wtorek, 27 marca 2012

Rozdział 31: "They don't see the angel living in your heart..."

PIOSENKA DO SŁUCHANIA, PODCZAS CZYTANIA!:

(perspektywa Harry’ego)
Nie zwracając uwagi na krwawiącą rękę wybiłem resztę szkła i wydostałem się stamtąd. Chwyciłem telefon i zadzwoniłem po pogotowie:
- Harry Styles… Kościół Najświętszej Marii Panny, Londyn… Ona wymiotuje krwią. Jest w ciąży. Przyjedźcie – powiedziałem. Wróciłem do Margaret, która prawie wypruwała flaki.
- Coś z dzieckiem… Coś jest nie tak! – płakała, klęcząc we własnych wymiocinach. Pogotowie przyjechało 5 minut później. Zabrali mnie, nikogo więcej. Zapowiadała się długa noc…
 (perspektywa Louis’a)
- Gdzie są Harry i Margaret? – spytałem.
- Ostatnio widziałem ich… CHOLERA! – krzyknął Liam, co było niekulturalne względem kościoła.
- Trochę szacunku – wyszczerzyłem się.
- Za zakrystią! Szybko! – otworzyliśmy drzwi i zastaliśmy pobojowisko: krew i wymiociny na podłodze, wybite okno i karteczka: „Jesteśmy w szpitalu, nie przyjeżdżajcie. Zadzwonię. Harry”.
- Ale dlaczego…? Co się…?
- Wyczuwam kłopoty – westchnąłem.
(perspektywa Harry’ego)
- Co jej jest? – spytałem lekarza w szpitalu, bo przewieźli ją na salę operacyjną.
- Ona… musimy wyjąć z niej dziecko. Ale… może po prostu chodź za mną – dodał i znalazłem się na porodówce. Nie wiedzieć kiedy założyli mi rękawiczki, maskę i już byłem na sali operacyjnej. Leżała tam, przykryta tylko szpitalną narzutką.
- Zaraz zaczną działać leki przeciwbólowe i możemy zaczynać – powiedziała nam spokojnie pielęgniarka. Margaret już nie wymiotowała, ale była blada, a skóra jej zszarzała. Gęste włosy oklapnęły na ramionach. Wyglądała… dojrzalej.
- Nie chcę umierać… - chwyciła mnie za rękę, a łzy jej spływały po policzkach strumieniami.
- Jaką ma pan grupę krwi? – spytała mnie szeptem pielęgniarka.
- 0 RH+ - odparłem.
- Odda jej pan krew, prawda?
- Ale… jeśli chodzi o krew to ja… palę. Mogę ją zatruć nikotyną… - „nie wspominając o  tych wszystkich lekach i narkotykach” – pomyślałem.
- Rozumiem… Panie doktorze, pacjentka gotowa. Bądź silny – mruknęła do mnie i wyszła.
- Oddajesz mi krew? – wyszeptała, bo nie za bardzo kontaktowała.
- Nie mogę – powiedziałem tylko.
- Co?! – krzyknęła. – NIENAWIDZĘ CIĘ!!! – próbowała się ruszyć z łóżka, ale nie mogła. Lekarz kazał mi się odsunąć, a ją uspokoił.
- To nie zaboli za bardzo – mruknął do niej i wyjął skalpel. Przystąpił do cesarskiego cięcia. Łzy jeszcze bardziej spływały jej po policzkach. „Nienawidzę cię” – powiedziała bezgłośnie, patrząc mi w oczy. Wyszedłem z sali i obdzwoniłem wszystkich. „Tak, Margaret ma cesarkę, tak, potrzebuje grupy 0 Rh+”. Ale nikt nie miał tej krwi. Został jeden numer…
(tymczasem, perspektywa Margaret)
Rozciął mi podbrzusze skalpelem. Prawie tego nie poczułam, dzięki lekom. Ale widziałam wielkie, krwawiące rozcięcie, od którego prawie wymiotowałam. Zaczął coś stamtąd wyjmować. Moje dziecko… Za chwilę miałam ujrzeć maleńkiego Louis’a… Ale zemdlałam. Z bólu.
(narracja trzecioosobowa)
Doktor wyjął z niej dziecko, ale… nie powiedział dlaczego. Bo było martwe. Podczas gdy ona wymiotowała krwią, jego krwią, ono umierało. Jej organizm przestał akceptować te wszystkie zmiany. Była za młoda. To było za szybko. Mały Louis Adam Perry-Malik nie żył. Lekarz westchnął, przeciął pępowinę i dał martwe dziecko pielęgniarce, która je umyła. „Zanieś je do kostnicy, zapewne będą chcieli odprawić pogrzeb” – polecił jej. Wyjął jeszcze poszarpane od wymiotów łożysko i zaszył ranę na podbrzuszu dziewczyny. Kazał drugiej siostrze ocucić pacjentkę, a sam poszedł się umyć. Współczuł jej, ale był lekarzem. Nie mógł nic na to poradzić.
(perspektywa Harry’ego)
W czasie jej operacji opatrzyli mi rękę. Z sali operacyjnej, która łączyła się z pomieszczeniem do sterylnego umycia się wyszedł lekarz.
- I co z nimi? – spytałem w liczbie mnogiej. – Ta krew, którą dostała była dobra?
- Ona… zaraz się ocuci, ale zaraz powrotem zaśnie, jest na takich lekach – odparł spokojnie. – A syn… przykro mi – spuścił głowę, a ja usiadłem i byłem w szoku. Jakby to było moje dziecko… Ale mimo wszystko postanowiłem podziękować Cory’emu, który siedział w poczekalni i pił sok od pielęgniarek. Nie ma to jak przekupienie pielęgniarek jakimiś 3 tysiącami, żeby mu dały ją oddać.
- Dzięki stary – poklepałem go po ramieniu.
- To moja przyjaciółka – wzruszył ramionami. – Ja… wrócę do domu – powiedział lekko skołowany. Nie dziwię się, oddał ponad pół litra krwi.
- Trwa transfuzja – oznajmił mi jeszcze doktor, już w płaszczu. Zapewne kończył dyżur. – Do widzenia.
- Tak, tak – mruknąłem i zadzwoniłem do Zayn’a: - Stary… tak mi przykro – westchnąłem i opowiedziałem mu o wszystkim. Przyjął to spokojnie i powiedział, że skoro i tak ona będzie spać do rana, to przyjedzie jutro. Ale ja nie zamierzałem jej zostawiać. Gdy dowiedziałem się, na jakiej sali leży, cicho wkradłem się tam. Spała jak aniołek, widocznie jej organizm przyjął czyjąś krew. Usiadłem obok i chwyciłem jej zimą dłoń.
- Wszystko będzie dobrze, słyszysz? Mimo iż mały Louis nie żyje, będzie dobrze… – szepnąłem jej na ucho. – Pojedziemy razem gdzie będziesz chciała, pobierzemy się i będziemy mieć jeszcze ładniejsze dzieci… Słyszysz? Tylko powiedz, że mnie nie nienawidzisz – pocałowałem jej dłoń drżącymi wargami, a moje łzy na nią spłynęły. – Tylko mnie nie zostawiaj – załkałem. – Bo cię kocham.

Uff, wiecie co? Powiem wam, że to chyba NAJLEPSZY rozdział, jaki napisałam. Moim skromnym zdaniem. Mimo, iż jest taki krótki. Dlaczego tak uważam? Wystarczy, że włączycie piosenkę, do której link dałam na początku i się wczytacie. No cóż, nie każdego to ruszy. Mnie osobiście - tak.
Jest z dedykacją (po raz który już to? ;)) dla mojej najlepszej pod słońcem przyjaciółki, Dands, która nawet w najgorszych momentach mnie nie opuszcza. Chyba jest jedną z niewielu osób, które mnie jeszcze tu trzymają... Dziękuję ♥ 
Epilog i moje 14 urodziny zbliżają się wielkimi krokami, ale... co dalej? No jeśli ktoś nie ogarnia, to rozpoczęłam nowy blog TUTAJ. Są już bohaterowie i prolog, a w piątek(30 marca, wtedy co Epilog tutaj) dodam 1 rozdział! No i można znaleźć mnie na Twitterze: @MargaaStyles .
To tyle.
Wiem, że mnie kochacie xx

23 komentarze:

  1. niesamowite, na szczęście powstrzymałam się od łez.

    OdpowiedzUsuń
  2. ja... ale... jak... dlaczego...
    dobra, dajcie mi chwilę...
    szczerze? nie spodziewałam się takiego zwrotu akcji.
    zaskakujesz.
    lubię to. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. KOCHAM *___________________* Harold kochany *-* boże po co on ćpa?! debil xd biedne małe zayniątko :C płaku płaku :C CO DALEJ?! i wanttt

    OdpowiedzUsuń
  4. Masz racje to najlepszy rozdział! Mam nadzieje, że będą razem! xx

    OdpowiedzUsuń
  5. JEZUJAPIEDOLE ... najlepszy rodział .!!! DŻIZYS jaki ten Harry (♥) jest kochany ♥♥ .Tylko szkoda, że trzeba tak długo czekać -,- ehhh... czemu nam to robisz .?

    OdpowiedzUsuń
  6. UBÓSTWIAM CIĘ MA ZACNA ŻONO ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. O ŁAŁ!!! ja po prostu nie wiem co napisać... TAK to jest stanowczo NAJLEPSZY rozdział!!! szkoda trochę tego dziecka no ale Harold.. czy on powiedział, że ją kocha?!
    bosz.. UWIELBIAM TO!!;D
    to teraz pozostało nam czekać do 30;D

    OdpowiedzUsuń
  8. OMFG ! NIEE NO BOSKI ! NAJLEPSZY ! JEJKU PRAWIE SIĘ POPŁAKAŁAM , NIE WIERZE , ŻE TO JUŻ KONIEC PRAWIE . BIEDNY LOU ; C


    @KiniaHoran

    OdpowiedzUsuń
  9. jezu, łzy łzy łzy. :c

    OdpowiedzUsuń
  10. jakie to było cudowne ...
    przepiękne , ja nic nie mogę powiedzieć , po prostu lecą mi łzy , tylko płacz , jakie to emocjonalne ...
    nie mogę się doczekać 30 <333
    kuźwa , czekam :>
    kocham cię i ten blog ^^ <333
    <3333333333333333333333333333333333333333333333

    OdpowiedzUsuń
  11. Mam wielki uśmiech przez końcówkę rozdziału, ale jednak strasznie chce mi się ryczeć. Do jasnej cholery, czemu zaczęłam czytać tego bloga nie lubiąc ich, a na sam koniec zostając Directionerką? ♥

    OdpowiedzUsuń
  12. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. popłakałam się, to było takie realistyczne, jeszcze przy tej piosence. Szkoda,że niedługo koniec.
      Nadal płaczę, najlepsza końcówka.

      Usuń
  13. mam łzy w oczach . ! Dlaczego ona .. Nie ! . ALe Hazzie dopiero się o Mardze przypomniało ! . umieram ! [ badboystory.blog.onet.pl ]

    OdpowiedzUsuń
  14. szkoda, że już jest koniec..mam nadzieję, że wszystko zakończy się happy-endem. @moraoned

    OdpowiedzUsuń
  15. boże ile łez się wylało przy tym rozdziale... po prostu to jest zajebi**e .! i nikt temu nie zaprzeczy... szkoda, że już koniec... <3

    OdpowiedzUsuń
  16. Jejku. Łzy cisną mi się do oczu... To było piękne, a ta piosenka stworzyła niesamowity nastrój...
    Zapraszam: http://wmyb-i-want-fly-away.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. nie nie nie tylko nie maly Lou prosze nie tylko nie on... byl zbaić ją... przepraszam ze tak mówie... ale ja nie wiem jak jej psychika to zniesie naprwade... ohh małe dziecko boże... ;c ;c ;c tylko ryczeć...
    ahhh no i biedny Zayn mimo iż to nie chciana ciaż to jednak to jednak to jego dziecko... boze boże boże ale namieszałaś ja to sie chyba zabije! no zartuje aż tak źle nie jest no ale proooosze cie pospiesz sie z nowym rozdziałem prosze prosze

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie wierzę, że mi to zrobiłaś! Zabiłabym Cię, ale za dobrze piszesz i kocham to opowiadanie :P Masz szczęście! Wiesz, że się przez Ciebie popłakałam? Jeśli w kolejnym rozdziale będzie tyle dramaturgii, to przysięgam, że umrę na zawał!

    OdpowiedzUsuń
  19. tak to najlepszy rozdział! Ale oczywiście wszystkie inne też są świetne! Zaskoczyłaś mnie tym obrotem akcji... Mam nadzieję, że następny będzie mnie dramatyczny. Czekam na następny x

    + zapraszam na moje opowiadanie o 1D dangerkeepaway.blog.onet.pl jak ci się spodoba liczę na komentarz xx

    OdpowiedzUsuń
  20. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  21. O jaaa.! Kocham to opowiadanie. Nie wierzę, że to już koniec. Ciekawa jestem czy będzie znowu z Harrym. Prawie się popłakała, ; (

    OdpowiedzUsuń
  22. ja pierdole *_* popłakałam się jak dziecko. ile ja bym dała żeby mnie kochał tak ktoś jak Harry tą dziewczynę x

    OdpowiedzUsuń