliła w górę i wyjęła z torebki paczkę ciasteczek. Oblizałam się i wzięłam 3, po czym zjadłam je ze smakiem.
- Dobre, gdzie kupiłaś? – spytałam z pełnymi ustami.
- L-liam mi dał, dostają tony słodyczy od fanek – zawstydziła się odrobinę. – Kurde, jak ja Zayn’owi jutro spojrzę w oczy na tych zajęciach? Zwłaszcza, że śpiewamy piosenki o nienawiści… - mruknęła.
- A… jak on to przyjął? – spytałam.
- Zbladł, spojrzał w przestrzeń, a potem na mnie i powiedział „mogłabyś łaskawie opuścić to pomieszczenie?”. Wyszłam stamtąd i usłyszałam jakby uderzenie. Wbiegłam szybko, ale było za późno, Liam dostał w twarz. Mocno. Nie dość, że warga mu krwawiła, to jeszcze widziałam, jak twarz pod jego okiem robi się fioletowa. Mając gdzieś Zayn’a poszłam po Louis’a i razem go opatrzyliśmy, bo wydawało nam się, że przy upadku na ziemię złamał nogę, ale to tylko skręcona kostka – powiedziała.
- Wściekły DJ Malik atakuje – mruknęłam. Starałam się nie myśleć, że ta sytuacja może rozbić zespół. – Dobra, chyba czas iść spać, co nie? – ziewnęłam.
- Okej – mruknęła prawie zasypiająca Devonne. Położyła się na łóżku, tak jak ja i odwróciła się do mnie twarzą: - Wiesz, że to był najlepszy dzień mojego życia? – powiedziała. Pokiwałam głową:
- Domyśliłam się. Dla mnie każdy kolejny dzień z Harry’m jest jak bajka… - ziewnęłam, a Dev zamknęła oczy. – Dobranoc – mruknęłam i sama zaczęłam zasypiać.

Po raz miliadtysięczny z dedykacją dla mojej kochanej Dands (opowiadaniowej Devonne) ♥ Wiem jak bardzo czekałaś na ten rozdział, hah.
W sumie to w tym rozdziale nic się nie dzieje (oprócz pocałunku Niallera i Dev :]), ale jak tak pacze to na razie wszystko się będzie kręciło wokół afery z Niną i Daddy Direction... ;)
By the way, jak chcecie być powiadamiani to podawajcie swoją nazwę na Twitterze w komentarzu :)
@MargaaStyles