wtorek, 17 stycznia 2012

Rozdział 10: "I can't stay here"

Następnego dnia obudziłam się jak zawsze, zjadałyśmy z dziewczynami śniadanie i poszłyśmy na swoje zajęcia. Gdy tylko weszłam na salę, Lou się uśmiechnął i podszedł do mnie.
- Mam news’a! I to nawet dwa! I to nawet dwa dobre! – powiedział.
- Słucham ja ciebie stary druhu – powiedziałam i zrobiłam skłon.
- Pierwszy to taki, że jutro wraca Elenanor i przyjdzie nas odwiedzić i chcę, żebyś ją poznała – wyszczerzył się, a ja zrobiłam oczy jak spodki, ale ukryłam to, ponownie się skłaniając. – A drugi to taki, że mamy konferencję prasową i ty, Devonne, Nina, Danielle i Elenaor jesteście zaproszone. Jako nasze dziewczyny… - powiedział trochę mniej entuzjastycznie.
- Zaraz – ucięłam. – Danielle? Przecież… - zatkał mi usta dłonią i zbliżył usta do mojego ucha. Zadrżałam i wstrzymałam oddech.
- Cicho! Na razie nikt nie może wiedzieć, ok? – szepnął, a ja odsunęłam jego rękę z ust i oblizałam wargi.
- Fuu, co ty, trzymałeś czosnek w ręce? – wzdrygnęłam się, wycierając buzię rękawem bluzy, a on się zaśmiał. – Ale ok, nie puszczę farby – zademonstrowałam gestami, że mam zamkniętą buzię na kłódkę, a on uniósł kciuki do góry i zaczął zajęcia.
Potem miałam gitarę z Harry’m i, o dziwo, potrafiliśmy odsunąć nasz związek na bok na te pół godziny i nauczyć mnie czegoś nowego. Mimo wszystko pocałowaliśmy się na pożegnanie i pognałam na śpiew.
- Cześć Liam – powiedziałam nieśmiało, mijając go. Kiwnął tylko na mnie głową.
- Kurde, on serio się załamał. I patrz, ma sińca pod okiem. I kuleje, skręcona kostka – wyliczałam. – Ale mimo wszystko widzę, że jest zakochany. Tym razem naprawdę…
- Co? – zamrugała Devonne, a ja klepnęłam ją w ramię. – Sorki, znowu się wyłączyłam – uśmiechnęła się lekko.
- Okej, rozumiem, Nialler – mrugnęłam do niej, a Liam zaczął mówić:
- Witam wszystkich – powiedział. – Dzisiaj… dzisiaj poćwiczymy duety damsko-męskie. Dobierzcie się w pary i wybierzcie piosenkę – lekko uniósł kąciki ust, a wszyscy poderwali się z miejsc. Odszukałam w grupie Pawła. Przeniósł się do nas zamiast Collin’a, który stwierdził, że ma więcej znajomych u Zayn’a. Spojrzał na mnie i podszedł.
- Cześć – mruknął.
- To co, widać los nam każe ze sobą śpiewać? – zaśmiałam się. – Ej, tak nie do tematu: gdzie ty mieszkasz w Polsce?
- Wałbrzych, dolnośląskie.
- 20 kilometrów ode mnie… - powiedziałam zszokowana. – Znaczy do 7 roku życia tam mieszkałam, ale tata wybudował dom na wsi, no i teraz tam mieszkam i w ogóle… - streściłam.
- Zaraz… Margaret, tak? Chodziłaś do zerówki do piętnastki? – spytał.
- TAK! – wyszczerzyłam się. – Ty też?!
- Taa… ale do porannej grupy.
- Ja do tej później, lubiłam i nadal lubię sobie pospać – zaśmiałam się, a atmosfera się rozluźniła. – Czekaj, czekaj – pstryknęłam palcami, wskazując na niego. – To ty na jasełkach podstawiłeś mi haka! Czerwony diabełek, któremu odpadł ogon, co? – parsknęłam śmiechem.
- To byłaś ty?! Nie poznałem cię w ogóle! – zaśmiał się. – Ale dobra, piosenka. Payne chyba wyczaił, że mówimy po polsku i to nie o piosence – mrugnął do mnie. – Propozycje? – uniósł brew.
- Jessie J & B.o.B. – Price Tag – powiedziałam wprost. Zawsze lubiłam tą piosenkę.
- Nie rapuję – zaśmiał się.
- A to spadaj – pokazałam mu język. – No to nie wiem, masz coś innego?
- Moves Like Jagger?
- Chyba żartujesz! Nie dam rady śpiewać jak Aguilera!
- Wyrobiłaś ADELE kobieto – wywrócił oczami.
- Zamknij dziób, nie będę tego śpiewać – ucięłam ze śmiechem.
- MAM! – powiedziałam i wyszeptałam mu tytuł na ucho. Uśmiechnął się i pokiwał głową. Przybiliśmy sobie „high-five” i zobaczyłam, że z Devonne rozmawiał jakiś wysoki brunet o ciemnych oczach. Miał na sobie koszulkę z napisem: „Don’t ask my name. I’ll tell it, if I’ll like you”. Pomysłowa i w dodatku napis był ręcznie robiony. W każdym razie rozmawiali spokojnie i przeglądali jego iPod, przesłuchując kilku piosenek.
- No dobra, kiedy masz czas na ćwiczenie? – spytał Paweł.
- Hmm… Jutro poznaję Eleanor Calder i mam konferencję z One Direction. Pojutrze idę z dziewczynami na zwiedzanie Londynu, potem randka z Harry’m… - wymieniałam.
- Pani Superstar, może by pani jednak pozwiedzała Londyn kiedy indziej? – powiedział, ale wcale nie zabrzmiało to aż tak bardzo uszczypliwie.
- No dobra. Ale ty mnie zabierasz! – prawie wykrzyknęłam, zanim zdążyłam ugryźć się w język. Spojrzał na mnie w osłupieniu:
- Wielki Pan Styles nie będzie miał nic przeciwko?
- Nie, jeśli weźmiemy też dziewczyny – wyszczerzyłam się, a on wywrócił oczami. Reszta lekcji zleciała na ustalaniu wysokości, w jakiej będziemy śpiewali oraz miejsc, jakie odwiedzimy podczas zwiedzania.
Na postawie na scenie prawie z niej spadłam, ale (dzięki Bogu!) Bridget mnie złapała. Podziękowałam jej, a ona tylko mruknęła coś w stylu „nie ma za co” i stanęła w rogu.
Po wszystkich zajęciach wracałam z Devonne do hotelu, ale po drodze złapał nas Paweł.
- Cześć – powiedział do mojej przyjaciółki.
- Witam witam – uśmiechnęła się. Zobaczyłam, że odmachuje Niall’owi. – Idę do kina, będę później, ok? – spojrzała na mnie.
- Jasne – mrugnęłam do niej, a ona poleciała do swojego chłopaka. – O co chodzi? – spytałam go.
- No bo nie mówiłaś, jakie plany masz na dzisiaj…
- Dziś Harry jedzie do rodziców, więc posiedzę z Louis’em. I Bridget – dodałam szybko nie do końca zgodnie z prawdą. Zgoda, będzie tam siedziała, ale raczej spędzi czas na grzebaniu w rzeczach Niall’a niż wygłupianiu się z nami.
- Mhm… - kopnął kamyk i wbił ręce w kieszenie.
- Zachowujesz się jak obrażony mały chłopczyk, wiesz? – powiedziałam. – I to wcale nie taki słodki, tylko taki irytujący – dodałam.
- Jesteś okrutna – wyszczerzył się, zdjął swoją czapkę i założył mi ją na głowę. No bo w końcu wszyscy nosili czapki i kurtki, nadal było zimno i dość… wilgotno. Zdjęłam ją i nałożyłam mu ją aż na oczy.
- Nie chcę twojego łupieżu – pokazałam mu język. Poprawił czapkę i spojrzał mi w oczy:
- Zdajesz sobie sprawę, co robisz?
- O co ci znowu chodzi?
- Że kręcisz z trzema facetami?
- Masz zbyt wysoką samoocenę – wywróciłam oczami. – Zaraz… trzema?!
- No wiesz, ten Tomlinson…
- Ma dziewczynę ciołku patentowany! – zaśmiałam się.
- Niech ci będzie… - mruknął tylko, a ja walnęłam go lekko pięścią w ramię. Każde z nas poszło do swojego pokoju. Zdjęłam kurtkę i przebrałam buty na bardziej lekkie. Z łazienki wyszła Bridget w gumowych rękawicach.
- P-po co ci to? – zdziwiłam się.
- W tym pokoju mieszka mój brat i Louis. Wierz mi, wiem co robię – pokiwała głową. Wzruszyłam ramionami, Bridge związała włosy w koczek i poszłyśmy do chłopaków. Otworzył nam Lou.
- Zayn wyżywa się na siłowni. Znowu. A Liam i Nina są na dodatkowych zajęciach. Cokolwiek to znaczy – uniósł znacząco brwi, a Bridget wywróciła oczami. – Jezu, kobieto, ciebie nic nie bawi, co? – parsknął śmiechem
- Nie, dużo rzeczy mnie śmieszy. Tylko nie twoje żarty – powiedziała i bezceremonialnie poszła do sypialni Niallera i Boo Bear’a. Zostałam sama z Lou.
- Oglądamy film? – spytał, patrząc na mnie. I po raz kolejny był „męskim Louis’em”. Odetchnęłam głęboko:
- Nie. Pamiętasz moje pytanie z początku obozu? Kim ty naprawdę jesteś? Tym razem musisz mi odpowiedzieć, Louis – spojrzałam mu w oczy i usiedliśmy na kanapie w salonie.
- Kto ci powiedział, że człowiek nie może mieć dwóch osobowości?
Zamilkłam. Dwudziestolatek miał rację.
- Słuchaj, w środku jestem jeszcze dzieckiem, lubię się wygłupiać. Ale czasem mam momenty dojrzałości, zwłaszcza, jeśli chodzi o coś poważnego. Na przykład Eleanor. Nigdy nie spotkałem takiej dziewczyny jak ona, wiesz?
- Domyśliłam się – uniosłam lekko kąciki ust. Louis wziął mnie za rękę:
- Harry też nie spotkał takiej dziewczyny jak ty. Wierz mi, chłopaki też rozmawiają o dziewczynach – zapadła niezręczna cisza. - Nie chciałabyś z nami zamieszkać? – spytał nagle. – No wiesz, ze mną i Harry’m? Jeszcze przez rok muszę być jego prawnym opiekunem, mogę być też twoim, jeśli twoi rodzice wyrażą zgodę.
- Louis, nie mogę. Muszę wrócić do szkoły, do rodziny. Do Polski. Nie mogę tak po prostu rzucić wszystkiego i iść na żywioł…
- Dlaczego nie? Masz talent, mogłabyś zacząć występować, zarabiać na siebie, jeśli byś chciała.
- A co z Devonne? – spytałam. – Najlepszej przyjaciółki nie mogę zostawić…
- Niall pewnie już jej wytłumaczył, że może ją zaangażować w projekt okładki do nowego albumu, sądząc po godzinie – puścił do mnie oczko. Devonne jako projektant graficzny… Wow.
- Moja mama się nie zgodzi, za Chiny. Ledwo dała się zamówić na obóz. A teraz, kiedy wie, że jestem z Harry’m, na pewno nie pozwoli mi tu zostać. Nie, Louis, nie mogę – powiedziałam dobitnie.

No i macie następny rozdział i cieszcie te swoje bejbifejse (tekst zapożyczony z bloga @HazzaConda).
O jak ja się cieszę, że mam feriee! A w czwartek mam występ, jutro chyba z mamą jadę na Galerię (bo mamusia ma urodziny ^^), a w sobotę nocowanie z Dands ♥
Dobra, ja się z prywatnego życia tu spowiadać nie będę, ale życzcie mi szczęścia na występie, bo będę śpiewać The Only Exception (tak, to piosenka z 3 rozdziału), no i grać na gitarze ;)

11 komentarzy:

  1. No to powodzenia = *.. Szczęściara ma już ferie ^^ Rozdział super <3333

    OdpowiedzUsuń
  2. niesamowity rozdział! nich zamieszka z nimi ;p ale byłoby fajnie ;p
    no cóż powodzenia na występie ;p trzymam kciuki ;p
    no no zazdroszcze ferii ja mam za 4 dni
    http://never-lose-yourself.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. POWODZENIA! :D
    rozdział cudowny! zayn wyzywa sie na siłowni boze hahaha xd mimo wszystko fajnie by było gdyby z nimi zamieszkała ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. poowodzenia :) ja też mam ferię ^^ aww , rozdział mega jak zawsze nie mogę się doczekać nexta <33

    OdpowiedzUsuń
  5. świeetny, powodzenia kochana ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny, fajny rozdział :D

    zapraszam do mnie : http://samemistakesstory.blogspot.com/ !

    OdpowiedzUsuń
  7. Trzy słowa:
    Rozdział jest zajebisty ♥

    Czekam na następny, oczywiście :3

    OdpowiedzUsuń
  8. Super rozdział, czekam na next <3 .

    OdpowiedzUsuń
  9. świetne rozdziały, czekam na następne :)

    / zapraszam na http://cinco-de-los-grandes.blogspot.com/ ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. super, masz talent
    jesteś z zachodniopomorskiego czy z kąd, że masz teraz ferie ?? :o

    OdpowiedzUsuń