wtorek, 21 lutego 2012

Rozdział 22: "Michael"

Około 6 zostałyśmy odwiezione do domu, gdzie czekali na nas chłopaki… i Nina! Cholera, dziwnie patrzeć w twarz komuś, kto też zapewne spał z Zayn’em… z wyjątkiem Moni, bo ona to nie wiem czy spała czy nie. Mniejsza o to. Nina Collins rzucała się w oczy, głównie przez to, że przefarbowała włosy na pastelową zieleń, co po minie Liam’a widać było, średnio jej wyszło. Ale i tak patrzył w nią jak w obrazek i cały czas całował i przytulał.
- Jest szansa na nagranie wokali przed trasą? – pytała o naszą piosenkę przy kolacji zrobionej przez Payne’a. „Special chicken” z pieczonymi ziemniakami, przysmak Zayn’a. Mniam!
- Liam! – syknęłam. – Miałeś nikomu nie mówić!
- Możliwe, o ile da się przekonać jakąś supersławę o nagranie tego kawałka – udał, że nie słyszał mojej uwagi.
- A wy to może nie supersławy? – spojrzała na niego.
- Cher Lloyd? O ile dobrze wiem, przyjaźniliście się z nią… - spojrzałam specjalnie w stronę Niallera, który zakrztusił się swoim ziemniakiem.
- Cher Bear? Ona ma słabość do naszego blondaska – zmierzwił mu włosy Louis. – Ale nie, jest w trasie po Stanach, odpada…
- A co z JLS? – zaproponował Liam.
- Eee... nie pasują mi do tej piosenki – stwierdziłam, a Lou przyznał mi rację. Nagle Harry’emu zadzwonił telefon.
- No cześć Ed! – uśmiechnął się sam do siebie. – A takie tam… no to przyjeżdżasz na tą osiemnastkę, co nie? No dobra, narka – rozłączył się, a my patrzyliśmy wszyscy na niego w oczekiwaniu jak na debila. ED SHEERAN!
- No co? – popatrzył na nas jak na psychicznie chorych.
- Kurwa. My tu taki temat, dzwoni do ciebie Ed, a ty nie kumasz. Pierdole, ty nawet soku nie pij – odsunął jego szklankę Zayn ze śmiechem.
- Nie pouczaj mnie o piciu – mruknął pod nosem. A to akurat było chamskie. Auć. – No ale dobra, Ed i tak 29-ego przyjeżdża to mu można powiedzieć to i owo i waszym projekcie – dodał.
- Boże. Ed Sheeran zaśpiewa moją piosenkę – rozmarzyłam się, a potem zauważyłam, że Liam i Louis patrzą na mnie wzrokiem pt. „are you fucking kidding me?”. – No dobra, NASZĄ! Ale słowa sama napisałam – pokazałam im język i jadłam dalej.
- Nie zmieniłeś fryzury – zauważyła Nina, patrząc na Żarłoka.
- Nie, to tylko jakiś gość, który wygląda jak ja… - wzruszył ramionami.
- Ale Niall, nie wydaje ci się to ciut podejrzane? – odparła Devonne. – Może twoja mama wcale…
- Dziękuję za kolację, dobranoc – zostawił połowę (A TO PRZECIEŻ NIALL HUNGRY HORAN!) kolacji na talerzu i pobiegł na górę. Okej, on coś wiedział. Trzeba tylko się dowiedzieć, co. Zauważyłam, że Dev pochłonęła swoją porcję natychmiastowo i poszła za nim na górę.
- Louis, kiedy ślub? – spytałam przyjaciela, zmieniając temat.
- Jakoś tak po trasie. Aha, no i Eleanor prosi, czy ty, Dev i Monika nie mogłybyście zostać druhnami. Chcę też zaprosić Żanetę. No i… no Danielle będzie świadkową – zapadła niezręczna cisza, a Carrot Boy odchrząknął. - A Harold świadkiem! – objął ramieniem i pocałował w policzek Styles’a, który się uśmiechnął. Mimo wszystko miło było patrzeć na stare, dobre Larry Stylinson.
- No jasne, może pójdę po Mo… - nie skończyłam, bo brunetka już wbiła nam na chatę.
- Masz klucz bijacz?! – otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia.
- Nie, ale ktoś zostawił otwarte drzwi. Cześć Nina – mruknęła, patrząc na byłą dziewczynę swojego chłopaka z lekką pogardą.
- Cześć.
- Właśnie rozmawiamy o ślubie Lou. Mamy być druhnaaaami – wyszczerzyłam się.
- Sexy druhny, haha – objął nas ramionami Zayn. Zły pomysł. Harry wstał od stołu i usiadł w salonie, a za nim poleciał Louis.
- Tyyy, Zaynold, nie odwalaj, tylko Monia jest dla ciebie sexy – parsknęłam śmiechem i ściągnęłam jego rękę z ramienia. – Idę oznajmić dobre nowiny Żanecie – dodałam i poszłam do salonu, gdzie na stoliku leżał mój laptop. Doznałam szoku. Louis próbował gwałcić Harry’ego różową marchewką. Popatrzyli na mnie, a Karotek wzruszył ramionami i próbował dalej. Ja tylko zrobiłam poker face, wzięłam ze stolika laptop i powoli wycofałam się na górę.
- Jezu, jaką my mamy patologię w tym domu – parsknęłam śmiechem.
- A co się dzieje? – spytała Żan, gryząc kawałek czekolady.
- No… Louis próbował gwałcić Harry’ego różową marchewką… - wsłuchałam się za dźwięk za ścianą. – A teraz go gwałci kotem z lateksu – stwierdziłam.
- To nie patologia, to się już zalicza pod Trudne Sprawy! A Liam nadal chce ukraść przepis na Kraboburgery i przerobić je na marchewkowe?
- No ja mam nadzieję! Na ślub Louis’a i Eleanor się przyda – wyszczerzyłam się. – Czuj się zaproszona – parsknęłam śmiechem.
- Yaay! Ty, to serio kot z lateksu, teraz słyszę…
- Na początku chyba papierowy był.
- Koniecznie musimy się zgłosić do Pamiętników z Wakacji. Loret De Mar, nadchodzimy – zaśmiała się. Całkowicie normalna pokolacyjna rozmowa. 

(tymczasem, perspektywa Devonne)
- Niall? – spytałam cicho, otwierając drzwi jego sypialni. Siedział na podłodze, trzymał w ręce jakieś zdjęcie i płakał. Podeszłam do niego i spojrzałam na fotografię: około 4-letni Niall robiący ciasto z maleńką Bridget. Cali umazani lukrem i mąką. A w lustrzanym odbiciu aparat trzymają mama Horan’a i… drugi Niall!
- Twoja mama wcale nie poroniła, prawda?
- Myślałem, że on nie żyje -  mówił przez łzy. – Zawieźli go… po wypadku… widziałem jego ciało!
Siedział z podkulonymi kolanami, więc starałam się go przytulić, chodź wyglądało to komicznie.
- Mieliśmy 5 lat… I… i on jechał na rowerze i… ten motor po prostu… rozgniótł go… Stwierdzili zgon, a teraz… on żyje – w końcu spojrzał mi w twarz. – Co byś zrobiła, jakbyś zobaczyła swoją martwą siostrę, co? Myślałabyś, że nie żyje, prawda? To oczywiste.
Pokiwałam powoli głową.
- I nagle po 13 latach… jest. Żyje. Alleluja, zmartwychwstał! Nie. Mama… zostawili go tam… Nienawidzę ich! – zacisnął zęby, a po policzkach poleciały mu łzy.
- Niall, nie możesz tak mówić, słyszysz? Nie możesz. Zadzwoń do rodziców i zapytaj, co się stało, dlaczego tak jest.
- Rozmawiałem… kilka dni temu. Mówię prawdę. Zostawili ciało w szpitalu, w kostnicy. Nie robili pogrzebu, chcieli… żeby został między nami. A potem, gdy mieli spalić ciało, obudził się. Zaczął oddychać, serce pracowało. Potrzebował miesięcy rehabilitacji, ale żył. Ale czy mama wzięła go do domu? Nie. Nie chciała go, bo… bo był martwy – zaszlochał, załamując głos. Patrzyłam na niego z szeroko otwartymi oczami. Nie chciała dziecka, bo… uważała, że jest martwe?
Wzięłam od niego zdjęcie i odłożyłam je na bok. Przytuliłam się do niego, a on objął mnie ramieniem.
- Kocham cię, wiesz? - wyszeptał, jak wtedy, kiedy zostaliśmy na całe napisy w sali kinowej po seansie i zaczynali wyłączać światła…
„- No chodź, napisy się prawie skończyły! – zaśmiałam się i pociągnęłam go za rękę, próbując wstać.
- Nie, zostańmy jeszcze chwilę i poczekajmy – wydawał się być zdenerwowany. – Chcę ci coś powiedzieć.
Wszyscy wyszli, więc mogliśmy rozmawiać.
- Więc…? – odparłam po dłuższym milczeniu.
- Kocham cię, wiesz? – wyszeptał, patrząc mi prosto w oczy.
- Ja… ja też cię kocham Niall – odpowiedziałam.”

Pokiwałam głową i pocałowałam go.
„I żaden Nathan nam tego nie rozpieprzy” – pomyślałam.
(perspektywa Margaret)
- Okej, za 13 dni urodziny Liam’a, a osiemnastkę robi z Niall’em, bo 13 września będą już w trasie… Pytanie: co im kupić? – spojrzałam na Dev podczas przerwy na lunch, następnego dnia. Siedziałyśmy przy stoliku na zewnątrz, niedaleko szkolnego boiska, jak zresztą większość szkoły.
- Nie mam pojęcia – przymrużyła oczy, bo raziło ją słońce. – Ale coś mi mówi, że powinnaś zapytać Danielle. Niallowi wystarczy ciasto twojej roboty – parsknęła śmiechem.
- Żartujesz, prawda? – uniosłam brew. – Znaczy widziałam dziewczynę dwa razy na oczy i nagle zadzwonić do niej z pytaniem „Ej, co kupić twojemu byłemu na 18-stkę?”. Jasne.
- Słuchaj, Nina prawie go nie zna, tak? A z Danielle był dosyć długo i…
- Od czego są chłopaki? – wzruszyłam ramionami i zaczęłam jeść swój jogurt.
- Masz rację… Ej, masz może adres do tej jadłodajni? Tej, w której NIBY Niall rozdawał jedzenie?
- Eee… No nie. Spytaj Kingsley, ona coś tam wspominała na matmie o akcjach charytatywnych.
- To będę za 5 minut – odparła i poszła do naszej wychowawczyni siedzącej 3 stoliki od nas. Co moja kochana Siostra planowała…?
Po lekcjach przyjechał po nas Louis. Wszystkie dziewczyny gapiły się w naszą stronę, a my tylko wsiadłyśmy do środka i odjechałyśmy.
- Jak tam szkoła? – zagadnął.
- Dobrze. Możemy zajechać w jedno miejsce…? – spytała Devonne i dała mu karteczkę z adresem.
- Chcesz sprawdzić co to za podszywacz, co? – zaśmiał się.
- No coś w tym guście.
Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Ja i Dev wysiadłyśmy z samochodu, Lou został w środku. Okolica wyglądała normalnie. Weszłyśmy do budynku. Pachniało, jakby ktoś się nie mył tydzień. I zupą. A przy stoisku, gdzie tą zupę rozdawali, stała dokładna kopia Niall’a. Z wyjątkiem koloru włosów. Oczy, wzrost, ta sama twarz i uśmiech…
Spojrzał w naszą stronę i zamarł. Dosłownie. Jakby go zamurowało.
- Michael Horan? – spytała prosto z mostu Devonne. MICHAEL?!?!
- Michael, ale na pewno nie Horan – zaśmiał się. – Michael Sykes, miło mi – podał nam obu dłoń.
- Ja jestem Devonne, a to jest Margaret… Słuchaj, czy ty masz pojęcie, jak bardzo jesteś podobny do Niall’a Horan’a? I że piszą o tobie w gazetach?
- Piszą piszą. Mnie to bawi.
- Naprawdę? Bawi cię to? Bo Niall’a nie. Słuchaj, jesteś jego bratem. Ledwo uszedłeś z życiem. Nie pamiętasz? 5 lat, wypadek?
- To niemożliwe, mam tylko jednego brata. Znaczy, tak jakby, jestem adoptowany. Mój brat nazywa się Nathan.
- Zaraz… Nathan Sykes?! – spytałam, zanim zdążyła to zrobić Devonne.
- Aaa, pewnie fanki – zaśmiał się.
- Ty jesteś taki głupi czy mi się tylko wydaje? Wyglądasz prawie dokładnie jak Niall Horan, urodziłeś się 13 września 1994 roku w Mullingar w Irlandii i masz trójkę rodzeństwa: Niall’a, Bridget i Gregory’ego! Wszyscy myśleli, że nie żyjesz! – wygarnęła mu moja przyjaciółka. Wow.
- Skąd wiesz kiedy się urodziłem…? I o wypadku…?
- NIALL mi powiedział. Jestem jego dziewczyną. Cholera, nic nie pamiętasz?
- Byłem w szpitalu. Bardzo długo, ponad rok. Potem trafiłem do domu dziecka i zabrali mnie państwo Sykes. Mieli 5-letniego syna, Nathan’a. Nie pamiętam nic sprzed czasów szpitala, możecie mi wierzyć albo nie – ściągnął fartuch, który miał na sobie i odłożył go na bok. Szybko zastąpił go na stanowisku jakiś inny chłopak. – Pomagam biednym, bo… bo to słuszne, bo wiem, jakie to uczucie.
- Ja mówię prawdę. Tobie też wierzę. Ale… 29 sierpnia Liam i Niall robią osiemnastkę. Przyjdź na imprezę. Bez Nathan’a – dodała szybko. - Poznasz Niall’a i resztę chłopaków… Twój brat cię pamięta.
- Jeśli… jeśli to prawda to dlaczego zostawili mnie samego w tym szpitalu?
- T-to dłuższa historia – mruknęła pod nosem, nabazgrała mu adres na karteczce i wyszłyśmy stamtąd. Dobra, nie za bardzo ogarniałam, jaka to „historia”, ale przeczuwałam, że prędzej czy później się dowiem.
- Ale to było niesamowite! – powiedziałam do Devonne wieczorem, krążąc po jej pokoju. – Identyczny! No po prostu… wow! – nie mogłam wyjść z szoku.
- Mhm – mruknęła.
- O co chodzi, Dev?
- Niall… powiedział mi, że… ja po prostu nie jestem pewna, czy jest gotowy go spotkać – westchnęła. Zamknęłam drzwi i usiadłam obok niej na łóżku.
- Dawno nie rozmawiałyśmy, tak od serca. Co się dzieje? – spojrzałam jej w oczy, a ona opowiedziała mi o wypadku i tym wszystkim.
- No a teraz się okazuje, że brat Niall’a to przyszywany brat Nathan’a, który do mnie zarywa i o którego jest zazdrosny – skończyła.
- A ja mam rozstrojenie żołądka.
- Sprawdzałaś, czy nie jesteś…?
- Nie, 2 testy nie kłamią – powiedziałam szybko, a wtedy do pokoju ktoś zapukał.
- Proszę – mruknęła Dev. Do środka wszedł Liam:
- Dobra, to formalność, ale wiecie, że robimy osiemnastkę, więc zaproście kogo chcecie, byle nie ześwirowane fanki ze szkoły – podał nam zaproszenia, w których wystarczyło tylko wpisać nazwisko. – No i za 10 minut kolacja. Hazza gotuje – uśmiechnął się, patrząc na mnie, a ja tylko poczułam lekkie ukłucie w sercu.
- Spadaj już – pokazałam mu z uśmiechem język i wywaliłam za drzwi.
- Michael, Cory, Camille… - zaczęła wymieniać Devonne. – Ktoś jeszcze?
- Żaneta. Monię pewnie zaprosił, ale Żan ledwo zna. Dobra, dalej, kto tam… - zaczęłam się zastanawiać i wtedy zadzwonił mi telefon. Jakiś nieznany numer…
- Halo?
- Margaret Perry? – spytał aż zbyt znajomy mi głos. O Boże!



Od razu mówię, że wiem iż Nialler się urodził w 1993, ale u mnie w opowiadaniu oni są rok młodsi, a mamy 2012, więc jest napisane 1994. No to na ten temat...
No i... DZIĘKUJĘ! ♥
Za co? :
- ponad 10.500 wejść (!)
- Ok. 12 komentarzy pod każdym rozdziałem (przynajmniej ostatnio ;])
- 27 obserwujących (dla mnie to naprawdę dużo ;*)
I najważniejsze... że czytacie, mimo moich licznych intryg i kombinacji! Myślałam, że "czytelność" mi spadnie po rozwaleniu Marry, a tu... BOOM!
THANK YOU!
@MargaaStyles

10 komentarzy:

  1. świetny rozdział dawaj kolejny... no no dzieje się ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. dobra moje reakcje mniej więcej znasz o________________________________O LOVE IT *_______________________* ALE NIE WIEM KTO TAM DZWONIŁ O.O aaaaaaa nie mogę się doczekać następnego ♥
    i te nasze teksty z tinów hahahahhaha Liam i kraboburgery xd I teksty Żanci o kotach ahhahaha i marchewce ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahahah moje teksty o kotach i marchewce hahahha <333
    Rozdział jak zwykle idealnym, świetny,przecudowny i wgl aaaaaaaaaaaaa !!!!!!.Dawaj szybkoo następny !!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. ja lubię intrygi więc czytam :D haha , carrot boy :D

    OdpowiedzUsuń
  5. kto dzwoni ?! nieeeeee ! musiałaś skończyć w takim momencie ? czekam na nn <3 @UrAmazaynSmile

    OdpowiedzUsuń
  6. http://my-dream-onedirection.blogspot.com/ zapraszam na mojego bloga. :) dopiero zaczynam, ale bede dodawac rozdzialy czesto. ps. super opowiadanie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. super, super ♥
      Pisałam ci juz :
      jaram siee !

      Usuń
  7. Bicz, gdybyś nawet rozpieprzyła te wszystkie związki, to tak czy siak - byłabym wierną fanką twojego bloga. Kochanie, piszesz niesamowicie, i dobrze o tym wiesz. To ty mnie zawsze do wielu rzeczy motywujesz, zawsze sprawiasz, że się śmieje i po prostu jesteś dla mnie jak siostra ♥
    Wiem, nie na temat, ale chciałam Ci to napisać.
    Po za tym, rozdział jest naprawdę cudowny. Jeden z moich ulubionych, tak trzymaj! ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. yayyyy!!! polubiłaś Nathana więc you're going in right direction :)

    OdpowiedzUsuń