wtorek, 6 marca 2012

Rozdział 26: "Why you so mean to me?"


Pod koniec imprezy wpuszczono kilka gazet do porobienia zdjęć z niej. Już widziałam w gazetach swoją podpisaną przez Ed’a koszulkę i komentarze co do niej. Justin też był dla dziennikarzy dość miłym zaskoczeniem. A potem się oficjalnie żegnaliśmy, bo chłopcy jutro odsypiali imprezę(w sumie to był ten sam dzień, impreza się skończyła ok. 4 nad ranem), a 1 września wyjeżdżali do Londynu na pierwszy koncert, a potem prosto do Paryża na kolejny. Miałam nie widzieć moich przyjaciół przez 4 kolejne miesiące. Dołujące, ale przecież nie mogli zawieść fanów. Dziewczyny całowały się ze swoimi chłopakami, przytulały 4 pozostałych. Ja przytuliłam, wycałowałam w policzki i w ogóle Niall’a, Louis’a, Zayn’a i Liam’a… I przyszła pora na Harry’ego. Staliśmy naprzeciwko siebie w niezręcznej ciszy. W końcu odchrząknęłam i powiedziałam:
- No to… powodzenia – wyciągnęłam do niego dłoń, którą uścisnął i lekko się uśmiechnął. A potem wsiadł do podstawionego pod dom tourbusu. Żegnajcie, One Direction. Au revoir!
Dziwnie było schodzić na śniadanie, będąc tylko z Devonne i Eleanor w wielkim domu. Żaneta pomieszkała u nas do 31 sierpnia, tak samo jak Nina, a potem wróciły do Polski i Szkocji, w końcu miały szkołę… Wielki, pusty dom na wsi. Jak nawet wstawałam w nocy po wodę do kuchni to było przerażające, że tylko za jednymi drzwiami ktoś jest…
Po kilku dniach Ed pojechał do studia, żeby nagrać Drunk, który stał się jego nowym, oficjalnym singlem promującym rozszerzoną wersję jego debiutanckiego albumu. Brzmiało to tak… dostojnie. A na okładce singla moje uśmiechnięte zdjęcie wycięte z gazety, gdzie pół twarzy zasłaniają mi rozpuszczone włosy i pokazuję palcem na swoją koszulkę.
Ale nadal wymiotowałam rano. Raz niechcący nie zamknęłam drzwi na klucz i do łazienki wparowała Devonne.
- Cholera – mruknęłam, wycierając twarz papierowym ręcznikiem, który zawsze miałam pod ręką, a potem wypłukałam usta wodą.
- Naprawdę długo to masz. Idź do lekarza – poleciła.
- Liam dał mi jakieś leki…
- Pomogły?
- Nie.
- To idź do lekarza – uparła się.
- Dobra, dobra, PÓJDĘ! Jutro – umyłam zęby i zaczęłam się szykować do szkoły. A co, myśleliście, że miałyśmy labę? Jakby nas złapali na wagarowaniu to by nam się dopiero dostało! W szkole nuda, jedyne co mnie pocieszało, to widok Cory’ego na kilku lekcjach i każdej przerwie. Chyba trochę dołowaliśmy Devonne tym, że jej chłopak wyjechał, a mój był „pod ręką”, ale nie wspominała o tym…
(perspektywa Devonne)
Wracałam właśnie z przystanku autobusowego, bo to po wyjeździe Louis’a był nasz jedyny środek transportu. Margaret poszła sobie do Cory’ego w Londynie, więc wracałam sama. Cholera, dlaczego musiał być tak podobny do Niall’a?! Ale spokojnie, nie zakochiwałam się w nim. Proszę was, ja widziałam jak siadał na nocnik, haha.
- Devonne! – krzyknął ktoś za moimi plecami. Odwróciłam się. Przede mną stał ni mniej, ni więcej tylko Nathan Sykes.
- Oh, zapomniałeś mi przypomnieć, że twój adoptowany brat to brat bliźniak Niall’a? – zatrzepotałam rzęsami.
- Nie myślałem, że to cię obchodzi.
- Nie, wcale, nie obchodzi mnie mój chłopak. Nie, w ogóle – parsknęłam udawanym śmiechem.
- Dlaczego jesteś dla mnie taka niemiła?! – spytał, wykrzykując mi to w twarz.
Dlaczego, Nathan? Bo mi się podobałeś? Bo ta cholerna wróżba przeznaczyła mi kogoś na „N” i mimo iż byłam niemal pewna, że to Niall to miałam wątpliwości? Bo mamy podobny gust co do książek? Bo…
- BO CIĘ LUBIĘ, IDIOTO! – krzyknęłam w końcu, wychodząc na pasy na drodze. Zobaczyłam błysk. Nathan skoczył i mnie odepchnął. Upadłam tyłkiem na chodnik, ale on… kierowca po prostu po nim przejechał. Roztrzęsionymi rękami wyjęłam telefon i zadzwoniłam po pogotowie. Wokół jego poturbowanego ciała była ogromna kałuża krwi. Po policzkach lały mi się łzy strumieniami. Ledwo wydukałam miejsce, w którym jesteśmy. Podeszłam do nieruchomego ciała piosenkarza. Chyba oddychał, bo unosiła mu się klatka piersiowa. To dobry znak. Odetchnęłam głęboko, ale nadal cała się trzęsłam. Pogotowie zabrało nas oboje, ale ja miałam tylko stłuczony tyłek i zadrapane ramię. A on…
- Co z nim? – spytałam lekarza na ostrym dyżurze.
- Trwa operacja, złamał 3 żebra, ale na szczęście żadne nie wbiło mu się w płuco. Nie oszukujmy się, to auto po prostu po nim przejechało. Wyliże się, ale na to potrzeba czasu. Dużo czasu. Będzie w śpiączce przez jakiś tydzień, dwa, może nawet miesiąc. To się okaże – odparł. – Jesteś jego dziewczyną? – spytał w końcu.
- Nie, ale… - lekarz uniósł brew. – Nathan uratował mi życie. Gdyby nie on, to ja teraz bym leżała na stole operacyjnym – i oczy znowu zaszkliły mi się łzami. – Przepraszam pana… - mruknęłam i z pomocą chusteczek jakoś się ogarnęłam. Postanowiłam zadzwonić do Eleanor, najstarszej osobie w naszym domu. Sygnał, dwa… „Jeśli nie odbieram, to znaczy, że jestem zajęta, zostaw…”. Rozłączyłam się. Eh. No to dzwonimy do Margaret…
- Halo? – odebrała po pierwszym sygnale.
- Jestem… przyjedź do tego szpitala niedaleko szkoły, ok?
- Boże, co ci się stało?! – spytała przejęta.
- Mi nic, ale… przyjedź. Może od razu pójdziesz do lekarza.
- Ok… Do zobaczenia na miejscu – odpowiedziała i rozłączyła się.
- Jaką masz grupę krwi? – spytała mnie pielęgniarka.
- Ee… A Rh+ - przypomniałam sobie.
- Bo twój przyjaciel… Ile masz lat?
- 14.
- Cholera. Ale 25ml możesz oddać w sumie… - mruknęła pod nosem. – Bo chyba chcesz oddać krew dla przyjaciela, prawda?
- T-tak… - odparłam, chodź za „przyjaciela” go nie uważałam. Po pobraniu krwi kazali mi zjeść ciastko i popić sokiem. Mmm. No i po wyjściu z krwiodawstwa na korytarzu zastałam Margaret, umawiającą się na wizytę. Wykłócała się o coś z recepcjonistką.
- Mój opiekun prawny jest we Włoszech albo Hiszpanii, a moi rodzice w Polsce, więc albo pani dzwoni albo wyrzygam sobie gardło! – usłyszałam. Cała Margaret… W końcu kobieta poddała się i wzięła od niej telefon. Zaczęła wpisywać jakieś dane na kartkę i podała ją mojej przyjaciółce, która popatrzyła na mnie ze zwycięskim uśmiechem.
- Dobra, co się stało? – spytała, chowając kartkę do torby.
- Nathan mnie uratował.
- Pan „Oh Jaki To Ja Nie Jestem Bo Jestem W The Wanted”? – uniosła brew.
- Ej, to nie jest śmieszne, ona ma teraz poważną operację – broniłam go.
- Nie żartujesz… - spoważniała. – No to… no współczuję mu… - zmieszała się, a ja westchnęłam i opowiedziałam jej, co się wydarzyło.
- Powinnaś mu podziękować. No wiesz, całus w policzek czy coś…
- Żartujesz, prawda? Albo niedosłyszysz. Od tygodnia do miesiąca będzie w śpiączce!
- Czy ja mówię, że teraz? Ale TERAZ-zaraz to ja mam wizytę u lekarza, na dole. Jakby co to mnie szukaj w poczekalni do pediatry – powiedziała i zjechała windą na dół.
(perspektywa Margaret)
- Co ci dolega? – spytała puszysta lekarka w średnim wieku.
- Od ponad dwóch tygodni co rano wymiotuję, ale NIE wywołuję tych wymiotów – dodałam wiedząc, że pewnie obstawi bulimię.
- Rozbierz się – poleciła. – Co jadasz?
Zdjęłam sweter przez głowę, a włosy mi się naelektryzowały.
- Mięso, trochę owoców, warzywa, a zwłaszcza marchewki, zapewne dużo cukru…
- Mhm – mruknęła przyglądając mi się, a ja ściągnęłam podkoszulek przez głowę i stałam przed nią w samym staniku. Zaczęła mnie normalnie badać, jak oddycham, zajrzała do gardła itd.
- Masz trochę podrażnione gardło, ale to zapewne od tych wymiotów. Brałaś na to jakieś leki?
- Liam… znaczy się… bo ja mieszkam z One Direction, wie pani… - kobieta pokiwała głową. – No i on mi dawał taką herbatkę ziołową. I jakieś tabletki – wymieniłam jej nazwy.
- Nie, to powinno było ci pomóc, nic innego nie przepiszę… hmm… może to kwestia hormonów? Ubierz się – poleciła i tak też zrobiłam. – Masz tu skierowanie do ginekologa, ale przyjmie cię pojutrze, bo ma zwalone terminy – podpisała jakiś papierek i podała mi go. Zaśmiała się z mojej spanikowanej miny. – Spokojnie, to kobieta. Hetero-kobieta – dodała.
- Dziękuję pani… Do widzenia – wyszłam z gabinetu. Ok, od kiedy hormony miały w ogóle coś wspólnego z żołądkiem, no bo ja nie rozumiem?! Ale miałam tylko wiedzę o tym z lekcji biologii, więc nie wnikałam…
(tymczasem, perspektywa Harry’ego)
- Cholera, długo jeszcze tam będziesz siedział?! – walił w drzwi łazienki tourbusu Zayn, a ja mruknąłem pod nosem przekleństwo. Czy on nie wie, że wstrzykiwanie trochę trwa?! W trasie nie mogłem palić skrętów, bo zaraz byłyby jakieś plotki w gazetach, ale równie dobrze mogłem sobie towar wstrzykiwać. Logan zdążył pokazać mi jak, zanim Louis go wyrzucił. Wbiłem sobie igłę w żyłę, wstrzyknąłem narkotyk i odpłynąłem w swój piękny świat bez zmartwień. Po kilku minutach Zayn się poddał i przestał uderzać w drzwi, więc mogłem się jeszcze bardziej zrelaksować. Autobus spokojnie jechał, prosto do Rzymu, promienie słońca wpadały przez małe okienko, a ja uśmiechałem się naćpany do siebie. To było moje szczęście…

No taki sobie rozdział, mi się średnio podoba, ale liczy się wasza opinia ;)
Pytanie do was, Czytelników. Naprawdę ważne, odpowiedzcie na nie w komentarzu. A więc... Ten blog będzie miał jeszcze jakieś... 6 rozdziałów? No jakoś tak. I mam zamiar zacząć nowego bloga. To dla mnie naprawdę ważne. Na razie mam tylko zarys pomysłu i będę tęsknić za tą, tu obecną historią. Ale kończę ją, trzeba iść dalej. Będziecie go czytać? Prolog dodam w dzień dodania epilogu tutaj.

@MargaaStyles

23 komentarze:

  1. JA OCZYWISCIE BĘDĘ CZYTAĆ!!!!!! :D ♥
    Oj Marga szalejesz z tym szpitalem :D a Harold to już w ogóle nic nie ogrania menda jedna Zayna wpuścić nie chce xd Wypadek? Przez niego polubiłam troche Sykesa :D uwielbiam to :D i już czekam na kolejny ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. skoro już masz to kończyć... to skończ jakoś ładnie. Harry na odwyk czy coś. no wiesz o co mi chodzi... :D tylko szkoda,że to koniec. lubiłam twoje opowiadanie w sumie najbardziej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Na pewno bd czytać kolejnego bloga! Zapraszam do mn http://everything-about-me-livciax3.blogspot.com @OliviaaLoves1D

    OdpowiedzUsuń
  4. ja na pewno bd czytać nowy ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. No jasne, że bd czytać :) tylko proszę cię, skończ happy-endem albo chociaż, żeby nikt tam nie umarł, bo mam już dość takich tragicznych zakończeń..| mam nadzieje jednak, że Harry i Marga się pogodzą, no i że loczek przestanie ćpać, bo to może się źle skończyć :< co do Devonne - boje się, że coś jeszcze poczuje do tego Nathana przez ten wypadek i zostawi biednego Niallerka :( czekam na nn ;)@moraoned

    OdpowiedzUsuń
  6. Byleby ten drugi blog był równie ciekawy jak ten :D

    OdpowiedzUsuń
  7. HGSUAFSBVOBGASUEGHOSU ooooo kurczaki! ale pro rozdział!!!! mamma mia! kurde Harry sie pewnie prawie zaćpa no i wtedy dopiero wróci do Margaret ... idiota ;s ja nei chce żeby ten blog sie skończył!!!! ale bardzi chce też inny blog... oto jest trudna decyzja :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Bożee świetny ! Kurdee szkoda , że kończysz pisać tego no ale masz racje trzeba iść dalej . Ja oczywiście , że będe go czytała :D

    - Pozdro @KiniaHoran XD

    OdpowiedzUsuń
  9. jasne, że będę czytać !:D
    + rozdział mi się podoba . Zastanawiam sie ciągle, czy przypadkiem Marga jednak nie będzie w ciąży o,o

    OdpowiedzUsuń
  10. jasne że będe !!!!! szkoda ze koończysz ten no ale trzeba iść dalej ; > mam nadzieje ze Marga będzie z Harrym ; ))

    OdpowiedzUsuń
  11. Marga bd w ciaży . Ja to WIEM ! . : P No więc tak Harry .. zacpa się ja to mówię . [ badboystory.blog.onet.pl ]

    OdpowiedzUsuń
  12. JA CHCE DZIECKA ! :D to opowiadanie jest najlepsze na świecie !! tylko bahooorka brakuje :D Czekam ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. No oczywiście że będę czytać następnego bloga *_________* Życzę żeby była taki wspaniały jak ten < 33

    OdpowiedzUsuń
  14. wiesz kooooooocham tego bloga i będzie mi smutno, że zakończysz ale trudno... świetny rozdział i oczywiście, że będę czytać nowego bloga <3 czekam na nn :) @UrAmazaynSmile

    OdpowiedzUsuń
  15. Swietny <3 czekam na kolejny ;d

    zapraszam rowniez do mnie na :

    www.always-love-youu.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  16. je chce nastepny !! p.p

    OdpowiedzUsuń
  17. NASTĘPNY !! :D xx.

    OdpowiedzUsuń
  18. Jeeejuu.. dodaj już .;> PROOOSZE o.O !!

    OdpowiedzUsuń
  19. Super blog ;) Z niecierpliwoscią czekam na następny rozdzial ..

    OdpowiedzUsuń
  20. świetny. oczywiście, że będę czytała. ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. jeju .. szkoda ze juz niedługo kończysz tego bloga.. jest zacny :D

    OdpowiedzUsuń
  22. ah, ten Harry. niegrzeczny chłopczyk. ;)
    super opowiadanie piszesz. ;)
    pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  23. Jak się upomniałaś o komentarze wczorajszego dnia, w oczekiwaniu na TwitCam'a Liam'a - nadrabiam, piszę komentarze i wszystko naraz.
    Rozpieprzył mnie tekst: "Mój opiekun prawny jest we Włoszech albo Hiszpanii, a moi rodzice w Polsce, więc albo pani dzwoni albo wyrzygam sobie gardło!" :D Masz pomysły, nie powiem :)

    OdpowiedzUsuń